Nawet w antyrządowych mediach za jedną z głównych przyczyn sukcesów politycznych Zjednoczonej Prawicy uważa się beznadziejny poziom opozycji. Między wierszami, a czasem wprost, wyrażana jest obawa, że ludziom nie zechce się pójść do urn, żeby głosować na partie tak "charyzmatycznych inaczej" liderów jak Schetyna lub Lubnauer, i tak dziecinnie ogrywanych przez dalekie przecież od profesjonalizmu Prawo i Sprawiedliwość. Zamiast jakichś sensownych działań wymyślono więc populistyczną "aferę z nagrodami dla ministrów", a następnie zaczęto odgrywać spektakl pod tytułem "Jest przełom. Sondaże PiS lecą na łeb i na szyję". Część blogerów S24 już się tym zachłysnęła. Chyba nawet część polityków PiS w to uwierzyła. W każdym bądź razie należy to do znanych technik manipulacji opinią publiczną (stworzenie medialnego wrażenia, że coś przełomowego dzieje się z poparciem dla partii politycznych) – i jak dowodzą badania socjologiczne, może to mieć rzeczywisty wpływ na zmianę preferencji wyborczych.
Mogło to więc być groźne dla rządzących. Ale w polskich warunkach spokojnie należało zaczekać do comiesięcznego sondażu CBOS. Tąpnięcie w sondażu CBOS byłoby dowodem na rzeczywiste tąpnięcie i wielki problem dla PiS (bo trudno podejrzewać opozycję totalną, że ma dziś jakiś wpływ na CBOS). Brak tąpnięcia, a nawet nieznaczny wzrost, nie jest co prawda wystarczającym dowodem na to, że żadnego tąpnięcia nie było -- ale jest mocnym argumentem na to, że w wyborach samorządowych żadnego przełomu dla opozycji nie będzie, bo narracja wspomagana sondażami IBRiS i Kantar właśnie się (totalnie) załamała.
46 proc dla PiS, 16 proc dla PO i .N pod kreską – to dla opozycji totalnej tragedia.
Oczywiście wyznawcy totalnej opozycji będą pocieszali się, że sondaż CBOS wykonany został pod osobistym nadzorem Kaczyńskiego. A jak jest naprawdę?
Faktem obserwowalnym jest, że mamy dwie grupy sondażowni, których wyniki różnią się dziś od siebie totalnie (jak przystało na naszą "totalną" odmianę demokracji). A więc ktoś tu łże i jego działalność ma niewiele wspólnego z rzetelnym prowadzeniem sondaży opinii publicznej. Faktem jest, że co najmniej jedna strona polskiej sceny politycznej żyje dziś w kompletnym matrixie i karmi się jakimiś urojonymi nadziejami. Potwierdza się przysłowie, że głupota ludzka nie zna granic – co dla demokracji jest niestety groźne. Potwierdza się fakt, że media zamieniły się w tuby propagandowe, a demokracja znajduje się w kryzysie. Pociechą jest tylko to, że dzieje się to w całym zachodnim świecie.
Czy jesteśmy świadkami bankructwa dotychczas panującej ideologii w świecie Zachodu – a u nas modyfikuje to specyfika społeczeństwa postkomunistycznego? Czy będzie to globalna korekta demokracji czy raczej wyłoni się z tego nowa ideologia o totalitarnych zapędach? Zjawiska coraz większego manipulowania opinią społeczną są groźne, a przyszłość wygląda bardzo niepewnie.
W każdym bądź razie powrót do władzy PO, żeby było tak jak było, wydaje się zupełną mrzonką, którą karmić można już tylko dinozaurów poprzedniej epoki. Będzie inaczej.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka