Czy euro przeżyje obecny kryzys? Upadek euro oznacza jeszcze większy kryzys gospodarczy i polityczny. Ale co będzie, jeśli strefa euro przetrwa.? W najnowszym „Uważam Rze” pisze o tym bardzo ciekawie Marek Magierowski.
„Angela Merkel postawiła wszystko na jedną kartę. „Jeśli upadnie euro, upadnie cała Europa i idea europejskiej jedności” – mówiła kanclerz Niemiec w maju ub. roku w Akwizgranie (..) Dzisiaj Angeli Merkel nie pozostaje nic innego, jak zrzucać winę na innych, a jednocześnie wyciągać z opresji Greków, Irlandczyków i Portugalczyków. Klęska euro byłaby gigantycznym wstrząsem dla świata i dla Niemiec, a dla Merkel – kompromitacją, która położyłaby kres jej politycznej karierze.
(..) Tygodnik „Der Spiegel”, zazwyczaj świetnie poinformowany, zamieścił w jednym z niedawnych numerów relację z poufnych negocjacji, jakie toczyły się tuż przed ostatnim unijnym szczytem: „Przełom nastąpił podczas francusko-niemieckich rozmów w nocy ze środy na czwartek. Merkel i Sarkozy spędzili przy stole siedem godzin. O godz. 22 dołączył do nich szef Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet, który przyleciał ostatnim samolotem Lufthansy z Frankfurtu. Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej, wisiał cały czas na telefonie. Z kolei wicekanclerz Philipp Rösler (z koalicyjnej FDP) – poproszony przez Merkel – informował o przebiegu rokowań Marka Ruttego, premiera Holandii. Rutte natomiast miał za zadanie przekazać wszystko szefom rządów mniejszych państw, należących do strefy euro. Rösler dzwonił także do Nicka Clegga, wicepremiera Wielkiej Brytanii, mimo iż kraj ten nie jest członkiem eurogrupy (…). Ostatecznie 17 rządów zaakceptowało kompromis wypracowany przez Merkel i Sarkozy’ego”.
Jeden akapit, a jak wiele mówiący. Kanclerz Niemiec przyjmuje w stolicy Niemiec prezydenta Francji. Przyłącza się do nich kolejny Francuz, lecący z innego niemieckiego miasta niemieckimi liniami lotniczymi, oraz namaszczony przez Niemców na stanowisko „prezydenta” UE Belg. A niemiecki wicepremier łaskawie informuje pozostałych zainteresowanych, czy prezydent Francji już przyjął niemieckie warunki, czy przyjmie je za chwilę.
Oto przedsmak tego, jak będzie wyglądać w przyszłości „wspólna polityka ekonomiczna strefy euro”. Obecny kryzys tylko przyspieszy powstanie eurorządu, kierującego polityką makroekonomiczną poszczególnych państw członkowskich” – pisze Magierowski.
Z naszego punktu widzenia, w tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Klęska euro oznaczałaby także dla nas ogromne kłopoty. Obecny kryzys byłby niczym. Umocnienie się euro – jeśli będzie tak jak pisze Magierowski, a co wydaje się prawdopodobne – oznacza silną władzę ekonomiczną w Unii Niemiec i Francji i dyktowanie przez nich warunków. Już teraz widzimy, że mając prezydencję, nie jesteśmy chętnie widziani na posiedzeniach dotyczących strefy euro.
Być poza strefą euro – to znaczy być poza grupą podejmująca decyzje. Pchać się do strefy euro – dziś wydaje się bardzo ryzykowne. Odwracanie się plecami i manifestowanie niezależności jest piękne, pod warunkiem, że jest się potężną Wielką Brytanią z silną gospodarką i mocnym funtem. Nie jesteśmy Wielką Brytanią. Co więc robić?
Zapraszam do dyskusji.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka