jan mak jan mak
3285
BLOG

Dowód na istnienie UKŁADU (dr. Maliszewskiemu w odpowiedzi).

jan mak jan mak Polityka Obserwuj notkę 72

Sądziłem, że teza o nadmiernym (patologicznym) wpływie postkomunistycznego establishmentu na życie publiczne w Polsce nie wymaga dowodu. Tymczasem, po wymianie zdań z dr. Maliszewskim, przekonałem się, że wymaga ona -- najpierw -- wyjaśnienia. Na moje pytanie:

"Czy Pan twierdzi, że Polska jest takim wyjątkowym krajem, w którym nie ma żadnego (mniej lub bardziej ukrytego) establishmentu wpływającego (lub próbującego wpływać) na sprawy publiczne poza demokratycznymi mechanizmami?"

dostałem odpowiedź (dr Maliszewski wolał mówić o "grupie"):

"...podsumowując - nie wiem, czy jest, a jeśli jest, to w 2010 ja nie dostrzegam dowodów jej istnienia."

a wcześniej:

"mnie np. interesuje to, jak wyborcy PiS radzą sobie z faktem, iż w czasie, gdy partia ta doszła do władzy nie pokazała owego "układu", nie udowodniła w jakikolwiek sposób swoich tez na temat elit... stąd - postulaty te należy uznać za mit, albo przekręt marketingowy."

oraz bardziej konkretnie:

"Jarosław Kaczyński nigdy nie dowiódł swoich tez, chociaż miał możliwość;

jeśli nie ma faktów, to wówczas jest mit..."

Sądzę, że niezgoda w tej materii wynika, po części z nieporozumienia i rzecz warto wyjaśnić. Po pierwsze, oczywiste jest, że z tego, iż Jarosław Kaczyński nie dowiódł jakiejś tezy, nie wynika, że teza ta jest fałszywa. Po drugie, o jakim dowodzie mówimy: dla wielu ludzi uważnie obserwujących scenę polityczną wściekły i totalny atak na rząd Kaczyńskiego, ze wszystkich możliwych stron, był już wystarczającym dowodem, jeśli nie istnienia układu, to tego, że jednak coś jest na rzeczy. Owszem, niewiele zdążył odsłonić Jarosław Kaczyński w ciągu kilkunastu miesięcy urzędowania, ale wydaje się, że nawet o tym, co zdążył publiczność (razem z dr. Miklaszewskim) szybko zapomniała. Bo czyż nie zapomnieliśmy już jakże wymownego filmu o delikwentach dziwnie krążących po hotelowych korytarzach? O „niezwykłym” romansie posłanki z agentem Tomkiem? O imponującym zbiorze "prezentów" świetnie ustawionego doktora G.? O dziwnym jak by nie było samobójstwie niewinnej rzekomo posłanki? Mało?

Oczywiście, zawsze można powiedzieć (złośliwie i z satysfakcją), że Kaczyński „wykrył układ tylko we własnych szeregach”. Ale można też powiedzieć, że pokazał, jak ten układ łatwo przenika we wszelkie struktury władzy! Czyż te fakty, a wcześniej także: Sobotko, Jagiełło, Długosz, Pęczak, Rywin i Michnik, Kwiatkowski i Czarzasty, zabójstwa Papały i Olewnika, wyznania Oleksego, a później Miro, Rychu i Zbychu -- nie stanowią dowodu patologicznych powiązań i mechanizmów w polskim życiu publicznym? Oczywiście, można odpowiedzieć -- nie! to tylko lokalne wynaturzenia. Ale w takim razie o jakim dowód chodzi dr Maliszewskiemu?

Przecież komisja Rywina, i wszystkie dalsze komisje też nigdy nie udowodniły swoich tez -- "chociaż miały możliwości! -- i czy to znaczy, że wszystko to mity?! Panie Doktorze! Bój się Pan Boga! A nade wszystko -- ja Pana pytałem poważnie o strukturę i pochodzenie polskiego establishmentu, o głębsze mechanizmy polskiej polityki, a Pan mi na to -- o Jarosławie Kaczyńskim (toż to prawie jak w audycji p. Olejnik -- a Pan jest przecież naukowcem, i do tego młodym!). Zostawmy więc na chwilę w spokoju najpopularniejszego polskiego polityka i spróbujmy spojrzeć na sprawę z punktu widzenia logiki.

*

Politycy, osoby publiczne, artyści i prominentni uczeni, osoby niepubliczne, ale bogate, pojawiające się na rautach lub niektórych imprezach, mające bliskie znajomości z politykami, szefowie wielkich firm, mediów, znaczący przedsiębiorcy, przedstawiciele lokalnych układów, mający znajomości z figurami centralnymi, i cała kręcąca się wokół tego drobnica --- wszystko to stanowi bez wątpliwości pewien UKŁAD, pewną strukturę powiązań, grupę osób mającą znacznie większy wpływ na bieg spraw publicznych, niż pozostała (przytłaczająca liczbowo) większość! PRAWDA?

Istnienie TEGO układu wynika z definicji. Definicja wyodrębnia tylko pewien społeczny fenomen. Jedyna jak na razie teza, którą z tym układem związałem, to "znacznie większy wpływ na bieg spraw publicznych, niż ma pozostała większość!" PRAWDA? W tym sensie, Panie doktorze, jest Pan (nieświadomym?) elementem tego układu, i ja chyba też -- tyle że bardziej świadomym. Mówię „chyba” bo takie pojęcie „układu” jest nieostre (jak wszelkie pojęcia w naukach społecznych), a granice tego socjologicznego obiektu mają -- mówiąc bardziej obrazowo -- rozmyte brzegi.

Przy tego typu pojęciach (obiektach) dobrze jest wyodrębnić twarde jądro. W tym przypadku: tych którzy w tym układzie są naprawdę znaczący. Twarde jądro też jest obiektem nieostrym, ale można mu przypisać z większą pewnością różne cechy i właściwości. Nazwijmy to jądroestablishmentem. Istnieje on, znowu, na podstawie definicji (i nie potrzeba Jarosława Kaczyńskiego, żeby istnienia establishmentu dowieść). Jedną z jego dość oczywistych właściwości jest to, że większość członków tego establishmentu ma korzenie w komunizmie (w PRL-u rozpoczynali swoje biznesy lub kariery, w PRL-u tworzyli podstawy swojej pozycji w dzisiejszym układzie). To chyba oczywiste fakty? (Zakładam, że tu Pan nie zaprzeczy -- bo jeśli zaprzeczy, to mogę już tylko zdrowia życzyć). Dlatego naturalną rzeczą i uprawnioną jest nazwać ów establishment III RP --establishmentem postkomunistycznym.

Z wielu charakterystycznych cech establishmentu III RP, które można wskazać, podam przykładowo tylko kilka. Establishment ten chroni fałszywy obraz PRL-u, nie pozwala na jego zdemaskowanie, blokuje prace nad (zbyt dogłębnym) badaniem najnowszej historii. Opanował już prawie wszystkie media. Zachowując pozory demokracji, stara się utrzymać brak rozeznania i mętlik w głowach Polaków (jakość programów i komentarzy!). Blokuje rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Osłabia możliwości organów kontrolnych państwa. (Na razie nie mówię o przyczynach, mówię o możliwych do zaobserwowania ogólnych faktach). 

Argument, że nie wszyscy członkowie establishmentu działają w tym samym kierunku (np. dr Maliszewski stara się przedziwdziałać) jest chybiony. Tak już jest z pojęciami nauk społecznych: gdy mówimy np. „innwestorzy wyprzedają akcje”, to nie znaczy, że wszyscy wyprzedają, są też tacy co skupują -- ale liczy się wypadkowa! Taką wypadkową da się zaobserwować, bez wskazywania konkretnych ludzi, którzy działaniami kierują lub je inspirują. Więcej, żaden kierowniczy ośrodek nie musi istnieć, żeby wypadkowa działań grupy społecznej była dość jednoznaczna i łatwa do zaobserwowania. Przyczyn można poszukiwać w wypadkowej interesów członków tej grupy -- i to jest właśnie robota dla poważnego naukowca.

Ja, jako uważny, ale amatorski obserwator sceny politycznej, stwierdzam jedynie ogólne fakty i stawiam hipotezę. Fakty są takie, że państwo polskie działa źle. Nie takich osiągnięć, nie takiego stanu państwa spodziewaliśmy się po 20 latach niepodległości. Hipoteza jest taka, że główną siłą hamującą jest jest postkomunistyczny charakter, pochodzenie i struktura establishmentu III RP.

Nie będę tego dowodził. Zbadanie jaki jest wpływ postkomunistycznego charakteru establishmentu na życie społeczne i ekonomiczne w III RP to zadanie dla dr. Maliszewskiego i innych młodych odważnych naukowców. Jarosław Kaczyński zjawisko to nazwał UKŁADEM. Miał po temu swoje powody, można próbować uzasadnić wybór takiej nazwy. Z politycznego punktu widzenia nazwa ta była jednak chyba niezbyt trafna i niezbyt szczęśliwa, bo sugerowała jakieś zaplanowane współdziałanie, jakieś kierownictwo, jakąś zmowę. Nawet jeśli takowe by istniały (logicznie nie jest to wykluczone), to szansa na szybkie wykrycie i zdemaskowanie tego jest bliska zeru. Dlatego ja wolę nazwać to RAKIEM, bo bardziej przypomina to raka: daje przerzuty, zaraża zdrowe komórki, powoduje łatwe zapadanie na wszelkie choroby, i niezwykle utrudnia ogólne leczenie. Polska cierpi na raka postkomunistycznego establishmentu.

Hipotezy w dziedzinie nauk społecznych nie da się udowodnić przez zdemaskowanie 100 lub 500 łobuzów. Hipotezy takiej dowodzi jej siła wyjaśniająca i przewaga w tym względzie nad innymi konkurencyjnymi hipotezami. Twierdzę, że żadna inna hipoteza w tej dziedzinie nie tłumaczy tak wiele zjawisk. W każdym bądź razie jest to bardzo poważna hipoteza, a jeśli jest ona prawdziwa, to wiele komentarzy i analiz politycznych, które ignorują patologiczny wpływ postkomunistycznego establishmentu, ma bardzo naiwny i powierzchowny charakter (żeby nie powiedzieć „salonowy”).

Dr Maliszewski może oczywiście tej hipotezie zaprzeczyć; twierdzić, że w Polsce wcale nie jest tak źle i że wpływ establishmentu nie jest patologiczny (że jest normalny, taki jak w innych krajach). Wtedy mogę jeszcze zaproponować inny dowód (dla szczególnie ciekawych prawdy!). Niech dr Maliszewski zacznie po prostu badać naukowo strukturę i korzenie establishmentu III RP, i niech zacznie się swoimi odkryciami w tym zakresie dzielić z czytelnikami i widzami. Wtedy -- śmiem twierdzić -- istnienie „układu” szybko poczuje na własnej skórze.

jan mak
O mnie jan mak

Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (72)

Inne tematy w dziale Polityka