Zobaczyłem „Wołyń”. Film wstrząsający, dramatyczny, bolesny. Taki, po którym długo nie można powiedzieć słowa. Tak było i ze mną. Rzadko udaje się, żeby film dotyczący trudnego politycznego tematu był jednocześnie wielką sztuką. Przykład tego mieliśmy niedawno ze „Smoleńskiem” .
Nie mam wątpliwości - film Smarzowskiego jest wielkim dziełem artystycznym. Historia dziewczyny, jej miłości, której przeciwstawił się interes rodziców, wplątana w dramat wojny , rosnące napięcia polsko-ukraińsko-żydowskie zakończone krwawą rzezią, wywołuje tak wielkie emocje nie tylko przez ukazane okrucieństwa, ale przez ich bardzo ludzki wymiar. To jest dobre kino. Swoja drogą nie rozumiem, dlaczego w Gdyni „Wołyń” nie dostał głównej nagrody.
Jednak nie dlatego, że to sprawnie zrobiony film, obraz Smarzowskiego jest tak ważny i będzie miał daleko idące konsekwencje. „Wołyń” opowiada historię niemal przemilczaną, której baliśmy opowiadać się z powodów politycznych. Co prawda ukazało się na ten temat kilka książek i wiele tekstów, jednak mainstream (jeden i drugi) tę historię omijał. Omijał, bo tak bardzo wspieramy Ukrainę, tak bardzo jej niepodległość jest dla nas ważna, bo jesteśmy, czy chcemy być najważniejszym ambasadorem Ukrainy w świecie. To nawet zrozumiałe. Emocjonalnie i politycznie.
Ale na omijaniu trudnych tematów nie zbudujemy nic solidnego. Sam jestem admiratorem Ukrainy i cieszę się, że Polska była pierwszym państwem, który uznał państwa ze stolicą w Kijowie. Jestem dumny, że wspieraliśmy Majdan i pełen podziwu dla tych dzielnych Ukraińców, którzy na Majdanie walczyli o własną wolność, demokrację, godność. Nie mam problemu z tym, że setki tysięcy, czy milion Ukraińców pracuje w Polsce, uważam, że nasza współpracę musimy zacieśniać, powinniśmy nadal - i to intensywniej - pomagać Ukraińcom, bo to jest w naszym interesie.
Jednak, by zbudować dobre relacje, silne sąsiedztwo, przyjaźń, musimy przejść także przez rozmowę o najtrudniejszych sprawach z naszej, nieodległej przecież historii. Musimy budować na prawdzie. A prawda jest taka, że ukraińscy nacjonaliści dokonali rzezi na Polakach, dokonali ludobójstwa, które w swej formie trudno porównywać nawet z wielokrotnie większymi liczebnie mordami, jakich dokonali na nas Niemcy w tym samym czasie. To się zdarzyło. Były rozrywane ciała, były dzieci mordowane siekierami, była zwierzęca nienawiść i bestialstwo, które trudno sobie wyobrazić. Okrutne poniżanie, koszmarne zadawanie bólu i nieludzkie mordy dokonywane na sąsiadach, na ludziach, który żyli przez lata tuż obok, w sąsiednich wioskach. To wszystko się zdarzyło. Musimy to opowiedzieć i musimy z tym żyć.
Wielką wartością filmu Smarzowskiego jest to, że pokazał też przyczyny, źródła nienawiści. Rzeczywistość nie była biało-czarna. Lachy, polskie pany będące na tych terenach w mniejszości traktowały Ukraińców źle. Nie dopuszczali ich do pracy w urzędach państwowych, traktowali jak gorszą kategorię przeznaczoną do pracy fizycznej. Zapewne nie wszędzie i nie zawsze ale musiało być to bardzo częste, bo ta koszmarna nienawiść z czegoś się wzięła. Smarzowski pokazał tez mały, podły ówczesny antysemityzm Polaków, to jak dorośli Polacy traktowali małe „Żydki” i zabraniali swoim dzieciom bawić się z nimi. Oczywiście miedzy złymi zachowaniami części Polaków a bestialstwem i zezwierzęceniem mordujących ich Ukraińców nie ma nawet cienia symetrii. To rzeczy nieporównywalne, ale dobrze, że grzechy naszych przodków tez zostały pokazane.
Nie jestem historykiem i nie mam tak dużej wiedzy na temat tego, co działo się wówczas, by osądzić, czy autor filmu zachował odpowiednie proporcje i czy wszystko, co pokazane w filmie odpowiada prawdzie. Mam jednak głębokie poczucie, że zrobił film uczciwy. Zapewne wywoła burzę u części Ukraińców, ale bez przejścia przez tą wołyńską dyskusję nie zajdziemy dalej. Część Ukraińców dalej czci Banderę, u nas tez pojawiają się silne antyukraińskie sentymenty. Duszenie tej rozmowy nie ma sensu.
Ukraińcy muszą przejść przez tą rozmowę, tak jak my przeszliśmy przez rozmowę o Jedwabnem (choć skala obu mordów jest nieporównywalna), które miała – jestem o tym głęboko przekonany – ogromne znaczenie dla naszego postrzegania antysemityzmu, dla budowy silnych, dobrych relacji nie tylko z państwem Izrael ale Polaków z Żydami.
Ten film był potrzebny i czekająca nas zapewne bolesna i pełna emocji dyskusja z Ukraińcami jest potrzebna po to, byśmy zbudowali dobre sąsiedztwo, przyjaźń a nawet braterstwo – jak działo się podczas powstania na Majdanie. Jeśli mamy dziś się wspierać, bronić przed Putinem, budować wspólną przyszłość – musimy też rozmawiać o „Wołyniu”.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka