Napaść Rosji na Ukrainę i niewiarygodne akty ludobójstwa ze strony Rosji, ustawiły w nowym świetle problem katastrofy smoleńskiej. Argument, że Putin nie byłby zdolny do takiej cynicznej zbrodni, do przygotowania i spowodowania katastrofy polskiego samolotu rządowego, upadł. A przy powszechnym braku wiedzy ten właśnie argument był decydujący dla wielu ludzi — że to niemożliwe w XXI wieku. Okazało się niestety możliwe!
Chyba dla nikogo myślącego racjonalnie nie ulega wątpliwości, że z powodów politycznych katastrofa smoleńska nie doczekała się śledztwa na odpowiednim poziomie, niezależnego od polityki i w pełni profesjonalnego. Faktem jest, że Tusk oddał śledztwo Rosjanom, co wobec natury rosyjskiego reżimu, prowadziło do z góry wiadomego wyniku. Tutaj najbardziej prawdopodobne wyjaśnienia jest takie, że Tuskiem kierował strach i polityczne kalkulacje. Śledztwo rosyjskie było zgodnie z przewidywaniami skandaliczne, oficjalne śledztwo polskie odbywało się ewidentnie według wytycznych, żeby rezultaty nie różniły się istotnie od tego, co ogłosi Rosja, a niezależne śledztwo prowadzone przez kręgi związane z PiS rozbiło się o istotny brak dostępu do materiału dowodowego i zbyt duży wpływ czynnika politycznego. Macierewicz kierując powołaną w tym celu komisją popełnił zasadnicze błędy. W tej sytuacji zdyskredytowanie ustaleń ekspertów Macierewicza przez tzw. niezależne media nie stanowiło większego problemu. W oczach połowy społeczeństwa działania komisji Macierewicza zostały skutecznie ośmieszone.
PiS powinien przyjąć do wiadomości, że próba niezależnego zbadania katastrofy smoleńskiej pod kierownictwem Antoniego Macierewicza skończyła się porażką.
Poglądy na przyczyny katastrofy smoleńskiej rozkładają się dziś zgodnie z głębokim podziałem politycznym w Polsce i utrwalają ten podział. Teraz pojawiła się szansa na częściowe przynajmniej wyjaśnienie i zmienienie tego podziału, przede wszystkim na podstawie ewentualnej wiedzy Amerykanów, którą zechcą się w obecnej sytuacji podzielić. Rzecz w tym, że sprawa jest politycznie niezwykle wrażliwa i nieroztropne działanie może przynieść tu skutki odwrotne od zamierzonych. Polscy obrońcy rosyjskiej prawdy będą chcieli z pewnością wykorzystać fakt, że prezes Kaczyński ma do sprawy podejście bardzo emocjonalne i bardzo łatwo może tu popełnić błąd.
Trzeba zdać sobie sprawę, że tak jak strony patriotyczno-prawicowej nie przekonają dziś żadne, choćby najmądrzejsze tłumaczenia ekspertów skompromitowanych udziałem w propagandzie Tuska, tak strony liberalno-demokratycznej nie przekonają żadne ekspertyzy naukowców kojarzonych z Macierewiczem lub z PiSem. Sam argument, że jednak Putin zdolny był do takie zbrodni, połączony z rzetelną próbą wskazania wątpliwości i dowodów oraz racjonalną hipotezą przebiegu zamachu, nie wystarczy do zmiany opinii istotnej części polskiego społeczeństwa na ten temat. Natomiast dostarczenie tych argumentów przez TVP, prezesa Kaczyńskiego lub kogokolwiek powiązanego z partią rządzącą będzie wręcz przeciwskuteczne. Takie są realia. Istnieje groźba, że "odgrzewanie tematu smoleńskiego" w takiej nieprzekonującej formule, umocni wręcz antypisowskie nastroje w opozycyjnym elektoracie i zniechęci nawet część umiarkowanego elektoratu PiS. Na to liczy dziś totalna opozycja.
Moim zdaniem, warunkiem koniecznym do tego, żeby w ogóle warto było podejmować ofensywę w sprawie katastrofy smoleńskiej jest to, że Amerykanie mają nieujawnioną wiedzę i zechcą się nią teraz podzielić. A jeśli tak, to powinni to uczynić ustami własnych ekspertów, na łamach własnych mediów. Jedyne co może i powinna uczynić strona polska, to usilnie o coś takiego zabiegać.
Jeśli jednak Amerykanie nie mają takiej wiedzy albo nie zechcą się "mieszać w polskie spory", to najbardziej rozsądną postawą jest pozwolenie, aby nowe dla wielu widzenie Rosji umacniało się, a wątpliwości w sprawie przyczyn katastrofy same się rodziły i dojrzewały. Maksimum co można uczynić, to zacząć rozpowszechniać w możliwie umiarkowany sposób racjonalną hipotezę zamachu, podkreślając wszakże, że niestety wobec braku wystarczającego materiału dowodowego jest to ciągle hipoteza. Wtedy po pewnym czasie stanie się może hipotezą numer jeden, najbardziej prawdopodobną.
Wiem, że dla ludzi przekonanych o zamachu brzmi to niezwykle kunktatorsko. Ale takie są obecnie realia, których politycy nie powinni ignorować.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka