Nie mogłem uwierzyć własnym oczom widząc Leszka Millera i Włodzimierza Cimoszewicza na dzisiejszym marszu zorganizowanym przez PO
To na pozór nic szokującego - obaj byli premierzy z postkomunistycznego SLD są znanymi krytykami rządzącego Prawa i Sprawiedliwości, obaj zasiadają dziś także w Parlamencie Europejskim z listy koalicyjnej zbudowanej wokół Platformy Obywatelskiej.
Jednak dzisiejsza data jest szczególna. Choć Donald Tusk i jego partia przejęli dziś niejako rocznicę wyborów kontraktowych, to pamięć historyczna nie znika. Wystarczy pobieżna znajomość najnowszej historii, aby przypomnieć sobie pewne podstawowe fakty. A te nie są dla byłych premierów z SLD miłe.
Obaj - Włodzimierz Cimoszewicz i Leszek Miller uczestniczyli w wyborach kontraktowych z 4 czerwca 1989 roku. Ten pierwszy uzyskał mandat poselski z niedemokratycznej puli zagwarantowanej w umowie okrągłostołowej dla komunistycznej PZPR do której należał. Drugi wziął udział w autentycznie demokratycznych wyborach do Senatu, które będąc członkiem PZPR z kretesem przegrał z kandydatami „Solidarności”.
Pierwszy nieuczciwie wygrał, drugi uczciwie przegrał. Obaj reprezentowali jednak tę samą formację komunistyczną, której rządy nad Polską zostały miażdżąco odrzucone przez społeczeństwo. Dziś, gdy stali w tłumie i bili brawo słowom Rafała Trzaskowskiego - „Zebraliśmy się 4 czerwca nie bez powodu. Wtedy byliśmy wszyscy razem. Pamiętam to dokładnie. Cała Polska stała się uśmiechnięta. Ludzie mieli poczucie wspólnoty” mogli uśmiechem przeprowadzić swoją dyskretną subwersję.
Inne tematy w dziale Polityka