Bidzina Ivaniszwili zgromadził ok. 100 tys, Michail Saakaszwili –ok. 60 tys. W piątek i sobotę byłem na dwóch wielkich wiecach w Tbilisi, które zorganizowały dwie główne siły polityczne w Gruzji – rządzący Zjednoczony Ruch Narodowy i opozycyjna Gruzińskie Marzenie. (Na zdjeciach niebiescy to opzycja, biało -czerwoni - obóz rządzący.
Misza zwołał a raczej zwiózł autobusami z całego kraju swoich zwolenników na stadion Dynama Tbilisi. Wszystko było dobrze zorganizowane. Trybuny wypełniły się niemal do ostatniego miejsca. Na płycie boiska usiadły VIP-y i po kolei przemawiało siedem osób, w tym żona Miszy i on sam. Całość trwał bardzo długo i nie była zbyt ekscytująca. Kolejni mówcy powtarzali to samo. Przywoływali osiągnięcia ekipa Saakaszwilego takie jak walka z korupcją, rozwój przedsiębiorczości, wzrost PKB. Przypominali jak było w Gruzji 10 lat temu i jak jest dziś. Wszyscy nawiązywali do sprawy tortur w więzieniach i przekonywali, że to jedna z problemów, którą rząd po zwycięskich wyborach załatwi, by nigdy się to nie powtarzało. Zapowiadali postawienie na nogi rolnictwa, rozwój edukacji , dostępności do służby zdrowia i ubezpieczeń społecznych. Mówili konkretnie, choć bez polotu. Emocje na trybunach były umiarkowane, choć publika zachowywała się poprawnie. Klaskała kiedy trzeba.
Co mnie zakończyło, kiedy przemawiał Misza, jakieś 20 procent publiczności zaczęło opuszczać stadion. Nie była to żadna demonstracja, ale zdaje się, ze uznali, iż swoje odsiedzieli i lepiej wyjść przed wszystkimi w tłumie. Nie mam wątpliwości, ze znaczna część uczestników wieców przyszła tu z obowiązku służbowego, stosownie zachęcona przez przełożonych i odpowiednie służby.
Następnego dnia w centrum Tbilisi, na Placu Wolności był wiec opozycji. Tu było znacznie więcej entuzjazmu. Przyszło ze 100 tysięcy ludzi i widać było, że mają ogromną nadzieję na zmianę. Ludzie uśmiechali sie do siebie, pozdrawiali, krzyczeli z zapałem. Przypomniało mi to dawne czasy i opozycyjne demonstracje w Polsce. Czuć było tam wielka nadzieję i optymizm. Obywatele przestali się bać. Ich przywódca - Iwaniszwili przemawiał dość porywająco, mówił dokładnie to, co ludzie chcieli usłyszeć. Obiecywał, ze władza nie będzie represyjna, ze będzie pracować z ludźmi, że media będą wolne, a represje i tortury w więzieniach zakończą się, że doprowadzi państwo do UE i NATO. Często powtarzał jak bardzo kocha Gruzję. Gruzja, Gruzja – krzyczano dziesiątki razy. Zwracał się do milicji i wojska, by stały po stronie ludu a nie reżimu.
Na koniec wyszedł na scenę jego syn, który jest muzykiem i zagrał kilka piosenek, w których było dużo o wolności, jedności, Gruzji. Publika szalała. Widziałem wielu ludzi, młodych i strach , którzy byli uniesieni, cieszyli się, wierzyli bardzo, ze teraz będzie lepiej. Ta wiara jest jak najbardziej szczera – co do tego nie mam wątpliwości.
Gdybym nie wiedział, kim jest Bidzina Iwaniszwili, człowiek, który zrobił majątek w Rosji i cały czas jest podejrzewany o to, że jest zasilany przez Kreml, gdybym nie słyszał, że w podobny sposób „zachęca” pieniędzmi do głosowania jak partia rządząca, gdybym nie wiedział, że szefem stacji TV9, która założył jest jego żona i to jest równie propagandowa stacja jak inne, gdybym nie miał świadomość, że oprócz wielu ludzi, którzy marzą o tym skończył się terror polityczny, wspiera go wielu ludzi dawnego systemu, pomyślałbym, że to anioł wolności. Ale tak nie myślę. Może się mylę.
Gruzini mają dramatyczny wybór, czym już pisałem (zachęcam do przeczytania kilku poprzednich notek z Gruzji). Dobra wiadomość jest taka, że niezależnie kto wygra – będzie miał niewielką przewagę i następny rząd będzie musiał współpracować z silną opozycją. I miejmy nadzieję, nie będzie dochodzić do tak drastycznych nadużyć, jak w ostatnich latach, że Gruzini będą cieszyć się prawdziwą wolnością. I że Rosja im w tym nie przeszkodzi.
Dziś wyjeżdżam poza Tbilisii obserwować jak przebiegają wybory w interiorze. Zdam relację.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka