Prezydent Andrzej Duda zapowiedział w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, że wystosuje do Senatu wniosek o przeprowadzenie referendum konsultacyjnego w sprawie konstytucji na 10 i 11 listopada 2018 r.
Przy aktualnym stanie prawa (Art. 235 ust. 4 Konstytucji RP) do uchwalenia ustawy zasadniczej niezbędna jest większość 2/3 głosów przy obecności co najmniej połowy liczby posłów. Patrząc na dzisiejszy Sejm – szczególnie na zacietrzewienie opozycji, która sama siebie określa „opozycją totalną” – liczenie na większość konstytucyjną jest delikatnie mówiąc naiwnością. Realnie rzecz ujmując, aby teraz zmienić konstytucję należałoby dysponować w Sejmie minimum 307 głosami.
Być może w Sejmie po wyborach w 2019 r. możliwe będzie uzyskanie przez opcję „dobrej zmiany” owej liczby 307 posłów. Do tego, poza innymi czynnikami, niezbędna jest zgodna współpraca prezydenta, większości parlamentarnej oraz rządu, co powinno przełożyć się na polepszenie wyniku wyborczego.
Pan prezydent wybiera jednak konfrontacyjną rywalizację dla lansowania własnej pozycji wobec mniej zorientowanych politycznie obywateli. Na przykład niedawno składał obietnice protestującym w Sejmie rodzicom osób niepełnosprawnych chociaż nie posiada żadnych kompetencji w tym względzie i stworzył tym kłopotliwą sytuację dla rządu. Uważam, że rozbezczelnił w ten sposób protestujących, których głównym celem jest antyrządowa rozróba.
Wniosek o przeprowadzenie referendum konstytucyjnego również jest elementem przepychanki z Prawem i Sprawiedliwością, które jest przeciwne stawianiu teraz kwestii konstytucyjnej. Przy obecny stanie politycznym będzie to tylko bezproduktywne bicie piany.
Warto też wspomnieć o wymiarze pieniężnym. Koszt jednodniowego referendum szacowany jest na kwotę 100 milionów zł., a dwudniowe może kosztować dwa razy więcej. Tyle nas będzie kosztowało zaspokojenie egoistycznej zachcianki pana prezydenta.
Inne tematy w dziale Polityka