Ostatnie dwie notki poświęciłem emocjom. Oburza mnie fakt nierozliczenia komuny i tak wielkiego wpływu ludzi z korzeniami w komunie, w tym ludzi bez czci i wiary, na współczesne życie polityczne. Powodowany takimi właśnie emocjami, odważyłem się kiedyś wypowiedzieć posłuszeństwo komunie, i dlatego daję sobie prawo do publicznego wyrażania tego wzburzenia i tych emocji dzisiaj. Jednak w przeciwieństwie do wielu komentatorów moich notek oburzonych moim przypominaniem, że żyją wśród nas potomkowie oprawców z UB i stwierdzeniem faktu, że tacy ludzie są w awangardzie walki przeciwko PiS, potrafię wyłączyć emocje i ocenić sytuację chłodnym okiem, na podstawie faktów. Dziś notka o sytuacji przedwyborczej — chłodnym okiem logika.
Po pierwsze sondaże. Bardzo wiele osób nie przejmuje się sondażami w pełnym przekonaniu, że sondaże są skręcane i służą manipulacjom wyborczym. Owszem z takimi przypadkami mamy do czynienia, i nie są one dostatecznie piętnowane i karane (np. skutkującym brakiem zamówień z biznesu), jednak praktyka ostatniej dekady pokazała, że gdy się weźmie odpowiednio znormalizowaną średnią z sondaży, to całkiem dobrze przybliża ona rzeczywiste wyniki.
Pomijając sondaże robione na zlecenie sztabów (i do tego przez nowe na tym rynku firmy), manipulacje odbywają się w tej chwili głównie na poziomie nagłówków i komentarzy nie znających rzeczy lub zaangażowanych politycznie dziennikarzy. Na przykład, gdy w kolejnym sondażu poparcie dla Andrzeja Dudy spadło o 1,2 proc., a nagłówek grzmi "Poparcie dla Andrzej Dudy spada!" to jest to manipulacja, i w rzeczy samej kłamstwo. Bo na podstawie jednego czy dwóch sondaży nie da się ustalić, czy takie wahnięcie o 1-2 proc. to wynik naturalnego błędu pomiaru, czy element jakiejś trwałej tendencji.
Wyciągając prawidłowe wnioski z przedwyborczych sondaży sondaży można śmiało stwierdzić, że wybory 28 czerwca wygra Andrzej Duda z wynikiem 42% (+-3), a drugie miejsce zajmie Rafał Trzaskowski z wynikiem 30% (+-3). Nic specjalnego 28 czerwca się nie zdarzy, jeśli tylko nie zdarzy się coś przed samymi wyborami, co radykalnie zmieni nastawienie wielu wyborców. Drugą przyczyną wyraźnego odstępstwa od rezultatów sondaży może być istotna różnica w mobilizacji elektorów: procent tych deklarujących poparcie, którzy rzeczywiście pofatygują się do urn. Wydaje się, że w wyborach do PE i na Prezydenta Warszawy mieliśmy do czynienia ze znaczącą różnicą mobilizacji elektoratów. Teraz można zakładać, że mobilizacja w różnych elektoratach będzie na podobnym poziomie.
Jeśli chodzi o sondaże dotyczące drugiej tury, to są one w tej chwili mniej wiarygodne, bo decyzje w tej sprawie mogą ulec zmianie w zależności od wyników pierwszej tury. Jednak na dziś przyjąć trzeba, że będą to niestety wyniki plus minus 50%.
Dlaczego niestety? Po pierwsze dlatego, że zwycięstwo jest wtedy w dużym stopniu kwestią przypadku, przechylenia się szali na tą lub na tamtą stronę. Gdy mamy do czynienia z wyborem cywilizacyjnym dwóch radykalnie odmiennych ideologii, a jednocześnie z wyborem trzech lat współpracy rządu z Prezydentem lub trzech lat wojny, to zgoda na to, żeby spór rozstrzygnął przypadek, omalże rzut monetą, jest trudna do zaakceptowania.
Po drugie dlatego, że gdyby wyborcy mieli do dyspozycji rzetelną informację dostarczaną przez w miarę obiektywne media, to wybór nie balansowałby na granicy 50/50. Jakie są bowiem najważniejsze fakty (które każdy może sam sprawdzić sięgając do profesjonalnych źródeł międzynarodowych — ale rzadko kto to robi).
1. Gospodarka. Obecny rząd ma nieporównywalnie lepsze wyniki ekonomiczne niż rządy PO. Głębsza analiza pokazuje, że PiS ma znacznie lepsze kadry zarządzające gospodarką niż PO. Owszem jest wiele przypadków nagannych i godnych krytyki. Takich przypadków trudno się ustrzec, ale ogólny bilans jest nieporównywalnie lepszy niż za rządów PO.
2. Finanse. Kolejna dziedzina, gdzie PiS przegonił PO o kilka długości. Bezprecedensowe uszczelnienie podatku VAT dało budżetowi ogromne oszczędności. Spadły wielokrotnie próby przestępstw finansowych i gospodarczych na szkodę państwa, bo potencjalni przestępcy wiedzą, że za rządów PiS ryzyko jest dużo większe.
3. Transfery socjalne. Transfery na skalę, o której za czasów PO można było tylko pomarzyć. I to wszystko w ramach utrzymującej się dyscypliny finansowej!
Jeśli chodzi o sferę gospodarczą wybór jest więc najzupełniej oczywisty, a ponieważ normalnie większość ludzi kieruje się zasadniczo czynnikiem ekonomicznym przy swoich wyborach — gdyby media podawały rzetelną informacje na ten temat, wybory byłyby rozstrzygnięte. Niestety, w Polsce AD 2020 znaczna część ludzi jest ofiarami wielkiego medialnego oszustwa.
4. Jedyną sferą, gdzie można szukać argumentów przeciwko kontynuacji rządów PiS jest sfera ideologii: że PiS rzekomo niszczy demokrację. Otóż jest to teza co najmniej dyskusyjna: bo ja na przykład broniłbym tezy, że to opozycja niszczy demokrację, że nasza opozycja jest dziś jawnie antydemokratyczna. Cała narracja o łamaniu praworządności i wprowadzaniu dyktatury jest elementem szerszego sporu światopoglądowego i ideologicznego, pod który polska opozycja podłącza się nie mając społeczeństwu nic innego do zaoferowania.
Tutaj jedyną rozsądną i zrozumiałą postawą jest stwierdzenie, że dla kogoś ważniejsze jest, żeby Polska podążała droga lewicowo-liberalnej rewolucji, niż stan gospodarki. To przynajmniej rozumiem, chociaż uważam za niemądre i naiwne. Rzeczywiście pod dalszymi rządami PiS nie można spodziewać się podążania tą drogą — raczej wręcz przeciwnie. Każda inna postawa antyrządowa motywowana ideologicznie wynika z niedoinformowania lub niezrozumienia tego, co się w Polsce dzieje.
5. Oczywiste też jest (powinno być), że wybór, który stanie przed Polakami 12 lipca, to wybór: 3 lata współpracy Prezydenta z rządem lub 3 lata wojny na górze? Któż rozsądny wybierze tę drugą opcję oprócz zacietrzewionych ideologicznie aktywistów?
Przyznam, że za największą porażkę Prawa i Sprawiedliwości uważam to, iż nie zadbano, aby powyższe fakty dotarły do całego społeczeństwa: nie zapewniono prawa wszystkich obywateli RP do bycia rzetelnie poinformowanym. Bez zagwarantowania tego prawa trudno w ogóle mówić o dobrze działającej demokracji.
Oczywiście nie wszyscy przeciwnicy rządów PiS to ludzie niedoinformowani lub ofiary propagandy. Szacuję, że 10-20% Polaków jest przeciwko rządom Prawa i Sprawiedliwości z uwagi na własny dobrze pojęty interes (lub interes rodziny). Owszem (i niestety) dość duża część Polaków ma rzetelny ekonomiczny i społeczny powód, żeby wróciło to co było (w tym zdecydowana większość tych, którzy swoją dzisiejszą pozycję społeczną zawdzięczają korzeniom w PRL).
Niewielka cześć (mniej niż 10%) to autentyczni wyznawcy lewicowych ideologii, których gospodarka nie obchodzi (najczęściej niewielkie mają o niej pojęcie), a ważniejsza jest dla nich realizacja kolejnej lewicowej utopii. Druga niewielka część to wyznawcy prawicowych ideologii, dla których PiS i każda nieradykalna prawica jest największym wrogiem. Ci zagłosują przeciwko Dudzie, żeby odmrozić sobie uszy.
Tych, którzy gdyby mieli pełną informację, głosowaliby na PiS, a będąc ofiarami propagandy TVN-GW, głosują przeciw własnym interesom, szacuję na około 25% (biorących udział w wyborach). Zamiast rozgrywki 75:25 i wygranej Andrzeja Dudy w pierwszej rundzie czeka nas rozgrywka 50:50 w drugiej rundzie, festiwal kłamstw i oszczerstw, i duża rola przypadku w fundamentalnym dla Polski wyborze.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka