Czyli raczej stan umysłu a nie przynależność polityczna.
"Targowica" to nie tylko ludzie (politycy) ale przede wszystkim stan umysłu, "wiara" i przekonania.
Przekonania będące konsekwencją kompletnej ignorancji , że społeczeństwo potrzebuje zewnętrznego gwaranta swoich praw i wolności.
To naiwna ale bardzo niebezpieczna "wiara" będąca konsekwencją imposiblizmu, że inni ułożą nam nasze życie za nas samych i zrobią to lepiej.
To stan umyslu małego dziecka za którego (w imię jego dobra) wszystkie decyzje podejmują rodzice i opiekunowie.
Efekt jest taki, że te "duże dzieci" w dorosłym życiu na gwałt szukają "patrona" który zdejmie z nich odpowiedzialność a pozostawi im "wolność". (Ale wolności nie można oddzielić od odpowiedzialności).
"Targowica" nie jest przypisana tylko do jednej opcji politycznej czy wyznania, i nie dotyczy tylko jawnych zdrajców Ojczyzny.
W przeszłości targowiczanami stało się wielu konfederatów barskich, tak jak po drugiej wojnie światowej wielu "akowców" poszło na wspópracę z komunistycznym reżimem. A dsisiaj jej objawem, jest myślenie pewnego zatroskanego o los Ojczyzny, kontrowersyjnego popularyzatora historii (nb. bożyszcza "turbopatriotycznej" młodzieży) który cieszy się z planowanej rozbudowy Bundeswery wierząc, że ta będzie skutecznie bronić wschodniej flanki NATO przed rosyjskim agresorem (czyli jak rozumiem: po co nam Wojsko Polskie skoro będziemy mieli Bundeswerę !).
PS
Aby uniknąć etykietkowania i opisywania samego zjaeiska zamiast jego źródeł oszczędzam słów potępienia i dezaprobaty pod adresem obozu politycznego który dzisiaj z szukania gwaranta (i patrona) swoich przywilejów poza granicami kraju uczynił filar i dźwignię swojej polityki.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo