Skoro administratorzy uznali za stosowne umieścic moją notkę w kolumnie "Nie przegap", muszę wnieść poprawki w uznaniu słusznych uwag w komentarzach (poprawki– w sumie niewielkie, ale istotne – są na niebiesko). Jeśli o mnie chodzi, to gołym okiem jest widoczne, że PiS nagina prawo i to w sposób dość ryzykowny, tak że można nawet użyć określenia „Jazda po bandzie bez trzymanki”. Widoczne są też dwie dalsze rzeczy.
Po pierwsze, mimo wszystko PiS stara się działać w ramach prawa: nagina prawo, ale uzasadnia swoje działanie prawnymi interpretacjami. Rzecz w tym, że prawo (na całym świecie) nie ma jednej absolutnej wykładni (która w naszych warunkach znajduje się jakoby w głowach byłych przewodniczących TK). Jest terenem interpretacji prawników i rozstrzygnięć w ramach systemu, czasami te rozstrzygnięcia są kontrowersyjne, a czasami prowadzą do kryzysu. Dyskusje w studiach telewizyjnych kto ma rację: TK, Prezydent, czy PiS, są o tyle bez sensu, że po prostu dyskutujący skłaniają się do różnych interpretacji, a na ogół takich, które prowadzą do pożądanych przez nich rozstrzygnięć. (Więc w takiej szczególnej dyskusji wszyscy mają swoją rację).
(Tak więc, żeby bylo zupełnie jasne, słowa "nagina prawo" rozumiem raczej neutralnie, w sensie wybierania takiej interpretacji, która jest korzystna dla interpretatora, ale mieści się w zakresie dopuszczalnych interpretacji, tak iż interpretujący może twierdzić, że działa "zgodnie z prawem." )
Po drugie, naginanie prawa i jazdę po bandzie rozpoczęła PO, co dziś przyznają już nawet starzy PRL-owscy sędziowie (autorytety od zawsze popierający UW i PO). Fakt, że wtedy milczeli, gdy PO naginała prawo i łamiąc prawo wybierała dwóch sędziów „na zaś”, świadczy o tym, że stali się stroną sporu politycznego. Mocno naciągane „zabezpieczenie prawne” zakazujące (!) Sejmowi działania w określonej sprawie jest już jazdą po bandzie i bez trzymanki. Ostatnio TK orzekł, że ustawa napisana przez prezesa i wiceprezesa TK jest w części niekonstytucyjna. Czy pisząc ją prezes i wiceprezes to wiedzieli? Co najmniej dla połowy świadomego politycznie społeczeństwa TK utracił resztki autorytetu.
(W odpowiedzi na niektóre komentarze, muszę przyznać, że PIS bardziej stara się być w zgodzie z prawem, niż robiła to PO (wybierając sędziów "na zaś" i niż robi to TK stosując wobec władzy ustawodawczej "zabezpieczenie" sprowadzające się do zakazu podejmowania pewnych działań). Tam gdzie PiS dorównał PO, to sposób wykorzystywania regulaminu sejmowego. Ale taka nauczka, jak to jest byc opozycją ubezwłasnowolnioną regulaminem i "arytmetyczna większością", po prostu się Platformie należy.)
Jest jednak pewna jasna strona tego kryzysu. Od lat pisałem, że Platforma psuje demokrację. Psuła przy milczącej aprobacie mediów i prawniczych autorytetów. Autorytety III RP nie protestowały przeciwko aroganckiej praktyce absolutnej dominacji zasadny „arytmetycznej większości” („jak będziecie mieli większość to będziecie sobie uchwalali co chcecie”), wzywania do zniszczenia opozycji, kabaretowych komisji śledczych, dociskania różnych ustaw kolanem. Gdy dziś PiS próbuje kontynuować tę praktykę, podnosi się jazgot, larum, „aj waj!” – zamach i totalitaryzm. Owa jasna strona jest taka, że dziś ludzie bardziej umiarkowani przejrzeli na oczy i przyznają, że rzeczywiście PO psuła demokrację.
Po objęciu władzy PiS miał do wyboru dwie drogi. Jedna to kontynuowanie praktyki PO, ostry kurs i próba odwojowania wszelkimi metodami mieszczącymi się w granicach naciąganych prawnych interpretacji jak największych obszarów państwa. Druga droga, zalecana przez część umiarkowanych publicystów prawicowych, to natychmiastowe przystąpienie do naprawiania polskiej demokracji przez przywrócenie w każdym obszarze wysokich standardów demokratycznych. Dlaczego PiS nie wybrał tej drugiej drogi? Najwyraźniej kierownictwo PiS-u uznało, że byłaby to droga prowadząca do szybkiej porażki, podobnej do tej w roku 2007. Można tu przytoczyć cały szereg argumentów, które sprowadzają się do tego, że wybranie tej drogi uznane zostałoby za słabość, i z całym cynizmem wykorzystane.
Tylko przykładowo: jeśli PiS uznałby wybór 3 sędziów jako może mający wadę prawną, ale jednak dokonany w dobrej wierze, i oprotestowałby jedynie wybór dwóch dalszych sędziów, to cały jazgot i larum skupiłyby się na tym, że PiS próbuje odwołać legalnie wybranych sędziów, i można domniemywać, że TK nie miałby wtedy powodów, żeby podważyć konstytucyjność ustawy napisanej przez swojego prezesa. Słowa „zamach” i „totalitaryzm” i tak by padły. Z pewnością zdominowany przez PO Trybunał nie dopuściłby wówczas do żadnych zmian w wymiarze sprawiedliwości (wszystko byłoby zamachem na niezawisłość), i prawdopodobnie zablokowałby inne zmiany uderzające w stary establishment. W rezultacie po dwóch latach znaczna część radykalnego elektoratu PiS uznałaby, że ich oszukano: nic się zmienia, PiS dogadał się ze starym establishmentem (jak Tusk, i jak w Magdalence), i w następnych wyborach okazałoby się, że PiS roztrwonił swój wierny elektorat. Czy tak by było? Nie wiadomo. Ale wygląda na to, że takie obawy wzięły górę.
Jest jeszcze jeden może mocniejszy argument. Wierność własnym przekonaniom. Znaczna część elektoratu PiS postrzega III RP jako przedłużenie PRL, swoisty PRL 2.0, w którym prawie niepodzielnie rządzi postkomuna w porozumieniu z częścią solidarnościowców, tych co to „wymienili honor na talary”. Deptany jest patriotyzm i wyprzedawane są interesy Polski. Ten pogląd ma wersje mocniejsze i słabsze, ale sądzę, że podziela go większość kierownictwa PiS z Prezesem na czele. Otóż jeśli tak się widzi sprawy polskie, to wydaje się, że powstała właśnie wielka szansa na radykalną zmianę tego patologicznego stanu rzeczy. Wybranie drogi małych kroczków i unikania starcia z establishmentem można by uznać za tchórzostwo i bark wizji.
Tak więc PiS jedzie po bandzie, tak jak poprzednio Platforma. Jednakże trzeba wyraźnie podkreślić, na co zwrócił uwagę Rafał Ziemkiewicz, że jest tutaj zasadnicza różnica. Platforma naginała prawo dla utrwalenia swoich wpływów i zabezpieczenia własnych interesów. Celem PiS-u jest sanacja państwa.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka