Wczoraj wieczorem byłem na stadionie Dynama Tbilisi, gdzie swój główny wiec miała partia Miszy – Zjednoczony Ruch Narodowy. Przyszło i przyjechało ponad 60 tys ludzi z 4-milionowego kraju. Bardzo dużo. Rozmawiałem z wieloma z nich – część była niewątpliwie prawdziwymi zwolennikami. Przekonywała popiera go, bo modernizuje kraj a na historię z gwałtami i biciem w więzieniach, która została niedawno ujawniona zareagował poprawnie – wyrzucił wszystkich odpowiedzialnych. Wielu ludzi zostało zwiezionych autobusikami z całego kraju. Wielu – trudno oszacować ilu – dostało nieformalne polecenia służbowe. Ktoś opowiadał mi o znajomym policjancie, któremu nakazano, by założył tshirt i poszedł na wiec, jeśli nie chce stracić pracy. Z tego, co słyszałem, takich przypadków było dużo. Niemniej partia rządząca pokazał swoja sprawność. Stadion był pełen.
Dziś o 16 w centrum miasta będzie główny wiec Bidziny Ivaniszwili i jego nowej partii „Gruzińskie marzenie”. Ciekaw jestem, co sie zdarzy. Może być gorąco. Napisze jutro, co się działo. Tymczasem nadrabiam zaległości - obiecałem napisać więcej o Ivaniszwilim.
Pochodzi z biednej gruzińskiej rodziny. Swój ogromny majątek zrobił głównie w Rosji w ciągu ostatnich 20 lat. Oblicza się go dziś na 6-8 miliardów dolarów. Trudno było robić karierę w Rosji bez wchodzenia w bardzo bliskie układy z Kremlem. Po rewolucji róż w 2003 roku Ivaniszwili wrócil do Gruzji, dostał paszport od Saakaszwilego i go popierał. Byli w dobrych relacjach. Przez wiele lat milioner wspierał państwo gruzińskie ogromnymi pieniędzmi – finansował policję, szkoły, system bezpieczeństwa. Robił to po cichu. Potem przez wiele lat prowadził działalność charytatywną. Budował przedszkola, wspomagał artystów, poetów, dziennikarzy, w środku Tbilisi wybudował gigantyczną cerkiew, co zapewniła mu dobre relacje z prawosławna hierarchią, która odgrywa tu bardzo ważną rolę. W pewnym momencie – jak wielu ludzi w Gruzji – odwrócił sie od Saakaszwilego. W październiku ubiegłego roku ogłosił, że buduje nowy ruch polityczny. Wtedy też dopiero ujawnił co i kiedy sponsorował.
Wygląda na to, że Bidzina – jak o nim mówią w Tbilisi - bardzo pragmatycznie i od dawna przygotowywał sie do wejścia w politykę. Nie wygląda to spontaniczną decyzję a na długoletni plan. Powoli dobywał sobie sympatie i wpływy w różnych grupach społecznych. Założył stację telewizyjną TV9, którą prowadzi jego żona. Wszedł w bliskie racje z niektórymi gazetami, które po rozmowach z nim często zmieniały swój front. Po ogłoszeniu wejścia do polityki dogadał się z sześcioma upadającymi partiami, które w żaden sposób nie mogły się przebić i mocno wsparł je finansowo. Wśród tych partii są i porządni działacze, którzy uczestniczyli w rewolucji róż, zawsze byli silnie prozachodni, ale są i działacze związani z dawnym systemem, z Szewardnadze. Jak tłumaczą mi gruzińscy dziennikarze, na jego listy wyborcze trafiło wielu i porządnych i bardzo podejrzanych ludzi. Na pewno oprócz wielu ludzi marzących tu o wolności i demokracji, normalnych warunkach do działania, wspierają go też wszyscy ludzi dawnego systemu, których interesy naruszył Saakaszwili.
Mojego zaufania ta formacja nie budzi. To jest normalny oligarcha, który tak samo kupuje głosy jak Misza. Opowiadano mi, ze jego ludzie oferowali wprost pieniądze za zebranie większej ilości głosów. Podobnie jak ludzie Miszy oferowali np. zmniejszenie o połowę wyroku w więzieniu za zabranie chętnych do poparcia rządowej partii.
Iwaniszwili przekonuje, że chce, by Gruzja weszła do Unii i NATO i nie ma zamiaru korygować prozachodniego kursu. Pytany o to przeze mnie szef Partii Republikańskiej, która zawsze była pro natowska, mówi, że oni na pewno nie zmienią zdania, a Ivaniszwilemu wierzą. Wielu mieszkańców Tbilisi, którzy dziś nienawidzą Saakasvilego, kiedy pytam ich czy są pewni, ze Ivaniszwili nie poprowadzi ich w stronę Rosji, mówią, że pewności nie mają, ale dla nich lepsze jest każde wyjście od faceta, który wprowadził terror polityczny. Rząd oskarża Bidzinę, że to element „rosyjskiego projektu”. Dowodów na jego obecne relacje z Kremlem nie przedstawił nikt. On sam pozbył się swojego majątku i biznesów w Rosji. Ale na pewno nie można wykluczyć, że takie związki ma. Jak na to reagują ludzie, którzy chcą odsunąć Miszę od władzy a są jak najbardziej prozachodni?
Mówią mniej więcej tak: „Rosjanie i tak tu są. Po pięciodniowej wojnie zablokowali nam wejście do NATO, straciliśmy na zawsze część terenów a rosyjskie czołgi stoją 40 kilometrów od Tbilisi. Misza sprzedał niemal cała energetykę Rosjanom. On nas zbliżył do Rosji bardziej niż ktokolwiek. Wiemy, że Iwaniszwili to ryzyko. Ale co byś wybrał, gdybyś miał z jednej strony faceta, który wsadza masowo do więzień wszystkich, którzy są przeciwko niemu, stosuje tortury, którego policja bije demonstrantów a z drugiej strony trochę podejrzanego miliardera , który jednak daje jakąś nadzieję? My marzymy o wolności i demokracji. Misza nam ją zabrał. A przecież bardzo go popieraliśmy”
Współczuję serdecznie Gruzinom. Stoją przed bardzo trudnym wyborem. Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka