Podział na sędziów swoich i pisowskich wprowadziła totalna opozycja. Nazwę "totalna" też sama sobie nadała. Więc proszę mnie nie ganić za skrótowe określenie w tytule. A teraz do rzeczy.
1 maja, nieoceniona w swej rzetelności blogerka Wiesława opisała galerię portretów , które wiszą, a raczej jeszcze kilka dni temu wisiały w Sądzie Najwyższym. Każdemu przyzwoitemu człowiekowi włos jeży się na głowie, jeśli wcześniej o tym nie wiedział. Jak pracujący tam ludzi mogli paradować pod taką galeria i nikomu to nie przeszkadzało. 4 maja prof. Kamil Zaradkiewicz, p.o. prezesa SN, nakazał zdjęcie portretów prezesów SN z czasów komunistycznych tłumacząc, że reprezentują one najczarniejszy okres w historii sądownictwa polskiego, z którym dzisiejszy wymiar sprawiedliwości ciągle się nie rozliczył i jeszcze się od tego okresu nie odciął.
W najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się rzecznik opozycyjnego sądownictwa i tzw. "wolnych sądów" sędzia Laskowski publicznie wystąpi w obronie zdjętych portretów i uzna to za próbę "wygumkowania naszej" historii. Ich historii. Donosi o tym onet. Dotychczas miałem prof. Gersdorf za postać pokroju Petru i Kidawy, którą jacyś spryciarze za jej plecami wypchnęli na prezesa. Ale okazuje się, że za plecami ten sam pokrój. Naprawdę najwyższy już czas mocno przewietrzyć to towarzystwo.
Ciekawe, czy któryś z salonowych obrońców totalnej opozycji będzie miał odwagę i koncept jak jeszcze można bronić tej postkomunistycznej skamienieliny. A może totalna opozycja powinna wreszcie wyjąć z szafy zakurzony czerwony sztandar i mocno wznieść nad swoimi głowami! To skąd czyje korzenie i skąd kto czerpie swoje wartości wyjaśnia jednak bardzo wiele w dzisiejszej polityce.
Zawodowo jestem matematykiem, informatykiem i logikiem. Od 1982 amatorsko zajmuję się publicystyką. Od 1992 działam też w sferze gospodarki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo