Właśnie przyleciałem na Dinpropietrowska na Ukrainę. Kiedy leciałem z Wiednia (tam mieliśmy przesiadkę) zmieniono naczelnego w „Rzeczpospolitej”. To już na pewno wiecie. Nie wiem, co się dzieje w redakcji, zobaczymy, w jakim kierunku to pójdzie. Teraz mam przez chwile dostęp do sieci, więc piszę. Tymczasem chciałem Was zapewnić, że niezależnie od sytuacji „Rzeczpospolitej”, Salon24 na pewno się nie zmieni i będzie tu taka jak było. Poza tym, ze mamy zamiar się rozwijać. Pozostaniemy niezależnym serwisem otwartym na wszelkie poglądy, bez politycznych nacisków. Mamy zapewnione finansowanie, jesteśmy bezpieczne, polityczne wiatry nas nie zmiotą.
A tutaj, we wschodniej Ukrainie ciekawie. Naprzeciwko hotelu, w którym wylądowałem - zburzone domy. Ruiny. Czuję się jak w Sarajewie, choć z tego, co wiem tutaj nie było żadnej wojny w ostatnich latach. Nasz hotel porządny.
Jestem tu z dwójką Polaków i trzema Niemcami, którzy zorganizowali tutaj nam (wspólnie z z Anną Radwan z Fundacji Schumana) program spotkań z rozmaitymi organizacjami. Ja mam mówić o mediach, szczególnie o mediach społecznościowych.
Z mediami tu jest dramat. Nie tylko z tym. Niemcy, którzy tu działają od dawna ostrzegają mnie, że będzie łazi za nami SBU, czyli Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, że w pokoju na pewno mam podsłuch. Jeden z nich, który mieszka w Kijowie opowiada o kłopotach jakie ma z SBU, o kłopotach, które mają rodziny ludzi, którzy krytykują władze. Nie brzmi to dobrze. Przy okazji napisze o nim więcej. Jak twierdzi, sytuacja pogorszyła się bardzo po aresztowaniu Julii Tymoszenko. Za godzinę mamy mieć konferencję prasową, ale nasz organizator mówi, ze w mediach i tak tu jest cenzura i poza jedną mała stacją telewizyjną wszędzie jest tylko propaganda i PR służący interesom firm właścicieli. Ciekawe.
Zobaczymy. Jestem tu do niedzieli.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości