Ponad tydzień temu napisałem tutaj tekst „to skandal nie armia”. Dziś w „Uważam Rze” czytam wywiad z byłym dowódcą Wojsk Lądowych generałem Waldemarem Skrzypczakiem, który mógłby być zatytułowany tak samo. Polecam tę rozmowę, która przeprowadzili Bartek Wróblewski i Marek Pyza.
Skrzypczak jest przesiąknięty goryczą i niechęcią do Bogdana Klicha. To czuć w niemal każdym zdaniu tej rozmowy. Przyjmijmy zatem, że trochę przesadza, że powoduje nim niechęć i frustracja spowodowana przedwcześnie zakończoną kariera. Ale nawet jeśli połowa z tego, co mówi emerytowany już generał jest prawdą, to sytuacja wygląda bardzo źle. A podejrzewam, ze więcej niż połowa jest prawda.
Jak jeden z sukcesów ministra Klicha podawana jest profesjonalizacja i uzawodowienie armii. Skrzypczak tłumaczy, że ta profesjonalizacja polega wyła cznia na tym, ze zakończono pobór. A tylko mały kawałek potrzebny do tego, by wojsko było profesjonalne. „Czy wstrzymanie poboru do wojska jest sukcesem, czy tylko pozorną profesjonalizacją sił zbrojnych? Do tej prawdziwej mamy jeszcze daleko. Jeśli ktoś mówi, że po roku osiągnął profesjonalizację armii, to nie wie, o czym mówi, albo świadomie wprowadza w błąd opinię publiczną” – mówi Skrzypczak.
„Dzisiaj minister ogłasza profesjonalizację armii, a następnego dnia ona już jest. Był doskonale przygotowany pod względem PR-owskim. Żaden minister nie był tak dobry w tej dziedzinie. Armię profesjonalną buduje się latami. Anglicy robią to już 12 lat, Francuzi dziewięć. A u nas? Mamy zawodową i tyle. A gdzie szkolenia, nowoczesny sprzęt, ustawy o kombatantach, opieka medyczna na odpowiednim poziomie? Para idzie w gwizdek. Park sprzętu pancernego mamy poradziecki, on się nawet nie nadaje do modernizacji. Trzeba kupić nowy. (…) Jeżeli ktoś redukuje potencjał bojowy wojsk, powiększając wojskową administrację, jeżeli rozbudowuje logistykę, kiedy na całym świecie jest zmniejszana i np. przechodzi się na outsourcing (choćby w kwestiach żywienia), to popełnia zbrodnię na armii. Traci ona zdolność bojową, a przecież jej siła jest gwarantem bezpieczeństwa Polski”.
(…) Przekrętem jest dla mnie decyzja ministra o kupowaniu samolotów Bryza zamiast śmigłowców. Śmigłowiec jest nam potrzebny, a bryzy nie są. Panowie, w armii jest wiele spraw „korupcyjno-nadużyciowych”. Choćby przy przetargach, po których wojsko dostaje słabej jakości mundury, buty, jedzenie. Kupiono mnóstwo zbędnego sprzętu, który trafi na półki. MON i służby o tym wiedzą, lecz tego nie ujawniają. Pytam więc: dlaczego?”
Dziennikarze zapytali go o Narodowe Siły Rezerwy:
„Przy obecnych założeniach to jedno wielkie nieporozumienie. NSR wchodzą w struktury jednostek bojowych, np. wojsk pancernych. Tylko niech mi ktoś pokaże, kto szkoli tego NSR-owca, zanim wejdzie on do czołgu! Wiecie, ile trwa wyszkolenie działonowego, który obsługuje komputer pokładowy systemu kierowania ogniem? Minimum dwa, trzy lata! Tymczasem tych, których już tego nauczono, wojsko się pozbywa. Specjalistów zastępuje się NSR-owcami, bo im można mniej zapłacić. Ale jaka jest wartość bojowa takiego żołnierza? Co najwyżej może stanąć na warcie i to tylko w dzień, bo w nocy będzie się bał. NSR to mięso armatnie. Tych ludzi traktuje się w sposób przedmiotowy jak w Armii Czerwonej. Ich przeznaczenie w trakcie wojny jest jedno – mają pierwsi polec”.
To brutalna ocena, ale mnie nie dziwi. Potwierdza to, co wynikało choćby z raportu komisji Jerzego Millera, który dotyczył tylko jednego pułku. Pisałem wtedy, że taka sytuacja panuje zapewne w wielu innych miejscach w ramii. Wywiad z Waldemarem Skrzypczakiem (przeczytajcie go w całości) to potwierdza.
Powtórzę pytanie sprzed tygodnia: Co zrobić, by zmienić stan polskiej armii?
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka