Jednym z wielu efektów notki Jarosława Kaczyńskiego na S24 było sprowokowanie kolejnej dyskusji o JOW. Nie mogło się oczywiście obyć bez kontr-notki prof. Jerzego Przystawy zatytułowanej „Bloger Jarosław Kaczyński o JOW” i licznych wpisów pod tą drugą, powtarzających głównie znane argumenty za i przeciw. Z punktu widzenia logika jest to interesujący przykład dyskusji, gdzie występują dwie strony, które wzajemnie nie dają się przekonać. Na każdy argument istnieje kontrargument.
„JOW ukrócą nominacje partyjne” „Nieprawda, w Wielkiej Brytanii kandydatów do okręgów nominują partie”, „Parlament powinien składać się z bezpartyjnych przedstawicieli wybranych w małych okręgach” „A jak taki parlament będzie działał?” „Zostanie wybranych 400 Stokłosów” „Tego się boją partie, więc to jest dobre” „Potrzebne jest odpolitycznienie Sejmu” „Polityka to dbałość o dobro wspólne; odpolitycznienie oznacza więc odejście od kategorii dobra wspólnego” „Tylko partie są w stanie reprezentować szersze idee” „1% partyjnych obywateli decyduje o obsadzeniu 100% mandatów!” „To jest właśnie jedna z koncepcji demokracji pośredniej; każdy się może do partii zapisać lub utworzyć własną” „Może zamiast JOW pójść dalej i wprowadzić demokrację bezpośrednią; niech o każdej sprawie decydują wszyscy obywatele! Co by z tego wynikło?” „To, co robią partie polityczne, to kpina ze społeczeństwa” „To dlaczego społeczeństwo się nie buntuje” „Dlaczego społeczeństwo wybiera zawsze tych z pierwszych miejsc? Przecież nie musi” „JOW znacznie poprawiłyby jakość polskiej demokracji” „JOW zostałyby wykorzystane przez establishment postkomunistyczny do całkowitego spacyfikowania społeczeństwa”
Są argumenty lepsze i gorsze, poważne i niepoważne; demagogia i retoryka górują niestety nad logiką. Postmoderniści spieszą z wyjaśnieniem: każda racja jest dobra; każdy ma swoją rację – a więc zwolennicy JOW mają rację i Kaczyński też ma rację. Logik klasyczny, naukowiec, powie jednak: racja jest jedna; prawda jest jedna; wątpliwości co do prawdy powstają wskutek nieprawidłowych sformułowań, a te z kolei mogą być konsekwencją braku wiedzy. Rzecz w tym, aby tezy formułować tak, żeby były weryfikowalne.
Pierwsza uwagado wszystkich dyskutantów: zgódźmy się, że w polityce i ekonomii nie ma „złotych kluczyków”. Teza, że JOW rozwiązałyby wszystkie polskie problemy jest niepoważna. To czego można bronić w sposób poważny, to teza, że wprowadzenie JOW znacznie ulepszyłoby polską demokrację, że korzyści zdecydowanie przeważyłby zjawiska negatywne (które też się muszą pojawić, bo pojawiają się w każdym praktycznym rozwiązaniu).
Druga uwaga: nie ma dwóch jednakowych państw; nie ma dwóch jednakowych społeczeństw. Rozwiązanie, które sprawdza się w jednych warunkach, może okazać się zupełnie nieprzydatne w nieco innych warunkach. Więcej – w pewnych warunkach znakomite teoretycznie rozwiązanie może przerodzić się w swoją parodię. Historia polityki i ekonomii dostarcza aż nadto przykładów.
W przypadku JOW, zgodnie z logiką, zachodzić musi jedna z trzech następujących możliwości:
1) Wprowadzenie JOW znacznie ulepszyłoby polską demokrację; korzyści zdecydowanie przeważyłby zjawiska negatywne;
2) Wprowadzenie JOW niczego zasadniczego by nie zmieniło albo zmiany negatywne zrównoważyłby pozytywne;
3) Wprowadzenie JOW w Polsce spowodowałoby jeszcze większe patologie w naszym życiu politycznym.
To, że wyróżniłem trzy możliwości, nie oznacza, że stosuję tu logikę trójwartościową. Po prostu z góry dopuszczam sytuację, w której nie byłbym w stanie zakwalifikować jej do jednej z dwóch skrajnych możliwości. Sformułowania nie są zbyt ścisłe celowo – dzięki temu po wystąpieniu konkretnej sytuacji łatwiej ją zakwalifikować do jednego z trzech przypadków. Może się oczywiście zdarzyć sytuacja na pograniczu 1) i 2) lub 2) i 3), ale sformułowania są takie, że obejmują wszystkie możliwości (chyba, że jakąś istotną możliwość pominąłem; wtedy popełniłem logiczny błąd).
Praktyczna logika (nieformalna) polega właśnie na analizie możliwości, a to co przedstawiłem to najprostszy element takiej analizy na przykładzie JOW. Zauważmy, że tu już nie ma miejsca na „twoją prawdę” i „moją prawdę”, na żaden postmodernistyczny bełkot. Tylko jedna z możliwości może być prawdziwa, i przekonalibyśmy się która, gdybyśmy JOW wprowadzili. To byłby bezpośredni dowód: odpowiedni eksperyment, z odpowiednio uściślonymi warunkami. Byłby to jednak eksperyment na żywym ciele. Żadnej ze wskazanych tu możliwości nie da się udowodnić a priori w matematycznym (lub formalno-logicznym) sensie. Można jedynie przytaczać argumenty na rzecz danej tezy, wskazujące, że ta a nie inna możliwość jest bardziej lub zdecydowanie bardziej prawdopodobna niż inne.
W przypadku dyskusji o JOW więcej jest chyba poważnych argumentów przeciw – wielce prawdopodobna wydaje się teza 3. I tego faktu, że jest to (niestety) wielce prawdopodobna możliwość, i są na to poważne argumenty, zwolennicy JOW ignorować nie mogą. Być może uściślenie tez, wskazanie bardziej konkretnych rozwiązań w naszych polskich warunkach oraz pokazanie, że tych konkretnych rozwiązań większość istotnych kontrargumentów się już nie ima umocniłoby stanowisko propagatorów JOW.
To czego z pewnością powinni unikać zwolennicy JOW, to argumenty o charakterze retorycznym (odwołujące się do emocji zamiast do faktów i logiki), takie np. jak to, że Kaczyński nie popiera JOW, bo chodzi mu o władzę. Tego typu argumenty, wśród poważnych dyskutantów, podważają tylko zaufanie do całości rozumowania. Takie argumenty dobre są w kłótniach, w przemówieniach, na trybunie sejmowej (niestety), na wiecu w jednomandatowym okręgu wyborczym (też!) – tam gdzie chodzi o przekonanie jak największej grupy ludzi, o zjednanie sobie maksymalnie wiele głosów – a nie na Salonie 24, gdzie chodzi, mam nadzieję, o racjonalną dyskusję.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka