Wiedza przeciętnego czytelnika prasy lub oglądacza TV jest taka, że nie powinien się wypowiadać się definitywnie na temat katastrofy smoleńskiej. Przede wszystkim mamy bowiem do czynienia z brakiem wiarygodnych informacji. Z jednej strony ustalenia komisji MAK i Millera budzą zbyt wiele wątpliwości, żeby dać im bezkrytycznie wiarę, z drugiej strony ustalenia blogerów śledczych (mnożących te wątpliwości) to jednak nie to samo, co ustalenia fachowców.
Przed zapowiadaną konferencją na UKW media się ożywiły, i dzięki temu nawet w TVP Info można było zobaczyć i usłyszeć prof. Biniedę. Pewne rzeczy, szczególnie te, co do których zgadzają się rozsądne osoby z różnych stron można uznać za dostatecznie potwierdzone fakty. Oto one:
1) Słaby i utrudniony dostęp Polaków do dowodów. Bardzo mizerny materiał dowodowy będący podstawą raportu komisji Milera. Powierzchowne i mało fachowe śledztwo w porównaniu z analogicznymi śledztwami na Zachodzie. (Szczególnie znamienne są tu wypowiedzi płk Rzepy w filmie A. Gargas, wypowiedzi prof. Żylicza, długa lista niezrealizowanych próśb o pomoc prawną).
2) Uchylanie się przez Rosjan od zobowiązań wynikających z "załącznika nr 13", takich jak konsultacje w sprawie raportu, udostępnianie dowodów, pomoc prawna, itd. Rosjanie złamali tu prawo międzynarodowe, ale nie ma sposobów, żeby to prawo wyegzekwować – taka jest opinia prof. Żylicza (członka komisji Millera).
3) Tendencyjny raport MAK, zawierający ewidentnie nieprawdziwe stwierdzenia, mający jawnie polityczny charakter.
4) Generała Błasika nie było w kabinie pilotów. Piloci nie zdecydowali się na lądowanie i usiłowali odejść na drugi krąg. (To są ustalenia prokuratury, i po części komisji Milera, słabo rozpowszechniane w mediach; nie zdementowano wyraźnie wcześniej rozpowszechnianej nieprawdziwej wersji).
5) Nie da się powiedzieć, że sprawa katastrofy smoleńskiej została wyjaśniona. Ciągle jest wiele niejasności dotyczących przebiegu zdarzeń (zdanie mjra Fischera wierzącego ogólnie w wersję komisji Milera).
W tej sytuacji kontrastują ze sobą dwa stanowiska dr Laska i prof. Biniedy. Pierwszy twierdzi, że na 99,9% jest pewny, że ustalenia komisji Millera są prawdziwe. Drugi twierdzi, że może się wypowiadać tylko w zakresie swojej specjalności, i przeprowadzone przez niego symulacje i doświadczenia pokazują, że skrzydło Tupolewa nie mogło urwać się na skutek uderzenia w brzozę.
Sądzę, że przytoczona przeze mnie wypowiedź dr Laska w sytuacji, gdy wiadomo, że komisja Milera pracowała na bardzo ograniczonej liczbie dowodów, dyskredytuje go całkowicie jako fachowca. Mógłby równie dobrze powiedzieć, "Nie dostaliśmy od Rosjan mnóstwa dowodów, o które prosiliśmy, ale mi nie są one potrzebne, bo od dawna wiem swoje". To a propos wiary w swoją wersję.
Obejrzałem konferencję w TV Trwam. Oto kilka prostych zdań relacji, których nie zdołała wykrztusić na ten temat żadna telewizja: Badania swoje zaprezentowali uznani w USA eksperci (pracujący m.in. dla koncernu Boeinga) w sposób niezwykle wstrzemięźliwy, ograniczając się do dziedzin swojej ekspertyzy. Badania swoje opierali na dostępnych danych zawartych w raportach obu komisji. Przede wszystkim skoncentrowali się na wykazaniu, że wersje obu komisji są niespójne i sprzeczne z wieloma załączonymi danymi. Wspólnym wnioskiem amerykańskich naukowców jest, że najbardziej wiarygodnym wyjaśnieniem (w świetle tych właśnie danych) jest rozpadnięcie się Tupolewa w powietrzu na skutek dwóch wybuchów. To jest tylko najbardziej wiarygodna hipoteza na obecnym etapie i niewiele da się powiedzieć o przyczynach wybuchu. I tyle.
Ilość przytoczonych dowodów i sposób ich prezentacji sprawiały bardzo solidne wrażenie (mówię to jako naukowiec). Po raz pierwszy widziałem w telewizjach osoby wypowiadające się na temat katastrofy, które robiły naprawdę wrażenie ekspertów – w przeciwieństwie do dziennikarzy pism lotniczych, funkcjonariuszy państwowych organów, polityków lub zwykłych propagandystów. Myślę, że po obejrzeniu konferencji, każdy rozumny człowiek musi ostatecznie zwątpić w ustalenia komisji Millera. I pewnie dlatego żadna inna telewizja nie transmitowała tej niezwykle interesującej konferencji.
P.S. ALL
Nie jestem w stanie odpowiadać wszystkim.; przepraszam. Ale dodam coś ogólnie.
Wzajemnie przekrzykiwanie nie doprowadzi nas do wspólnych wniosków. Nie jesteśmy w stanie ustalić wspólnie, co mozna uznać za potwierdzone fakty, a co za wymysły forsowane na siłę przez propagandystów. (Czyż nie działają w tej sprawie propagandyści?) Nawet moje 5 faktów, z których 4 nie dotyczą bezpośrednio katastrofy, ale panująceej wokół niej atmosfery sa podważane na tym blogu.
Powinna nastąpić publiczna konfrontacja ekspertów, moderowana przez najbardziej rozsądnych ludzi z dwóch stron. Po każdej stronie powinno pojawić sie kilka najbardziej fundamentalnych pytań dotyczączących konfliktu dwóch teorii, i one powinny być przedmiotem debaty z możliwością ustosunkowania się obu stron do wzajemnych wypowiedzi. Tak żeby rozsądni ludzie w tym kraju mogli sobie wyrobić wyważony pogląd -- niczym ława przysięgłych.
Według prof. Żylicza 60% ludzi w tym kraju nie wierzy w ustalenia komisji Millera. To Państwu powinno zależeć na przywróceniu zaufania obywateli do jego organów. Oczywiście po takiej debacie, nawet najlepiej zorganizowanej, i tak pozostaną nieprzekonani, ale jest szansa, że (jeśli debata będzie odpowiednio zorganizowana) stanie się argumentem kluczowym i rozsądek weźmie jednak górę.
Trzy pytania, które ja bym postawił po obejrzeniu konferencji dotyczą: możliwości zniszczenia skrzydła przez pojedynczą brzozę, podczas gdy takie samoloty "koszą lasy"; ukrycia (zamalowania) punktu TAWS 38 w raportach MAK i Millera, obecności nitów w ciałach ofiar. Chciałbym usłyszeć odpowiedzi ekspertów Millera, i dyskusję z ekspertami społecznymi. Jako członek "ławy przysięgłych" umiałbym wyrobiuc sobie zdanie.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka