Bardzo poruszyła mnie wczoraj wypowiedź Adama Bieleckiego, alpinisty, który przyznał, że nie poradził sobie psychicznie z tamtą sytuacją przy zejściu z Broad Peak. „Myśmy uciekali z tamtej góry. Nie bójmy się tego słowa. Ja uciekałem ratując swoje życie” - mówił. Powtarza jednak, że nie godzi się, by go obciążyć odpowiedzialnością za śmierć dwóch kolegów z grupy.
Według komisji Polskiego Związku Alpinizmu jego decyzje były najbardziej szkodliwe dla ataku na szczyt.
Nie mam ani moralnego prawa ani kompetencji, żeby oceniać zachowanie Bieleckiego. Ludzie wspinający się po najwyższych górach zawsze mi niezwykle imponowali. Mierzą się w samotności z własnymi siłami, słabościami, z nieprzewidywalną do końca naturą. Ryzykując życiem. Biorąc wielką odpowiedzialność za kolegów uczepionych tej samej liny. To piękne. Napisano o tym wiele tekstów, piosenek, książek i filmów, wiemy o co chodzi.
Mężni ludzie stawiają sobie coraz trudniejsze cele. To imponujące. Ale też coraz bardziej narażają siebie, swoich przyjaciół, partnerów z wyprawy, swoje rodziny na osierocenie. I to już jest mniej imponujące. Góry uczą odpowiedzialności. Ale czy sama decyzja o tym, że grupa osób, która ma swoje rodziny i znajomych, decyduje się ryzykować życie po to, by przeżyć coś ekscytującego, nie jest nieodpowiedzialna?
Ostatnio mam też wrażenie, jest w tym coraz więcej show. Coraz częściej widzimy wspinaczy w programach telewizyjnych, kamery towarzyszą im przed i po zejściu. TVN, w którym wypowiadał się Bielecki, ale i wszystkie inne media ekscytują się teraz wydawaniem ocen, oskarżaniem himalaisty, bądź obroną. Za chwilę stanie się jednym z celebrytów. Nie oskarżam ich, bo nie dziwię się człowiekowi, że tłumaczy się w telewizji, kiedy jest publicznie oskarżany. Media wlazły dziś wszędzie (i to nie jest wina ich pracowników, tylko zmian cywilizacyjnych) i odzierają także himalaizm z tej magii samotności wspinaczy.
Nie chcę nikogo oskarżać. Z jednej strony zazdroszczę wspinaczom tych widoków, emocji, niezwykłych doświadczeń. Z drugiej – nie wiem, czy dla adrenaliny, fanu i sławy nie przekraczają nie tylko granic swoich możliwości, ale bez granic odpowiedzialności za innych – partnerów z wyprawy, rodzin, ludzi im bliskich.
Co o tym sądzicie?
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości