Kornel Morawiecki, zaapelował ostatnio o zakończenie protestu w Sejmie (ze skutkiem takim samym jak wszystkie poprzednie apele) oraz o to, aby rząd spełnił postulat protestujących dotyczący 500 zł plus. Zapytany skąd rząd ma wziąć na to pieniądze, powiedział "podwyższyć podatki najbogatszym".
Generalnie nie mam problemu z podwyższeniem mi podatków, jeśli miałoby oznaczać to dzielenie się ze słabszymi, ale wiem, że z tą socjalistyczną postawą nie należę do większości. I pomysły Marszałka Seniora uważam z tyleż szlachetne, co niemądre. Po pierwsze Marszałek zdaje się nie wiedzieć jak wielka grupa wchodzi tu w rachubę, i jakie komplikacje są tutaj z przepisami prawnymi, orzeczeniami o niepełnosprawności i postanowieniami TK.
Dalej, tak jak wiadomo, że odpowiednie obniżenie podatków potrafi zwiększyć przychody budżetu, gdy część podatników decyduje się na wyjście z szarej strefy, tak w aktualnej sytuacji, podniesienie podatków dla najbogatszych, może całkiem prawdopodobnie zmniejszyć (!) wpływy do budżetu, bo część podatników po takim manewrze, ucieknie do szarej strefy. I wtedy co? Zostajemy z ręką w nocniku? Podnoszenie podatków to generalnie zły pomysł, i bez szerokiej akceptacji dla takiego pomysłu, skutki są niepewne i nieprzewidywalne.
Trochę PiS sam sobie winien, bo narracja o uszczelnieniu luki VAT-owskiej zasugerowała szerokiej publiczności, że rząd dysponuje teraz wielkim strumieniem pieniędzy do rozdawania – i brak jest świadomości, że przede wszystkim maleje nam deficyt, ale ciągle jest to deficyt i pieniędzy generalnie ciągle brakuje. Można się zadłużać w celu zrobienia inwestycji, ale nie można żyć ponad stan. Czas może trochę uświadomić ludziom stan finansów państwa i trochę poważniej potraktować wyborców.
Wreszcie spełnienie 100% postulatów strajkujących, na 100% otworzy drogę dalszej rzece protestów i roszczeń kolejnych grup. Skoro taki jest sposób na "uzyskanie swojego" przy rządach PiS: trzeba przyjść do Sejmu i siedzieć tam tak długo, aż dadzą. PiS jest słaby. Nie potrafi użyć sił porządkowych przeciwko ludziom (bo zaraz cały świat krzyczałby: dyktatura. We Francji biją, w Niemczech rozpędzają armatkami wodnymi, a w Polsce panuje dyktatura, która palcem nie potrafi kiwnąć przeciwko jakimkolwiek protestom).
No dobrze, może to i lepiej. Taka nasza fajna odmiana demokracji, że ludzi się nie rozpędza, nawet jeśli naruszają prawo (byle niegroźnie). Ale rząd powinien pokazać, że panuje przynajmniej nad sytuacją w dziedzinie finansów i gospodarki. I dlatego ustąpić finansowo nie może. Ustąpienie oznacza wejście na równię pochyłą.
To jest trochę tak samo jak w przypadku zaostrzenia prawa aborcyjnego. Intencje szlachetne i słuszne, w pełni godne popracia. Jeśli koalicja rządząca zdecyduje się spełnić postulaty protestujących, to w krótkim czasie, skutki będą odwrotne od zamierzonych (co protestujących zdaje się w ogóle nie interesować). Ludzie mają prawo protestować, szlachetni posłowie mają prawo ich popierać, a rząd musi przewidywać skutki działań. Może ktoś z rządu powinien zacząć przemawiać do ludzi w tym tonie. Że dbanie o nasze wspólne dobro oznacza też dokonywanie wyborów: na co dać, a na co nie dać, a jeśli dać to ile.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo