DAR NIEBIOS
Dla tych którzy uważają, że państwo, które zbudowano po 1989 roku to „model dla uprzywilejowanych” (jak się wyraził prof. Bugaj), gdzie tylko dzięki odpowiedniej propagandzie nie było widać wprost, że ¾ społeczeństwa prawie w ogóle nie korzysta z owoców transformacji, wyniki wyborów w 2015 były prawdziwym darem Niebios.
Trzeba to sobie uświadomić wyraźnie, że tylko dzięki pewnym zbiegom okoliczności (jak szarża Kukiza, niezdarność ekipy Komorowskiego, zagapienie się aparatu propagandy) zupełnie niespodziewanie wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda. Wystarczyło jakieś dobrze spreparowane i nagłośnione wydarzenie pod koniec kampanii, żeby 2% wyborców zagłosowało inaczej, i dziś w Pałacu Prezydenckim nadal mielibyśmy amatora czekoladowych orłów. Aparat propagandowy zaczął sprawniej pracować przed wyborami parlamentarnymi i PiS uzyskał niecałe 38%, chociaż 8 lat rządów Platformy, przy normalnie działających mediach powinny dać PISowi miażdżące zwycięstwo. Gdyby do sejmu weszła też Lewica, te 38% nie dawałoby PiSowi większości nawet z Kukizem. A ewentualna krucha koalicja z Kukizem z pewnością mocno przypominałaby lata 2005-2007. Wiec decyzja Lewicy startu w wyborach jako koalicja, szarża Zandberga, i to że zabrakło Lewicy niecałe pół procenta – było prawdziwym darem Niebios. Oto macie Złoty Róg. Możecie zerwać definitywnie z postkomunizmem. Od was tylko zależy, czy nie zmarnujecie tego daru!
MŁOT PNEUMATYCZNY
Prawica zabrała się do naprawy państwa z wdziękiem pracownika uzbrojonego w młot pneumatyczny. Przyznam, że tak jak od dawna „wołałem na puszczy”, że Platforma niszczy standardy demokracji, byłem pełen nadziei, iż PiS zacznie od przywracania tych standardów i unaocznienia ludziom, jak powinna wyglądać prawdziwa demokracja. Byłem więc lekko zniesmaczony stylem nosorożca, czołgu, czy jak to jeszcze można określić, który obrała zwycięska formacja (byłem zniesmaczony razem z Łukaszem Warzechą, Robertem Mazurkiem i innymi wybrzydzaczami po prawej stronie). Jednak w miarę narastającej histerii w zaprzyjaźnionych mediach, odsłaniania się realnej siły „układu scalonego” (jak bardzo trafnie Jarosław Guzy nazwał układ powiązań biznesowo-politycznych III RP w nawiązaniu do oporników KODu), doszedłem do wniosku, że nie było innej drogi.
Ten tak silny, zabetonowany układ wykorzystałby każdą słabość nowej władzy, każde ustępstwo, i tak czy inaczej dążyłby bezwzględnie do powtórki scenariusza 2005-2007 i przywrócenia swojej pełnej kontroli nad państwem. To jest uzbrojony beton, który rozwalić można tylko młotem pneumatycznym. Nawet jeśli cała ta operacja jest tylko rozwalaniem, to powinny popierać ją wszystkie siły chcące sanacji państwa, powinno popierać zdecydowanie antysystemowe ugrupowanie Kukiza. Bo nawet jeśli sam PiS nie zdoła odbudować demokracji, ale zdoła zniszczyć podstawy starego układu – to zniszczenie to potrzebne jest, żeby móc zacząć budować nowy dom na zdrowych fundamentach.
SCENARIUSZ PRAWDOPODOBNY
W zasadzie wydaje się, że PiS ma komfortową sytuację. Większość w Sejmie, Senacie i sprzyjający Prezydent. Nawet jeśli będą kontynuowane jakieś tam protesty, nawet jeśli zaprzyjaźnione telewizje będą uprawiały nadal zmasowaną antyrządową propagandę, a zagranica będzie się domagać ciągłych wyjaśnień – to wszystko nie zmusi PISu do zrzeczenia sią władzy. W końcu za rządów Platformy były większe demonstracje antyrządowe i strajki, i nawet przez chwilę PO nie rozważała ustąpienia pod ich wpływem. Można się spodziewać, że bezskuteczne protesty w formule KODu powoli spowszednieją ludziom i będą wygasały, szczególnie, że wszystkie „najbardziej kontrowersyjne” działania PiS zdecydował się przeprowadzić hurtem na samym początku i później nie będzie już przeciwko czemu protestować. Później będzie już tylko gospodarka i bardzo prawdopodobny sukces programu 500+ zacznie dominować w oddziaływaniu na poglądy wyborców. Opozycja cały czas krzyczała, że nie da się nic zrobić w kwestii polepszenia bytu zwykłych ludzi, że z pustego i Salomon nie naleje, że jeśli PiS spełni swoje obietnice, to pójdziemy z torbami, i nawet na torby nam zabraknie, a tu proszę: nic się nie zawaliło, a ludziom w portfelach przybyło. A więc dało się! Okaże się jasno, że PO razem z zaprzyjaźnionymi mediami przez 8 lat oszukiwali ludzi. Dopiero PiS realnie zadbał o ludzi. To może być zdecydowany wstęp do zwycięstwa w kolejnych wyborach.
W tym scenariuszu przewiduję, że ostatnią akcją PiS z użyciem młota pneumatycznego będzie przejęcie mediów publicznych. Że narracja nowych mediów przeciwstawi się w mądry sposób narracji mediów należących do dawnego układu. Inne niezbędne reformy, jak na przykład naprawa wymiaru sprawiedliwości, można będzie przeprowadzać już w sposób bardziej ewolucyjny., nakierowany na budowę prawdziwie demokratycznych struktur, a nie tylko na destrukcję. Przewiduję, że po operacjach młotem pneumatycznym PiS skoncentruje się na gospodarce i na tym, o czym w swoim wywiadzie mówi wicepremier Mateusz Morawiecki.
SCENARIUSZ OPOZYCJI
Realizacja poprzedniego scenariusza oznacza klęskę opozycji i długotrwałe odsunięcie jej od fruktów władzy. I dlatego opozycja tak histerycznie przeciwdziała zmianom i stara się temu scenariuszowi zapobiec. Nawet kosztem społeczeństwa. Będzie więc opozycja totalną i na żadną współpracę z jej strony nie można liczyć. Oczywiste jest, że opozycji marzą się miliony ludzi na ulicach, marzą się narastające protesty i ruchawka – jestem pewien, że są tacy którzy chcieliby rozlewu krwi na ulicach, bo wydaje się, że tylko takie drastyczne wypadki mogłyby PiS zatrzymać w jego marszu do zmiany konstytucji i ostatecznego zerwania z modelem III RP. Petru wzywający ludzi do wychodzenia na ulice przeciwko demokratycznie wybranej władzy musi liczyć się przecież z możliwością doprowadzenia do rozlewu krwi? Jestem pewien, że są tacy, którzy chcieliby, żeby Unia Europejska nałożyła sankcje na Polskę i wstrzymała finansowanie europejskich projektów. Czym gorzej tym lepiej! Ale PiS z pewnością będzie wystrzegał się tłumienia protestów siłą, a UE działa zbyt nieefektywnie, żeby zdążyła nałożyć jakiekolwiek sankcje, oprócz apeli i rezolucji. Nie mówiąc o tym, że całe to działanie na linii proszenia o pomoc obcych mocarstw w załatwieniu wewnętrznych spraw Polski zbyt mocno pachnie Targowicą, i może mieć skutki wręcz przeciwne.
Na co więc liczy opozycja, oprócz ogólnego sypania piachu w szprychy i planu „zobaczymy co się wydarzy”? Jedynym realnym zagrożeniem dla PiSu jest wewnętrzne pęknięcie: kłótnia wewnątrz PiSu o „podział łupów”, wyjście z PiSu grupy zbuntowanych i utrata większości w Sejmie. To pozornie wydaje się mało prawdopodobne w sytuacji, gdy to PiS ma w ręku wszystkie polityczne frukty (a nie opozycja), jednak – tu powołam się na moją sylwestrową rozmowę z osobą bliską kręgom władzy – są już w PiSie ruchy odśrodkowe. Rzeczywistość polityczna jest taka, że tak jak utworzył się w Polsce układ biznesowo-polityczny mający swe korzenie w PRL-u, który trzeba teraz rozbijać młotem pneumatycznym, tak wszędzie i zawsze tworzą się w sposób naturalny więzi oparte na znajomościach i układy różnych interesów. To – „stety” lub niestety – normalne zjawisko znane socjologom. Są w PiSie grupki podatne na argumenty „a tamci dostali więcej”, „dlaczego nasza grupa dostał tak mało”. Jeśli ktoś nie wie dlaczego Ziobro został ministrem sprawiedliwości, wbrew sygnałom z kampanii wyborczej, to już wie – inaczej groźba ruchów odśrodkowych byłyby znacznie większa. Nie zdradzam żadnej tajemnicy, tylko plotki doskonale znane opozycji, że taką grupę, która może zagrozić Kaczyńskiemu utratą większości próbuje montować w sejmie pan Mastalerek. Bo ma odmienne koncepcje polityczne? Prawdziwa czy nieprawdziwa, plotka ta ilustruje doskonale zagrożenie, o którym mowa. Opozycja liczy na to, że w atmosferze ogólnych protestów, niepokojów społecznych, przy rozpadzie zwartego klubu prawicy, nieobliczalności Kukiza, dojdzie jednak do przedterminowych wyborów, i znowu „wszystko będzie tak jak było”.
Gdyby PiS stracił większość, prawdopodobny stałby się powrót do sytuacji z 2005-2007, przedterminowych wyborów, i nie wiadomo jakiego ich wyniku. Wynik zależałby prawdopodobnie od stylu, w jakim PiS by się rozpadł, ale raczej nie byłby to styl, który PiSowi przysporzyłby wyborców. Jeśli ten rozpad nastąpiłby w przyszłym roku, kiedy jeszcze dzieło rozbicia starego układu nie zaowocowałby nowymi powiązaniami, najprawdopodobniej Lewica powróciłaby do Sejmu, stary układ by się odbudował i zabetonował na dobre. Polacy mogliby liczyć już tylko na tyle, na ile oligarchiczna władza zechciałby dać. Kolonialne peryferium UE – ciągle to lepsze od komuny, ale marzenia o suwerenności i podmiotowości narodu polskiego można by było wtedy odłożyć ad acta. Byłaby to też pełna klęska antysystemowych wyborców Kukiza. A więc: Miałeś chamie złoty róg. I tyle. O to właśnie chodzi opozycji.
SCENARIUSZ KUKIZA
Jaki jest scenariusz Kukiza? Na co liczy Kukiz? Trudno zgadnąć. Raz atakuje establishment znacznie ostrzej niż PiS, a raz głosuje razem z Platformą w obronie Trybunału Konstytucyjnego. Co mają myśleć wyborcy Kukiza? Że „jest za, a nawet przeciw”? Jeśli Kukiz jest rzeczywiście za rozbiciem dotychczasowego systemu, to powinien wspierać wszelkie działania PiS, te z użyciem młota pneumatycznego. Jeśli Kukiz chce mieć szanse realizacji swoich rewolucyjnych pomysłów konstytucyjnych, to musi wspierać rozbijania starego układu. I nie może stosować tu żadnego kunktatorstwa. Jest jeszcze argument odwołujący się do deklarowanego patriotyzmu Kukiza. Jeśli nie dla szans na realizację własnych pomysłów, to tylko dlatego, że mamy wreszcie realną szansę na pozbycie się postkomunistycznego garba – trzeba usilnie wspierać PiS w tym dziele destrukcji. Głosowanie razem z PO przeciwko PiSowi to „antysystemowa schizofrenia”.
Gdyby klub Kukiza zachowywał się przewidywalnie, zgodnie ze swoimi deklaracjami, to Kaczyński mógłby spać spokojnie, bo ewentualna próba wyjścia jakiś posłów z klubu PiS nie miałaby sensu wobec pewnego wsparcia Kukiza. Jednak nieprzewidywalność kukizowców (nie da się wykluczyć, że podetną gałąź na której siedzą), i osobiste ambicyjki „chcących ugrać więcej” posłów PiS, mogą spowodować, że i tym razem „ostanie nam się ino sznur”. Tak jak w scenie z „Ojca chrzestnego”, nastawionym patriotycznie wyborcom PiS można przekazać taką radę: Obserwujcie posłów. Ten który już w roku 2016 zacznie przebąkiwać o konieczności zmiany polityki, który zacznie tworzyć frakcję "zatroskanych" - to będzie zdrajca.
NIE ZMARNUJMY TEGO DARU NIEBIOS
Opisany wcześniej scenariusz prawdopodobny można przyrównać do generalnego remontu i przebudowy starego domu: najpierw młoty, kurz i hałas – działania destrukcyjne, a potem nowe mury, tynki, bielenie i czystość.
Żeby zwiększyć szanse na jego realizację PiS już teraz powinien przedsięwziąć zdecydowane działania mające na celu zniwelowanie skutków wrogiej propagandy za granicą i w kraju. Powinno powołać się specjalny zespół do walki z fałszywym wizerunkiem Polski za granicą. Do wszystkich gazet publikujących jednostronne opinie powinny być słane żądania udzielenia głosu również drugiej stronie sporu, polityków krytykujących Polskę powinno się informować o faktach, prosić o zachowanie obiektywnej postawy i stosowny umiar w wydawaniu publicznych opinii na temat sytuacji w suwerennym kraju.
W kraju, oprócz realizowania programu, należy rozpocząć kampanię informowania społeczeństwa o działaniach i zamiarach rządu. Rozumiem, że temu celowi służy w szczególności odbicie telewizji publicznej z rąk Platformy. Tutaj przestrzegałbym przed „przegięciem pały”. Nie żebym wybrzydzał na metody, ale prosta tuba propagandowa rządu będzie miała mniejszy zasięg, niż bardziej subtelny projekt. Ponadto na kampanię stałego informowania społeczeństwa o działaniach i zamiarach rządu trzeba szerszego pomysłu, niż tylko odbicie telewizji publicznej.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka