Katastrofa smoleńska podzieliła Polaków. Spory o przyczyny i rzeczywisty przebieg katastrofy dzielą członków rodzin i przyjaciół. Główny problem to brak ustalonych faktów. Dyskusje są manifestami wiary lub niewiary w różne tezy i teorie oraz w opinie przeczących sobie ekspertów. Rozumiem, że „dobro śledztwa” nie pozwala na przedwczesne ujawnienie poczynionych ustaleń. Jednakże w przestrzeni publicznej krąży tyle kłamstw na ten temat, powtarzanych cynicznie nawet z trybuny sejmowej, że dla obniżenia temperatury sporu, przynajmniej te najbardziej ogólne kłamstwa, które nie wymagają żadnego „przedwczesnego ujawniania ustaleń”, należałoby publicznie i autorytatywnie zdementować.
Oto mój spis smoleńskich kłamstw, które dzielą Polaków, bo wielu z nich w dobrej wierze powtarza te kłamstwa za politykami, „ekspertami” i „dziennikarzami”, Według mojej najlepszej wiedzy są to kłamstwa. Jeśli ktoś potrafi wskazać, że się mylę w którymkolwiek punkcie, lub dany punkt uzupełnić (najlepiej wskazując odpowiednie źródła), chętnie skoryguję moją tezę. Proszę tu blogerów o pomoc, bo myślę, że z taką dokładniej sprawdzoną listą można będzie jeszcze coś sensownego zrobić.
1. Samolot rządowy w ogóle nie powinien wystartować w takiej pogodzie. Z tego co mi wiadomo nawet samoloty rejsowe stratują i lądują w warunkach bardzo złej widoczności, podczas burz i śnieżyc; oczywiście na odpowiednio wyposażonych lotniskach. Natomiast loty specjalne kierują się innymi zasadami, wśród których są zarówno zasady podwyższonego bezpieczeństwa, jak i podwyższonych możliwości. Sprawdzenie, czy są możliwości lądowania, polegające na zejściu na wysokość decyzyjnąmiało charakter rutynowy. Cytuję za TVN24, tuż po katastrofie: „Cztery podejścia do lądowania, to zdaniem ekspertów o dwa za dużo. Według specjalistów, można wykonać maksymalnie dwa zajścia i jeśli drugie także się nie uda, należy lądować gdzie indziej.” *
2. Samolot prezydencki. To określenie powtarzane jest nieświadomie przez wielu dyskutantów (niektórzy mają tu na myśli jedynie fakt, że na pokładzie był Prezydent). Jednak niektórzy zdają się używać tego właśnie określenia, żeby uniknąć prawidłowej nazwy: „samolot rządowy”. Ta nazwa wskazuje bowiem jednoznacznie odpowiedzialnych za przygotowanie i zorganizowanie lotu, za jego bezpieczeństwo, wskazuje tych, których w pierwszym rzędzie należy za tę katastrofę rozliczać.
3. Piloci byli słabo wyszkoleni i niedoświadczeni.Mimo wielu (słusznych) zastrzeżeń, jakie można postawić systemowi szkolenia pilotów, mimo braków w tym systemie, polscy piloci ciągle należą do światowej czołówki. Kapitan Protasiuk „był pilotem klasy mistrzowskiej, posiadał pierwszą klasę pilota wojskowego, uprawnienia do wykonywania lotów w dzień i w nocy wg procedur IFR przy warunkach IMC w charakterze dowódcy załogi na samolotach Tu-154M i Jak-40, a także uprawnienia pilota doświadczalnego III klasy samolotu Tu-154M. Jego ogólny nalot wynosił 3531 godzin, na samolocie Tu-154M 2907 godzin, w tym 445 godzin na stanowisku dowódcy” (cytat za Wikipedią). Oprócz tego wymienia się szereg wyróżnień i zasług sprawiających, że do czasu katastrofy miał opinię jednego z najlepszych polskich pilotów wojskowych.
4. Za decyzję o podejściu do lądowania całkowitą odpowiedzialność ponosi pilot. W przypadku lotu wojskowego decyzja należy do kontrolera lotu. Bez względu na to, jaki status miał lot (a jaki miał status i kto go nadał, to osobna kwestia), kontrolerzy mogli zamknąć lotnisko i już z tego powodu ponoszą częściową odpowiedzialność. (Wśród wielu sprzecznych wypowiedzi płk. Klicha, ostatnio usłyszałem, że „kontrolerzy mieli prawo i obowiązek zamknąć lotnisko”).
5. Nie było innej możliwości sposobu badania katastrofy. Musieliśmy przyjąć załącznik 13 do konwencji chicagowskiej. To jest kłamstwo przeczące zdrowemu rozsądkowi. Sugeruje się, że nie było innych możliwości prawnych (co też nie jest prawdą). Nawet jeśli by nie było, to ponieważ mieliśmy do czynienia z wydarzeniem bez precedensu można było nalegać na odpowiednie bezprecedensowe postępowanie w tej sprawie. To tylko kwestia woli politycznej.
6. Rosjanie prowadzili rzetelne i obiektywne śledztwo.To kłamstwo, które funkcjonowało obok innych przez długi czas, zostało już zdemaskowane. Zrobili to sami Rosjanie. Czy inne kłamstwa też zdemaskują w końcu Rosjanie (taka groźba pojawiła się już w wypowiedzi jednego z ich przedstawicieli).
Gdyby naszym władzom zależało na obniżeniu temperatury sporu i szybszemu przybliżeniu się do prawdy, mogłyby już teraz usunąć z przestrzeni publicznej te kłamstwa, rozstrzygnąć spory w tych punktach. Wystarczyłoby, na przykład, zorganizowanie konferencji prasowej ekspertów ministra Millera, na której ustosunkowaliby się oni jednoznacznie do tych kwestii i do innych, które nie wymagają „przedwczesnego ujawniania szczegółów śledztwa”. Tu nie chodzi o to, że w ten sposób przekonaliby całą opinię publiczną. Ale jasne i oficjalne zajęcie stanowiska w tych sprawach miałoby pewną moc dowodową, i znacznie zawężyłoby zakres racjonalnego sporu.
Na takiej konferencji chciałbym też usłyszeć jasne odpowiedzi na pytania takie jak: Czy brak reakcji pilotów na sygnały „pull up” był reakcją w tych warunkach normalną? Czy prawdą jest, że lot 10 kwietnia pozbawiony był statusu „head” (w przeciwieństwie do lotu 7 kwietnia) i kto podjął taką decyzję? Czy jest rzeczą normalną i jak to wytłumaczyć, że jedna trzecia samolotu zniknęła rozpadając się na drobniutkie cząsteczki? Czy jest rzeczą normalną, że tak ciężka maszyna straciła skrzydło w zetknięciu z brzozą?
Znam odpowiedzi na te pytania, ale nie jestem do końca pewny, czy są one prawdziwe (problem w tym, że różni wypowiadający się „eksperci” też działają pod „presją polityczna” i podejrzewam, że są na tę presję znacznie mniej odporni, niż piloci wojskowi). Oficjalne wypowiedzi ekspertów w imieniu rządu miałyby tu znacznie cięższą wagę.
* blogerowi Józuś dziękuję za przypomnienie tego źródła
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka