Kiedy jakiś tydzień temu napisałem w „Rzeczpospolitej”komentarz na temat tego, ze Europa straciła instynkt samozachowawczy troszcząc sie o ludzi, którzy zaatakowali nasza cywilizację, spotkałem się z ostrym atakiem. Krytykował mnie Adam Bodnar na fejsbuku, tu w Salonie m.in. Wojciech Sadurski. W wielu innych miejscach wrażliwa lewica rzucała gromy. Teraz w „Uważam Rze” napisał na ten sam temat Paweł Lisicki i profesor znowu ruszył do ataku. Zacytował takie zdanie z Lisickiego: „...nie widzę niczego niewłaściwego w tym, że potencjalnym sprawcom zbrodni odmówiono praw przysługujących z zasady człowiekowi”. Po czym napisał: „Chciałbym zadać Lisickiemu, absolwentowi prawa, kilka pytań o tych „potencjalnych sprawców zbrodni”. Najpierw, o podstawy owego statusu. Czy tracą oni, w oczach Lisickiego, wszelkie uprawnienia na mocy tego, że zostali dostarczeni przez naszych sojuszników? Czy dlatego, że mają ciemną karnację? Czy dlatego, że inaczej wierzą w Boga? Jaki fakt, okoliczność lub cecha nadały im ów potencjalny przymiot – jeśli nie popełnienie żadnej zbrodni, skoro byli tylko „potencjalnymi””. (…)
I dalej: „Nikt jeszcze – nawet po tej drugiej stronie – nie wyraził poglądu, że „potencjalni” terroryści (a zatem wyłącznie domniemani, podejrzani lub wręcz „mogący się stać” terrorystami), na mocy samej owej potencjalności , utracili przez to wszelkie prawa do bycia traktowanym w sposób, który stał się dogmatem w naszej kulturze prawnej, wyrosłej z tradycji judeo-chrześcijańskiej i prawa rzymskiego. Że podejrzany nie jest winny. Że oskarżony ma prawo do obrony. Że skazany nie staje się zwierzęciem, z którym można zrobić wszystko. A już na pewno: że podejrzany nie staje się ochłapem, który można rzucić w ręce oprawców”. Tyle Sadurski
Otóż Wojtku, Paweł Lisicki nie pisał jakiejś abstrakcyjnej sytuacji akademickiej. To nie była sytuacja „potencjalna”. Toczyła sie wojna. Świat Zachodu został brutalnie zaatakowany. Zginęły najpierw ponad trzy tysiące ludzi w WTC, potem wielu innych w innych zamachach dookoła świata. Mogło ich (nas) zginąć znacznie więcej. Kiedy ktoś nas atakuje, musimy sie bronić. Kiedy zagrożone jest życie naszych bliskich, naszym obowiązkiem jest zrobić wszystko, by to życie ocalić. Być może dzięki temu, że tym przesłuchaniom nie doszło do wielu innych zamachów. Być może było inaczej. Może oni nic nie wiedzieli. W czasie wojny nie ma wiele czasu na tu, by deliberować. Kiedy strzelają, najpierw musimy sie bronić, potem myśleć, czy aby za bardzo nie krzywdzimy naszych wrogów. Nie – przeciwników. Mówimy o wrogach, którzy czyhali na nasze życie.
Czy bronię tortur? Nie, nie bronię. Jak każdy cywilizowany człowiek jestem ich przeciwnikiem. Ale nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy gdybym miał przed sobą człowieka, którego wie coś, co może ocalić moje dzieci, moją rodzinę, moich sąsiadów, innych ludzi, czy nie zmusiłbym go w jakiś sposób, by ujawnił mi tych informacji. Wojtku, czy gdybyś miał podejrzenia, że na wojnie możesz wycisnąć informację od kogoś, kto wie coś o planowanym zamachu na Twoich bliskich, myślałbyś o jego prawach, czy zmuszałbyś go do ujawnienia informacji? Wiem, że to drastyczny przykład, ale wcale nie demagogiczny, bo z taką sytuacją mieliśmy do czynienia. To o takiej sytuacji pisał Lisicki i pisałem ja wcześniej.
Nie chcę przez to wychwalać tortur. Jeśli w ogóle do czegoś takiego dochodziło, bo wcale nie mamy w tej sprawie żadnej pewnej wiedzy. To jest sprawa trudna i niejednoznaczna. I nie bardzo da się ją osądzić.
Szlag mnie jednak trafia, jeśli dziś chce się stawiać przed Trybunałem Stanu polityków tylko za to, że współpracowali z CIA, że udostępnili (jeśli tak było – bo tego też nie wiemy na pewno) na terytorium RP miejsca na więzienie dla przetrzymywania jeńców wojennych w sytuacji, kiedy świat Zachodu był w realnym zagrożeniu. Szlag mnie trafia, kiedy polska prokuratura nie bierze po uwagę czegoś takiego, jak polska racja stanu.
Szlag mnie trafia, kiedy słyszę te pięknoduchowskie płacze europejskiej lewicy biadających nad okrucieństwem Amerykanów. To jest postawa skrajnie nieodpowiedzialna. Stać na to mieszkańców zamożnej (jeszcze) Europy, żyjących w wygodnych domach, którym wydaje się, że wojny należą do przeszłości. Bo przecież jest tak bezpieczne. W razie czego i tak przecież obronią nas Amerykanie. Europejska lewica, a coraz częściej nie tylko lewica, żyje w stanie naiwnej wiary, że nasz świat jakoś się sam obroni. Wojny to przeszłość, historia sie skończyła. Zbudowaliśmy sobie wygodny i taki miły świat.
Nikt nie chce myśleć o tym, że musimy więcej wydawać na zbrojenia, by nasze domy i szkoły był bezpieczne. Troszczymy się o los paru członków Al Kaidy, ale los mordowanych ludzi w innych krach mało nas rusza. Skutek jest taki, że kiedy dokonuje się masakra w Libii czy Syrii, rozkładamy bezradnie ręce. Tak myśląca, naiwna, słaba Europa nie była wstanie pokonać wojsk Kadafiego w słabiutkiej Libii. Bez pomocy USA, nic by sie nie udało.
Piszę o tym, bo to są skutki tak nieodpowiedzialnego sposobu myślenia, które świetnie widać przy sprawie więzień CIA. Zamiast bronić naszych rodzin, zamiast bronić Europy, by przetrwała, robimy raban o to, czy w czasie wojny, którą nie my wywołaliśmy, aby przypadkiem nie skrzywdziliśmy raz kilku przedstawicieli wroga. To jest niepoważne.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka