Mało kto zwraca na to, co dzieje się z SLD. Zwolennicy PiS ekscytują się tym, że ich partia przegania Platformę, zwolennicy Platformy liczą, że PIS w końcu skompromituje się dzięki działalności Antoniego Macierewicza albo którejś z krewkich posłanek o zniechęci do siebie część wyborców. Rozczarowani POPiSowcy ekscytują się w miarę stabilnymi pierwszymi wynikami partii Gowina. W mediach można czytać o tym, czy Gowin będzie dobrym partnerem koalicyjnym dla PIS albo czy PO zatrzyma trend spadkowy ewentualnie rozważania o tym, jak duże będzie zwycięstwo PiS.
Prawie nikt nie zwraca uwagi na wyraźny trend widoczny od kilku tygodni. Rosnące poparcie dla SLD. W ostatnich kilku sondażach partia Millera ma nie tylko stabilną trzecią pozycję, ale coraz bardziej zbliża się do Platformy. To już nie balansowanie na granicy 8-10 procent, walka z Palikotem o to, kto będzie polską lewicą. SLD ma już ok 18-19 procent poparcia i co najważniejsze, wygląda to na rosnący trend. Mieliśmy w Polsce niemal 10 lat bez rządów lewicy i nie zdziwię się bardzo, jeśli duża część wyborców zmęczona kryzysem zamarzy znów o socjalnych mrzonkach. A w obiecywaniu SLD zawsze było bardzo skuteczne.
Leszek Miller, który dwa lata temu wydawał się politykiem bliskim emerytury, tracącym siłę i pomysłowość, przez ostatnie miesiące mozolnie pracował i odbudowywał siłę postkomunistów. Jak się okazało, Polacy wcale nie chcą genderowo-antykulturowo-antyklerykalnej lewicy Palikota, czy kawiorowej lewicy Kalisza, ale wolą trochę siermiężną, ale zaprawiona w bojach, umiarkowaną, socjalną, nie wojującą zbytnio z tradycją lewicę Millera. To, co najbardziej zrażało do niego, czyli pamięć o gigantycznym bałaganie i wielkich aferach, a dla niektórych – postkomunizm – ma coraz mniejsze znaczenie. Antykomuniści i tak go nigdy nie wybierali ani nie wybiorą. Afera Rywina, starachowicka, opolska, gorzowska, Orlenu (kto je pamięta?) nie wyglądają szczególnie dramatycznie na tle afer związanych z obecna ekipą. Bałagan, niesprawność - po rządach PIS i PO – już nikomu nie kojarzą się z rządem Leszka Millera.
Widać, że partia rządząca wyraźnie słabnie, część wyborców PO i tych z lewej i z prawej, szukają alternatywy. Wchodzi nowe pokolenie, które nie jest obciążone pamięcią o przeszłości. SLD ma lidera, który dobrze wie, czym jest walka wyborcza, który umie walczyć, grać o cała stawkę, być populistą, korzystać z relacji ze światem biznesu, który ma wokół siebie bardzo duża grupę sprawnych ludzi znających politykę od podszewki, a znowu głodnych sukcesu. Wielu z jego dawnych towarzyszy zrobiło wielkie kariery w biznesie i dobrze wie, że dobre relacje z władzą popłacają.
Widać, że Leszek Miller poczuł wiatr w żagle. Zgłasza inicjatywy, które mocna przebijają się do mediów. Pomysł na finansowanie klubów piłkarskich, czy odtworzenie 49 województw dla wielu wyborców i dziennikarzy brzmią świeżo. Miller mówi już wprost, że po następnych wyborach rządzenie bez SLD nie będzie możliwe, za chwilę zacznie mówić, że gra o to, by zostać szefem rządu a nie mniejszościowym koalicjantem Platformy. Za chwile będzie chciał pokazać, że główny bój toczy się nie miedzy PO i PiS a między PiS a SLD. PiS bardzo chętnie przejmie tą narrację, Jarosław Kaczyński jest zrobi wszystko, by Donald Tusk i Platforma stracili swoją pozycję.
Moim zdaniem ten rok nie będzie ani rokiem Tuska ani Kaczyńskiego. W polityce to będzie rok Leszka Millera. Oczywiście PiS zachowa swoja dominującą pozycję, zapewne partia Gowina wejdzie do gry i być może będzie ważnym języczkiem u wagi, ale najwięcej zamieszania może być wokół SLD. Nie przesądzam, że SLD będzie rządzić po następnych wyborach, choć tego dziś nie wykluczam. Na pewno może narobić sporo zamieszania. Jeśli w sondażach przeskoczy Platformę, a nie jest to niemożliwe, sytuacja polityczna zmieni się radykalnie.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka