jan mak jan mak
2380
BLOG

Gowin wraca do rządu?

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 63

 

Nie mam oczywiście na myśli teatrzyku Donalda Tuska pod nazwą "rekonstrukcja rządu". Chodzi mi o rząd, który powstanie po wyborach. Pozwolę sobie na sformułowanie takiej oto tezy:

Jeśli Jarosław Kaczyński utworzy po wyborach rząd, to Jarosław Gowin zostanie do tego rządu zaproszony.

Jeśli komuś teza ta wydaje się szokująca lub prowokacyjna, to najlepiej zastosować tzw. kontrapozycję. Powyższa teza równoważna jest logicznie następującej:

Jeśli Gowin nie zostanie zaproszony do rządu, to Kaczyński żadnego rządu po wyborach nie utworzy. 

Ta logiczna retoryka (jest coś takiego) ma służyć uwypukleniu prostej prawdy: bez otworzenia się przez PiS na środowiska centrowe, na środowiska prawicowe, które mają nieco inne diagnozy dotyczące stanu Polski albo nieco inne recepty na naprawę RP, albo w ogóle nieco inne oczekiwania, niż rozliczenie obecnego nie-rządu, PiS – najprawdopodobniej – nie będzie w stanie przejąć sterów władzy, nawet mimo wyborczego zwycięstwa. 

Radykalny elektorat patriotyczny i smoleński, mimo tego że w Polsce jest wyjątkowo wielki (chwała patriotom), to jednak jest ograniczony i nie stanowi większości. Co więcej trudno sobie wyobrazić, żeby ci, którzy do tej pory zainteresowani byli głównie możliwie wygodnym życiem, a od państwa oczekują jedynie minimum przyzwoitości i sprawiedliwości, zaczęli się opowiadać nagle za radykalną naprawą Rzeczpospolitej.

W tej sytuacji rachuby mogą być dwie. Albo liczy się na zniechęcenie dotychczasowych wyborców PO i ich pozostanie w domach podczas wyborów. Wtedy mocna retoryka PiS skierowana do własnych wyborców, żeby zmobilizować ich do pójścia do urn, oraz umiejętna krytyka PO skierowana do wyborców PO, odsłaniająca kompletną nieudolność tego ugrupowania, mogłaby przynieść nawet pełne zwycięstwo. I na to zdaje się liczyć Prezes Kaczyński. Gdyby zwycięstwo nie okazało się pełne, można zmienić retorykę i próbować budować koalicję (chociaż trzeba brać pod uwagę, że wtedy może być już za późno na taką zmianę). 

Druga rachuba to pozyskać wyborców centrowych (których wbrew temu co mówi red. Sakiewicz) jest cała armia – tych którzy generalnie są i chcą być uczciwi, ale nie lubią radykalizmów. Wtedy Prezes powinien zacząć mówić o gospodarce, o sposobach zapewnienia uczciwym przedsiębiorcom możliwości rozwoju, o tworzeniu miejsc pracy – występując głównie w otoczeniu Wiplera i Glińskiego – a katastrofę smoleńską zostawić posłowi Maciarewiczowi. Powinien mówić o możliwych sojuszach, ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, którzy zadeklarują chęć uczestnictwa w naprawie RP – bez żadnych warunków wstępnych. Polska jest ważniejsza. Wówczas szanse na zawarcie dobrej koalicji w przypadku braku całkowitego zwycięstwa będą znacznie większe. 

Wydaje mi się, że ta druga rachuba jest rozsądniejsza, bo bierze pod uwagę szersze spektrum możliwych sytuacji i nie wydaje się mieć wpływu na ewentualną możliwość pełnego zwycięstwa. Własny elektorat PiS powinien być mobilizowany niezależnie przez Antoniego Maciarewicza i innych radykalniejszych przedstawicieli. 

Ci, którzy nie chcą już niczego rozważać, tylko nastawiają się na druzgocące zwycięstwo PiS, mogą obudzić się z ręką w nocniku. A jeśli do tego, na takich forach jak Salon24 i na spotkaniach patriotycznych zaczną wygwizdywać i wytupywać takich ja (wyborców PiS sympatyzujących z Gowinem), to nawet nie zauważą, kiedy zamienią się w wykrakaną przez GW sektę. Beze mnie. Ja pozostanę jak ten śpiewak z piosenki Jacka Kaczmarskiego patrzący "na równy tłumów marsz". Tyle, że obawiam się nie będę sam. Jeśli chcecie nas zniechęcić do głosowania na PiS, to proszę bardzo. Jedźcie dalej po Gowinie i po wszystkich nie uznających jedynej słusznej linii. 

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (63)

Inne tematy w dziale Polityka