Czy Panstwo nas inwigiluje, czy zbiera niezbędne informacje? W najnowszym „Uważam Rze“ mój dobry kolega Cezary Gmyz stawia ostrą tezę: Państwo uzyskuje coraz większe prawo do wiedzy o obywatelach. Jednocześnie ustawowo ogranicza się prawo do wiedzy o państwie“. Brzmi atrakcyjnie, ale czy na pewno ma rację?
Gmyz pisze: „W ciągu ostatnich czterech lat Polska wysunęła się na czołówkę w Unii Europejskiej. Niestety, rekord ten nie jest powodem do chluby. Staliśmy się najbardziej inwigilowanym społeczeństwem wspólnoty europejskiej. Liczby zgromadzone przez fundację Panoptykon, zajmującą się problemami inwigilacji obywateli oraz dostępu do informacji publicznej, są szokujące. Ponad milion razy w 2009 r. sięgano po nasze dane, w 2010 r. liczba ta wzrosła aż o jedną trzecią. W przypadku 56 proc. tych przypadków służby, policja i prokuratury nie potrafiły podać, do czego w ogóle były im potrzebne owe dane. (...)
Dziś, dzięki takim udogodnieniom jak telefony komórkowe, karty do bankomatu, sieci bezprzewodowego Internetu, numery IP komputerów, PESEL, NIP, REGON, wiele różnych informacji jest dostępnych dla policji i służb specjalnych niemal od ręki. Mało kto ma świadomość, że rozwiązania tak entuzjastycznie przedstawiane jako udogodnienia dla obywateli w istocie mogą posłużyć do ograniczenia ich prywatności i zwiększenia stopnia inwigilacji. Pierwsze z brzegu przykłady – likwidacja numeru NIP. W istocie idea, by kompletna informacja o obywatelu była gromadzona w jednym miejscu i by była dostępna od ręki dla służb specjalnych, to stary komunistyczny pomysł zrodzony na etapie tworzenia PESEL. Mało kto zresztą wie, że system podobny do PESEL działa bodajże tylko w jednym kraju Unii Europejskiej – Austrii. Wszędzie próby stworzenia czegoś podobnego napotykają gigantyczny opór. W Wielkiej Brytanii dopiero niedawno udało się doprowadzić do tego, żeby zacząć wydawać dowody osobiste, i to przede wszystkim cudzoziemcom. Rząd Jej Królewskiej Mości ma nadzieję, że do 2015 r. 90 proc. cudzoziemców zamieszkujących Wyspy będzie miało dowód. Rodowitych Brytyjczyków to nie dotyczy. Oczywiście wiąże się to z realnym zagrożeniem terrorystycznym ze strony religijnych fanatyków. Tymczasem nasze państwo zachowuje się tak, jakby w Polsce na każdym rogu stał meczet pełen bojowników dżihadu, a bomby wybuchały co drugi dzień. (..) – pisze Gmyz.
No to ja stawiam pytanie. Czy tak samo mówilismy, kiedy w World Trade Centre uderzyły samoloty? Wtedy, w Polsce mielimsy przekonanie, że tak trzeba i popieralismy wielką akcję Busha. Dzięki niej, Stany Zjednoczony stały sie panstwem bezpiecznym. Z jednej strony chcemy, by państwo nas chroniło, mówimy o tym, ze potrzeba nam silnego państwa, z drugiej nie chcemy temu panstwu dać narzędzi tylko dlatego, że dziś rządzi ugrupowanie, którego duża część moich kolegów i tu obecny h blogerów nie lubi. A jak zacznie rządzić PiS? Też będziecie przeciwko gromadzeniu danych obywateli przez CBA Mariusza Kamińskiego inne służby? Odłóżmy na chwilę partyjne sympatie i porozmawiajmy o tym, jakiego państwa chcemy.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka