Niektórzy komentatorzy powołują się na różne obliczenia matematyczne wskazujące, że to co się stało podczas wyborów (różnica w wynikach exit poll i PKW) jest zdarzeniem zupełnie nieprawdopodobnym. Z tzw. reguły trzch sigm wynika na przykład, że prawdopodobieństwo błędu w szacowaniu jakiejkolwiek partii (powiedzmy PSL) większego niż 1,8% wynosi 0,003 (a, dla błędu 7% to takie mniej więcej zdarzenie jak: mieliśmy w urnie 2000 kul, w tym 1 czarną i wylosowaliśmy czarną -- takie mamy w tej Polsce garbate szczęście!; pisze o tym w swojej notce Czapka Niewidka ).
Jednakże, mieliśmy do czynienia z tak nieprawdopodobnym zdarzeniem pod warunkiem, że exit poll dały wiarygodną próbkę. No więc zaczna się dyskusja: to IPSOS nie umiał przeprowadzic badań, szczególnie że się jakoś za bardzo nie broni, głosy nieważne zmieniły próbkę, wyborcy PIS to kretyni (tak sugeruje miedzy wierszami wielu PO-owskich komentatorów): mówili ankieterom, że głosowali na PIS, a krzyżyk postawili na PSL, wyborcy PSL to cwaniaki (choć frajerzy), Wyborcy PIS i PSL to razem kretyni -- przecież tylko te dwie partie maja problem, przecież w poprzednich wyborach też były podobne błędy, i nikt się nie awanturował, wyborcy wrzucali puste karty protestując przeciwko takim wyborom (a później mówili ankieterom, że głosowali na PIS)... itd., itd.
Można by oczywiście dowodzić, że matematycznie ilość kretynów w Polsce musiałby przekroczyć wszelkie rekordy światowe, ale tak naprawdę jedyny istotny argument należy sformułować tak:
a) 7% błąd w exit poll
b) 20% głosów nieważnych
-- to się nie zdarzyło jeszcze nigdy w żadnym dojrzałym demokratycznym kraju
(nie trzeba matematyki, wystarczy sprawdzić fakty).
A skoro zdarzyło się coś tak kompromitującego polskie wybory, a do tego jeszcze ta awaria systemu komputerowego!, skoro 30% Polaków podejrzewa fałszerstwo, należałoby się spodziewać, że klasa polityczna kraju, w którym się to zdarzyło podejmie radykalne kroki, żeby sprawę wyjaśnić i odzyskać zaufanie obywateli do procesu wyborczego. A klasa co robi? Usiłuje przekonać nas, że to normalne: Polacy, nic się nie stało!
Witajcie w Bambustanie. (Nie mówcie za granicą, że jesteście z Polski)
Zagorzałym zwolennikom takiej III RP przypomnę teraz dowcip o żuczkach:
-- Tato, tu śmierdzi!
-- Ale to jest synku twoja ojczyzna.
Udowdnić, że wybory sfałszowano, jest bardzo trudno (o ile to w ogóle możliwe w tym systemie), ale żeby poczuć smród na kilometr, nie trzeba żadnego dowodu.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka