Prezes ludowców popisał się dziś populizmem, ignorancją i hipokryzją. A to wszystko w jednej wypowiedzi.
„Wszyscy kandydujący do Sejmu i Senatu z ramienia PSL będą podpisywać publiczne oświadczenia, że po wyborach nie zmienią barw partyjnych. Partia przygotuje notarialne dokumenty, zgodnie z którymi za złamanie umowy grozi kara w postaci przekazania 1 mln zł na WOŚP lub Caritas” — poinformował w programie „Onet Rano." przywódca PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Obserwatorowi życia publicznego III RP z łatwością skojarzą się słynne weksle Samoobrony. Kandydaci tej partii zobowiązywali się do zapłacenia na jej rzecz 552 tys. zł w przypadku opuszczenia klubu partyjnego w zamian za zgodę na wykorzystanie w kampanii wyborczej symbolu związku zawodowego Samoobrona.
W 2006 roku sąd uznał weksle za nieważne z mocy prawa. W ustnym uzasadnieniu wyroku przypomniano, że ustawa o partiach politycznych "stanowi, iż każdy ma prawo z partii wystąpić; to prawo nie może być w żaden sposób uwarunkowane zapłatą jakiejkolwiek kwoty”. Także artykuł 104 Konstytucji RP stanowi, iż „Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców”. Zasada mandatu wolnego wyklucza taką formę jego ograniczenia.
Lider PSL nie zna, lub udaje że nie zna ani ustawy o partiach politycznych ani Konstytucji RP. Tak i tak fatalnie. Jednak ignorancja, prawdziwa lub udawana jest tylko jednym z problemów.
Drugim jest hipokryzja. Wypada przypomnieć, że w tej kadencji Sejmu klub PSL przyjmował do siebie posłów, którzy odeszli z klubu KO. Tak jak w poprzedniej kadencji posłów PO i Nowoczesnej, a jeszcze wcześniej Ruchu Palikota. Mamy więc tu do czynienia z klasyczną moralnością Kalego - „jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy to jest zły uczynek, dobry to jak Kali zabrać komuś krowy”. Lider PSL brzmi dziś jakby chciał powiedzieć "już się nakradliśmy, od tej pory obowiązuje zakaz kradzieży, aby przypadkiem nie okradziono nas”.
Jest to zresztą w ogóle charakterystyczne dla klasy politycznej. Pamiętam oburzenie zwolenników KO gdy śląski radny Kałuża przeszedł do PiS. Było uzasadnione, ale gdy radni wojewódzcy czy miejscy PiS przechodzili do klubów partii z sejmowej opozycji tego oburzenia ze strony jej wyborców nie było już słychać.
Zjawiska tego nie da się w żaden demokratyczny sposób ograniczyć. Poseł, senator czy radny samorządowy zawsze będzie głosował zgodnie ze swoją wolą, choćby wprowadzono absurdalny z prawnego punktu widzenia zakaz zmiany klubów. Wówczas poseł czy radny po prostu głosowałby wbrew klubowi, po czym sam został z niego wykreślony.
Brońmy mandatu wolnego i zdrowego rozsądku. A politykom przypominajmy Konstytucję i ustawy które ich obowiązują.
Inne tematy w dziale Polityka