Jak jest szansa, że Polska będzie wreszcie krajem opartym o tradycyjne prawicowe wartości? W podziemiu, większości z nas taka się właśnie Polska marzyła. Trzeba powiedzieć, że mieliśmy pecha. Gdy pojawiły się wreszcie możliwości legalnej walki o wprowadzenie (przywrócenie) prawicowych wartości w życiu społecznym, okazało się, że cały zachodni świat (ten z którym się identyfikowaliśmy) ulega właśnie coraz bardziej wartościom lewicowym.
W tym miejscu, uwaga terminologiczna. Pojęcia prawicy i lewicy nie są jednoznaczne. Z dwóch głównych podziałów w sferze ekonomi i w sferze wartości duchowych, ten drugi jest ważniejszy i bardziej różnicujący, bo w sferze ekonomii wszyscy w zasadzie godzą się na wolny rynek, a w sprawach bardziej szczegółowych (ile państwa w ekonomii) rządy nominalnie lewicowe potrafią być już bardziej liberalne niż rządy nominalnie prawicowe. Dlatego pojęcia prawicy i lewicy należy dziś ograniczyć (i ja to tutaj robię) do sfery wartości.
Demokracja zachodnia znajduje się w fazie degeneracji lub kryzysu. Lewica, dla której naczelną ideą jest urządzić resztę świata według własnego systemu wartości, po bankructwie kolejnych krwawych rewolucji, postanowiła zniszczyć (przeobrazić na swoją modłę) demokrację. Metodami mniej lub bardziej brudnymi (poprzez media lub przez stosowanie terroru myśli) zdołała wmówić nawet rozsądnym ludziom, że demokracja polega na realizowaniu postulatów mniejszości, a kto ma inne zdanie powinien być wykluczony. Znaczna część dała się ogłupić tą logicznie sprzeczną ideologią. Większość ciągle się z nią nie zgadza, ale zastraszona milczy. Skąd znamy taki obrazek?
Trudno powiedzieć czy Zachód będzie brnął dalej w homodyktaturę (aż masowe tragedie dzieci adoptowanych przez homoseksualistów spowodują otrzeźwienie i odwrót), czy też wcześniej ruch zwykłych ludzi i zdrowego rozsądku pozbawi ideologów społecznej inżynierii posad publicznych i zgubnego wpływu na rozwój cywilizacji. Trudno wykluczyć czarny scenariusz nadejścia orwellowskiego „roku 1984” w wykonaniu oszalałych lewicowców. Być może jednak w Polsce zwycięży zdrowy rozsądek i brak kompleksów co do tego, że sami lepiej wiemy, jak urządzić własne państwo. Nie będziemy papugą zachodniej Europy i zaczniemy budować i umacniać własną suwerenność. Miejmy nadzieję, że zdrowego rozsądku i zdrowych stosunków międzyludzkich przyjdzie nam bronić razem z Węgrami (to znaczy, że Węgry nie ugną się pod szantażem salonu europejskiego, aż do nich dołączymy). Może wschodnia Europa uratuje Europę od jej kolejnego szaleństwa.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka