15 lat. Naprawdę cieszę się, że jesteśmy w Unii. Obecność w UE dała nam dużo, to wszyscy powtarzają i to jest prawda. Ale nikt nie mówi o tym i nie widzi tego, co Polska - poza Lewandowskim i Piątkiem - wnosi dziś do Europy. W rocznicę ja właśnie o tym.
Po pierwsze, Polska wnosi do Unii bezpieczeństwo. Jako jedno z niewielu państw inwestujemy intensywnie w obronność, wydajemy pieniądze, których inni wydawać nie chcą. Ściągamy na wschodnia flankę Amerykanów, czym narażamy się wielu, ale dzięki temu Unia staje się bardziej bezpieczna i stabilna. Dzięki temu, że my płacimy na obronność, np. Niemcy mogą płacić mniej, bo my budujemy bufor, który zabezpiecza także ich.
Niewielu naszych zachodnich sąsiadów uświadamia sobie, że dzięki naszemu wzmacnianiu wschodniej granicy Unii i NATO oni mogą czuć się bardziej bezpieczni, a cała Unia bardziej stabilna. Dzięki inwestycjom w Polsce chaos wywołany ewentualną dalszą agresją Putina na inne kraje naszego regionu staje się mniej realny. Co ważne - w Polsce jest cicha ponadpartyjna zgoda dotycząca zwiększania wydatków na bezpieczeństwo.
Po drugie, Polska wnosi rosnący rynek. Miejsce do inwestowania i zbywania towarów. Dla naszych zachodnich sąsiadów wsparcie Polski we wchodzeniu do Unii było znakomitą inwestycją. Dziś jesteśmy jednym z kilku najważniejszych partnerów handlowych Niemiec, na czym gospodarka tego kraju zyskuje. Polacy mają coraz większą siłę nabywczą, są coraz lepiej wykształceni, coraz więcej wydają w kraju i za granicą, coraz więcej podróżują. Od upadku komunizmu do ostatnich lat największy wzrost PKB na głowę mieszkańca spośród wszystkich państw OECD był właśnie w Polsce. Nasza zamożność jest niższa niż Niemców, Francuzów, czy Brytyjczyków, ale potencjał i nieustanny wzrost jest tutaj, a nie tam. I ciągle rośniemy, niezależnie od tego, czy rządzi u nas partia A, B czy C.
Po trzecie, trudniej mierzalne, ale widoczne, Polska wnosi entuzjazm i ducha przedsiębiorczości. Nigdzie indziej w Europie nie powstaje tyle firm, ludzie nie pracują tak ciężko jak w Polsce, bo nigdzie nie mają takiego głodu sukcesu i aspiracji, marzeń o poniesieniu poziomu życia. W przeciwieństwie do wielu biednych i rozwijających się państw na świecie u nas ten poziom nieustannie się podnosi. Dzieje się to i dzięki setkom tysięcy drobnych przedsiębiorców i dzięki wielkim firmom miedzynarodowym i rosnącej w sile coraz większej liczbie średnich i dużych polskich przedsiębiorstw, ale też dzięki dobrej zawziętości i ambicji przeciętnych Polaków marzących o większym mieszkaniu i lepszym samochodzie. W Warszawie ludzie nie chodzą po ulicach, ludzie tu biegają. Pracują w dwóch czy trzech miejscach naraz, dorabiają wieczorami, ciagle otwierają nowe sklepiki, bary i knajpy. Warszawa staje się też hubem startupowym. Podobnie zachowują się menadżerowie i właściciele dużych firm, z którymi często spotykam się w pracy. To nie są jeszcze syte, leniwe koty bogatego Zachodu. Oni maja ciagle ogień w oczach, bo chcą ten Zachód jak najszybciej dogonić. Wokół biura mojej firmy w jednym z warszawskich wieżowców powstaje w tej chwili piętnaście nowych, kilkudziesięciopiętrowych supernowoczesnych biurowców. To wnosimy do Europy.
Po czwarte, wnosimy zdrowy sceptycyzm i świeży punkt widzenia. Po okresie fascynacji wszystkim co zachodnie, przeciętny Polak, niezależnie od tego, czy głosuje za czy przeciw obecnemu rządowi, dostrzega także błędy popełniane przez dojrzałe gospodarki i demokracje, umie spojrzeć krytycznie na rzeczy i procesy, które w „starej Europie” uchodzą za dogmaty.
Po piąte, Polska wnosi zmniejszanie nierówności społecznych. To dziś jeden z najważniejszych problemów współczesnego świata. W Polsce te nierówności nie były dużo większe niż w rozwiniętych krajach, ale teraz - i to akurat zasługa obecnego rządu niekwestionowana nawet przez opozycję - te nierówności są zmniejszane. Ten trend jest bardzo ważny, bo poza zwykłą sprawiedliwością, to jest zdrowe dla gospodarki i zapewnia spokój społeczny. Mamy oczywiście od czasu do czasu strajki, jak ostatni protest nauczycieli, ale nie mamy zamieszek na ulicach i realnego społecznego buntu. Pamiętacie, kiedy ostatni raz na polskich ulicach palono opony, rzucano kamieniami? Ponad kilkanaście lat temu. Nie ma społecznego podłoża ku temu. Polska wnosi społeczny spokój do Europy.
Po szóste, trudne do uwierzenia, ale Polska wnosi polityczną stabilność. Mamy de facto dwa duże bloki polityczne, które niestety zwalczają się brutalnie i oczywiście wewnętrzne napięcie jest u nas bardzo wysokie, ale to napięcie nie zagraża porządkowi w Europie. Jeśli któregoś dnia, w wyniku tych, czy następnych wyborów, w Polsce zmienią się rządy, to z punktu widzenia Europy i świata, poza narracją i odmiennymi emocjami, nie zmieni się tak naprawdę wiele. Dalej Polska będzie chciała być w Unii i dalej będzie chciała być w NATO i wydawać pieniądze na obronność. Dalej Polska będzie wspierać przedsiębiorczość, nie zmieni się też trend zwiększania osłony socjalnej. W sprawach fundamentalnych z punktu widzenia Unii czy NATO, Berlina, Paryża czy Waszyngtonu nie grozi tu żadna rewolucja. Polska będzie dalej szła w tym samym kierunku. To we Francji, Austrii, Włoszech, Holandii, Wielkiej Brytanii, a nawet w Niemczech rosną w siłę radykalne, antyestablishmentowe, antyunijne ruchy polityczne. Nie w Polsce. W Polsce nie ma jednego poważnego gracza na scenie politycznej, których chciałby wyprowadzić Polskę z Unii, zbliżyć się do Moskwy, odwrócić od Ameryki. Polska wnosi stabilność.
Oczywiście wnosimy też dużo zamieszania, popełniamy wiele błędów i ciagle jesteśmy trochę dzikim krajem. Ale dziś było o tym, co dobre.
Bilans - w moim przekonaniu jest jednoznacznie pozytywny. Dla obu stron. Warto było to zrobić. 15 lat temu. Jeśli widzicie inne pozytywy - piszcie.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka