W piątek napisałem w „Rzeczpospolitej” o tym, jak medialny biznes staje sie coraz bardziej pusty, jak nakręcając takie historie jak sprawa Madzi, zapędza sam siebie do kąta. Bo znudzonym widzom następnym razem nie wystarczy już zmieniająca fryzurę na spotkania z dziennikarzami kobieta posądzana o zabicie własnego dziecka. Tekst pojawił się w sobotnim wydaniu. Jest dostępny online.
A w niedzielę – puenta w „Loży Prasowej” w TVN24. Program, w którym brałem udział przerwano, by ... transmitować na żywo konferencję Krzysztofa Rutkowskiego. Na konferencji odbywało sie żerowanie na grobie dziecka – pani psycholog, Rutkowski i jego firma robiły sobie niezła reklamę. A TVN to transmitował. W studiu, oprócz prowadzącej Małgorzaty Łaszcz siedział Paweł Lisicki, Sławomir Sierakowski, Bartosz Węglarczyk . Wszyscy – łącznie z prowadzącą byli skonfudowani tą sytuacją. Napisałem w trakcie programu twitta na ten temat. W ciągu 3 minut na twitterze wybuchła burza - zanim wróciliśmy na antenę.
Co mówiliśmy w studiu - zrelacjonowała gazeta.pl więc nie będę powtarzał. Przyczytajcie tu. Musze przyznać, że dzielnie zachowała się Małgosia Łaszcz. Wiedziała, co chcemy powiedzieć, bo rozmawialiśmy o tym poza anteną. Musiała bronić stacji, choć nie miałem przekonania, że robi to z wielkim przekonaniem. Zachowała sie w tej sytuacji najlepiej jak mogła – pozwoliła nam mówić, a wszyscy krytykowaliśmy TVN – nie urwała wątku, nie zmieniła tematu. Była w bardzo trudnej sytuacji. Uważam, że zachowała się dzielnie. Co prawda w trakcie, kiedy mówiłem, że to jest kompletny upadek mediów, zasugerowała mi, bym zmienił zawód, ale tak naprawdę, była to bardzo rozsądna uwaga. Piszę bez ironii. Powinienem to rozważyć.
Kilka razy mówiłem i pisałem o tym, że media, w tej formie, w jakiej je znaliśmy, kończą się. Nie pełnią swojej misji. Mówienie o tym, że kontrolują władzę jest już tylko ściemą. Media to taki sam biznes jak każdy inny, tyle, że tutaj jeszcze panuje dodatkowa obłuda, bo udaje się, że chodzi o „coś więcej”. To „coś więcej” dawno się skończyło. A przypominam sobie, jak w 1998 roku, kiedy zostałem naczelnym PAP, przygotowywaliśmy kodeks etyczny i zdecydowałem, że od tego kodeksu rozpocznie się książeczka-zbiór zasad, która wówczas wydalimy dla dziennikarzy… To był inny świat.
Gdzieś od 2003-2004 roku to wszystko zaczęło się zmieniać i zjeżdżać w dół. Dziennikarstwo śledcze zamieniało się w przepisywanie kwitów, spin doktorzy dyrygowali młodymi reporterami, programy publicystyczne stawały się krok po kroku coraz bardziej puste albo zamieniały sie w pojedynki dziennikarzy, których zadaniem było zniszczenie polityka. Walki kogutów zastępowały dyskusje o problemach. Politrozrywka zastąpiła debatę. Ci z moich kolegów, którym jeszcze o coś chodziło, coraz częściej przyjmowało rolę polityków a nie dziennikarzy. Stacje radiowe i telewizje stawały się okrętami wspierającymi swoje środowiska polityczne.
Ale jeszcze kilka lat temu ten biznes jeszcze się kręcił. Rewolucja technologiczna sprawiła, że przestaje. Biznesowe warunki gry zmieniły sie gwałtownie. Wydawcy prasy ledwo zipią. Telewizję dopadnie to za rok-dwa, kiedy zmieni się sposób publikowania reklam.
Dziennikarze i duże media tracą swoją wiarygodność niemal każdego dnia. Gdyby jeszcze byli przy tym profesjonalni. Ale kiedy jest mało pieniędzy, nie da się produkować towaru wysokiej jakości. Wielkich pieniędzy już w tym biznesie nie będzie. Dlatego trzeba ratować się Rutkowskim, Figurskim, czy Palikotem... Tyle, że to już nie ma nic wspólnego z misja ani czwartą władzą. Misja polskich mediów ma dziś twarz Krzysztofa Rutkowskiego
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka