Prawdopodobnie mamy do czynienia z największym przesileniem w Unii Europejskiej od momentu jej powstania. Pomijając momenty rozszerzenia. W ciągu kilku tygodni przekonamy się być może, czy strefa euro przetrwa, czy stworzone zostaną mechanizmy, które bardziej podziela Europę, czy czeka nas wielka rozsypka, większa integracja węższej części czy też jakieś inne rozwiązanie.
Ta sprawa dotyczy bardzo naszej przyszłości. Strefa euro to nasz największy partner handlowy – od handlu z nią zależą losy wielu polskich firm, nasze miejsca pracy itp. Ale to także wielki, chorujący dziś mechanizm gospodarczy, który jest w stanie wypluć niewyobrażalne pieniądze na ratowanie któregoś ze swoich członków. Grecja dostaje ogromne pieniądze tylko dlatego, że jest w strefie i że jej upadek jest groźny dla innych członków. Jedno z pytań, na które musimy sobie odpowiedzieć brzmi: czy chcemy mieć takie zabezpieczenia. I jaką cenę musielibyśmy za to zapłacić. I jaka jest alternatywa?
Odpowiedź nie jest łatwa. W Polsce – kiedy ważą się losy także naszej przyszłości – znacznie większa ekscytacje wywołują losy Ziobrystów i inne trzeciorzędne wydarzenia, które komentować każdy może, bo to łatwe.
Równie łatwo jest mówić, że strefa euro się wali, bo to zło wcielone. Jak się naprawdę zawali to poczujemy to bardzo mocno. Podobnie poczujemy – choć będzie to rozłożone w czasie – jeśli znajdziemy się poza strefą silniejszej integracji.
Suwerenność jest sprawą fundamentalną, ale suwerenność nie może być pustym hasłem służącym temu, byśmy lepiej się czuli. Suwerenność jest nam potrzebna, byśmy byli silnym organizmem i by nasz los, los Polski był dobrze zabezpieczony. Wchodząc do NATO zrezygnowaliśmy z jakiejś części suwerenności, wchodząc do Unii tak samo. Pytanie jest takie, czy możemy teraz oddać kawałek suwerenności w zamian za dobre zabezpieczenie finansów.
Moim zdaniem jeśli te zabezpieczenia będą wiarygodne, powinniśmy to zrobić, po to, by państwo było bardziej silne i bezpieczne. By Polska niepodległości i zamożność była lepiej gwarantowana.
Uważam, że nie ma dziś innego wyjścia jak stworzenie żelaznych reguł, którymi chce się rządzić grupa państw decydujących się na bardziej ścisły sojusz. I nie może być to sojusz wąski. Musimy doń wciągnąć inne kraje Europy Środkowej, by nie być tam nieliczącym się kwiatkiem do kożucha.
Oczywiście reguły te musza dotyczyć w takim samym stopniu wszystkich i odpowiadać interesom wszystkich a nie dwójce największych państwach. Nie może być tak, że jedno z nich – Niemcy mogą sobie bezkarnie łamać zasady, jak robiły to w 2003 łamiąc zasady Paktu Stabilności Wzrostu przekraczając dopuszczalny 3- procentowy deficyt.
Nowy mechanizm, który ma powstać - jeśli oczywiście powstanie – musi być tak skonstruowany, by decyzje nie zapadały w Berlinie i Paryżu. Choć w dzisiejszej Europie, przy takim układzie sił gospodarczych, to niełatwe.
Europejskie kraje o w miarę zdrowych gospodarkach powinny się integrować i błyskawicznie znaleźć radykalne rozwiązania. Nie może to być to jednak integracja pod przywództwem i na warunkach jednego państwa. Nawet jeśli to państwo ma dziś największy potencjał gospodarczy i jest największym gwarantem stabilności.
Gramy o przełamanie kryzysu ale gramy tez o dalekosiężną przyszłość Europy i musimy zważać bardzo na układ sił za 5, 10 i 20 lat. Historia się nie skończyła. Ona się dzieje i to bardzo dynamicznie.
Porozmawiajmy o tym w Salonie24. Zapraszam do dyskusji o przyszłości Europy.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka