Jeśli ktoś zastanawia się, na jakich princypiach opiera swoje decyzje Jarosław Kaczyński, to wpierw powinien zapoznać się z historią antycznego Rzymu, a szczególnie z rządami pierwszego cesarza rzymskiego - Gajusza Juliusza Cezara Oktawiana - Augusta. Aby nie tracić czasu, podaję tę historię w pigułce z odniesieniem do naszej rzeczywistości.
Po upadku Republiki (III Reczpospolitej), w czasach Cesarstwa Rzymskiego, Cesarz August (ksywa Kaczor) miał tytuł „pierwszego obywatela” i najwyższego autorytetu moralnego. Precedensem jego pozycji, ze szczególnym naciskiem na rolę w legitymizacji niemal absolutnej władzy w państwie, które udaje, że jest Republiką (Prezydent, Sejm, Trybunał Konstytucyjny – pomysł komunistów, by zachować swoje wpływy i zdobycze), a jej przywódcę (pierwszy sekretarz partii - Jaruzelski) uznaje za głowę państwa, było to, że swoje intencje ukrywał pod iluzją zachowania tych udawanych zasad (umów magdaleńskich).
August twierdził, że chce odbudować stan funkcjonalny Republiki, wyplenić korupcję, i położyć kres chaosowi pozostawionemu przez poprzedni rząd (koalicja PO-PSL). Kładąc kres wojnie (polsko-polskiej - wymysł Michnika) sprowadził były rząd z obłoków na ziemię, bez miękkiego lądowania, chociaż nie posiadał więcej władzy, niż Sejm i Senat. Stąd paradoks: z jednej strony, August wykorzystał koncepcję sejmowej władzy, której był integralną częścią, by jednocześnie zatwierdzić swój wybitny status polityczny; a potem, dzięki sile osobistego autorytetu, lub wpływu, postawić siebie ponad wszystkich innych ludzi, w tym posłów i senatorów.
Jedno jest pewne, że w tym czasie nie było UE, Brukseli i Strasburga, i wszyscy przeciwnicy zmiań, jeśli nie zażyli cukuty, albo nie utracili krwi w czasie kąpieli, to w najlepszym przypadku wzmocnili siłę napędową galer. W naszej rzeczywistości, jedynym orężem jest dopuszczenie do koryta, czyli czerpanie z kiesy rządowej i unijnych dotacji. Jednym słowem, parafrazując ulubieńca red. Wrońskiego z Gazety Wyborczej - Carla Schmitta, nazistowskiego prawnika - ten, kto decyduje o rozdziale dóbr, staje się suwerenem.
Faktem jest, że Cesarz August starał się uzasadnić swoje niezwykłe miejsce w rzymskiej polityce w oparciu o swój autorytet. Jak sam twierdził, jego wybitna rola polegała wyłącznie na władzy nieformalnej, ekstra konstytucyjnej – na osobistym wpływie będącym więcej, niż sugestią, choć mniejszym od żądania – radzie, którą trudno było zignorować, bez narażenia się na galery... Przypisywanie sobie pozycji autorytetu, nie było motywowane potrzebą uniknięcia oskarżeń o branie władzy we własne ręce, ale świadomym zamiarem utrzymania pozorów przestrzegania Republikańskich wartości (magdaleńskich porozumień).
Pozostała kwestia pogodzenia dwóch diametralnie różnych form rządzenia w zgodzie z prawem: głowy państwa, wspieranej przez konstytucję, i rewolucyjnego przywódcy, którego podstawą władzy jest wyłącznie autorytet moralny – prawo naturalne. August nie miał z tym żadnego problemu stwierdzając, że „nie będzie zwykłym urzędnikiem lub sędzią, bo jego celem jest wyższy typ moralnego przywództwa”. Nie mającego nic wspólnego z władzą monarchy, tyranią i dyktaturą, ale z liderem dążącym do odbudowy państwa republikańskiego (Rzeczypospolitej), co jest jedynie realizacją zasady, że „nad prawem stoi dobro narodu” (Morawiecki), i że obywatel ma prawo do interweniowania w sprawy państwa w imię wolności i stabilności politycznej. Tym samym August rozwiązał konstytucyjny problem, będąc jednocześnie liderem i dyktatorem, którego głównym celem była restytucja państwa.
Dzięki niezwykłej cierpliwości, umiejętności i sprawności, Cesarz August uzdrowił każdy aspekt życia rzymskiego, przyniósł długotrwały pokój i dobrobyt w świecie grecko-rzymskim...
Ave Jarosław...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka