Sprawa listu człowieka, który podpalił się pod Kancelarią Premiera nie można zostawić. Lektura listu, który zostawił, jest wstrząsająca. Uważam, że tej sprawy nie powinni wykorzystywać politycy w kampanii, bo za mało o niej wiemy. Nie można ferować zarzutów pod adresem liderów PO czy PiS, jak czyniła wczoraj Elżbieta Jakubiak, zwłaszcza, że politycy PJN tak samo byli w obozie władzy i w jakimś sensie także odpowiadają za stan państwa. Za mało wiemy, żeby dziś stawiać oskarżenia konkretnych osób, polityków, czy urzędników.
Ale to nie znaczy, że nie należy o sprawie mówić, badać ją i opisywać. W piątek - nie znając jeszcze szczegółów - występowałem z jednym z programów telewizyjnych i mówiłem, że warto zachować spokój i ciszę. Byłem przed lekturą listu, który zostawił ten człowiek, którego nazwisko chowa się dziś za jedną literą, tak jakby on był podejrzany – co słusznie zauważa Janina Jankowska. Po przeczytaniu, mam w tej sprawie zupełnie inne zdanie. Nie można zachowywać ciszy. Media muszą tę sprawę zbadać i wyjaśnić do końca. Wczorajsze tytuły tekstów na portalach zwracające uwagę, że ten człowiek wysłał list do PiS, były rzeczywiście żenujące. Mogę tylko wyjaśnić mechanizm, co nie usprawiedliwia wydawców serwisów – taki tytuł nadano depeszy PAP a wydawcy często po prostu przeklejają je. To nie jest ich usprawiedliwienie, tylko wyjaśnienie.
Po pierwsze więc – historię tego człowieka trzeba wyjaśnić i opisać. Bo przykład jednostkowy pokazuje pewne zjawiska. A ten przykład jest wyjątkowo dramatyczny. Jeśli historia jest taka, jak opisana w liście – to jest opis państwa, w którym machina niszczy uczciwych ludzi. To opis historii niemal z totalitarnego kraju. Pracownik urzędu został wyrzucony z pracy za ujawnienie nieprawości. W totalitarnym państwie poszedłby do więzienia, tutaj – „tylko” stracił pracę i „tylko” na to nikt nie zareagował. I doprowadził do dramatycznej decyzji.
To jednak nie jest tylko opis dramatycznej historii człowieka, który popadł w tarapaty finansowe, bo wziął za duży kredyt, czy coś mu się w życiu nie ułożyło – jak przyznam myślałem na początku – co dziś nie jest takie rzadkie. To jest opis działań przestępczych i tego jak machina państwowa traktuje ludzi, próbujących coś z tym zrobić. Jednostkowy los tego pana i jego rodziny oczywiście jest ważny, ale dużo ważniejszy jest opis całego procesu, tego jak zachowywali się urzędnicy, kto go wyrzucał z pracy, kto ukrywał nielegalne działania.
Zastrzegam jeszcze raz: nie wiem dziś jak wygląda prawda, jak wygląda ta sprawa. Mamy tylko bardzo przejmujący list. Trzeba to zweryfikować i media muszą to zrobić. Milczenie głównych portali i stacji telewizyjnych jest rzeczywiście szokujące. Na szczęście są jeszcze miejsca, gdzie można otwarcie o tym mówić. W Salonie24 było na ten temat kilkadziesiąt notek, informacja na ten temat od początku wisiała na samej górze, przez cały dzień na stronie głównej wisiał blog z pełna treścią listu. Wiem, że „Rzeczpospolita” pracuje nad opisaniem całej sprawy i faktów z nią związanych. Tej sprawy nie można przemilczeć. I nie przemilczymy.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka