Obejrzałem sobie audycję w TVPInfo o „brandingu narodowym” (takiego zwrotu używano). Wypowiadał się światowej klasy specjalista w tej dziedzinie. Nic nie ujmując specjaliście, wydaje się rzeczą oczywistą, że dobrze jest byłoby dla nas wszystkich, mieszkańców tego kraju, żeby Polska miała jakąś pozytywną markę, rozpoznawalną w świecie. Im lepszą, tym lepiej. Za tym idą inwestycje, turystyka, studenci,... – banały. Sam próbowałem tu i ówdzie zwrócić uwagę, że mamy parę prawdziwych atutów, z których tę markę można by budować, że trzeba by w to zainwestować, ale nic nie zwróci się tak dobrze, jak to. Głowa w mur. Chociaż przez 45 lat nasz branding narodowy budowali głównie towarzysze sowieccy, więc był on jaki był, żaden rząd po 1989 roku nie wpadł na pomysł, że należałoby tę markę odbudować, że zagadnienie wymaga szczególnego zainteresowania i celowych działań.
Nie trzeba specjalisty, żeby wymyślić, iż budując markę należy eksponować pozytywy narodu i kraju, a negatywy należy dyskretnie przemilczać. Nikt nie buduje brandingu narodowego podkreślając jakim to paskudnym narodem jesteśmy...
Tymczasem, my Polacy, dlaczego nie? Jak na razie jedyne skuteczne działania za granicą w zakresie brandingu narodowego prowadzi Gazeta Wyborcza, jej redaktorzy i współpracownicy. Mam dziwne podejrzenie, że nie planują oni przyszłości swoich dzieci w naszym kraju...
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka