Na jednym z blogów kilka dni temu pojawiał się nieprawdziwa informacja o dziadku Tomasza Wróblewskiego, naczelnego „Rzeczpospolitej”. Bzdurne informacje na ten temat pojawiają się w różnych miejscach, a ponieważ znam od lat Tomka, przyzwoitość nakazuje mi wyjaśnić to.
Otóż z powodu dużego podobieństwa nazwisk – dziadek Wróblewskiego nazywał się Andrzej Fegin – ktoś skojarzył go z komunistycznym zbrodniarzem Anatolem Fejginem i kolportuje fałszywą informację, jakoby to Anatol Fejgin był dziadkiem Wróblewskiego.
Andrzej Fegin, z obawy o los rodziny zmienił w czasie II wojny światowej nazwisko na Andrzej Wróblewski. Opisał to zresztą szczegółowo opisał w książce „Być Żydem” (co ciekawe, tę książkę chwalił nawet Jerzy Robert Nowak). Cały okres okupacji spędził w podziemiu, a po wojnie, i tu faktycznie zbliżył się do zbrodniarza komunistycznego Anatola Fejgina, bo wylądował na Rakowieckiej jako jeden z dawnych PPSowców, którzy odmówili zapisania się do PZPR. Do końca życia pracował jako krytyk teatralny, choć i tu wielokrotnie był zwalniany za swoje poglądy z nisko nakładowych wydawnictw fachowych. Drugi dziadek Tomasz Wróblewskiego w czasie wojny znalazł się w sztabie generała Andersa odpowiedzialny był za aprowizacje polskich oddziałów. Podczas oględzin magazynów z żywnością w Samarkandzie, co zostało opisane w depeszach rządu londyńskiego, został zatrzymany przez wojska KGB , wywieziony i najprawdopodobniej rozstrzelany.
Warto takie rzeczy wyjaśniać.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka