Jarosław Kaczyński ma trzy agentki, których zadaniem jest sprzątanie po błędach Naczelnika.
Problem w tym, że wbrew opiniom najzagorzalszych fanów, i najwścieklejszych przeciwników, Naczelnikowi też zdarzają się błędne decyzje, które wymagają działań niwelujących ich złe skutki. To że Naczelnik stoi o klasę lub dwie klasy wyżej od innych przedstawicieli polskiej polityki, nie zmienia znanego faktu, że errare humanum est i żaden człowiek nie jest wyjęty spod tego prawa. A wygląda na to, że szczególnie ostatnio Naczelnik nie miał farta.
Na szczęście ma swoją tajną broń: Lempart, Wielgus i Jachirę. Jedna powala siłą jęzora, druga poraża prezentacją swojego intelektu, a trzecia sprowadzaniem wszystkiego do poziomu piaskownicy. We trzy błyskawicznie każdy obywatelski protest zamienią w uliczną rozróbę, z którą nikt przyzwoity, albo myślący, albo poważny, nie będzie chciał się identyfikować. Póki Naczelnik ma swoje "aniołki", możemy spać spokojnie.
Szczególnie, że oprócz aniołków, ma też cały tabun agentów ukrytych w ławach opozycji, mniej lub bardziej otwarcie pracujących na rzecz Naczelnika. Szczególną skutecznością wykazuje się tajny współpracownik Naczelnika o pseudonimie "Agent 003", ale jego nazwiska na razie nie ujawnię.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo