Jakelo Jakelo
994
BLOG

Rowerowa "masa krytyczna", czyli siła ponad prawem…

Jakelo Jakelo Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

 

 

Okresowe „eventy” odbywające się w różnych miastach w Polsce, zwane „masą krytyczną” mają jedną cechę wspólną - są jednym, wielkim naruszeniem prawa… Imprezy te stanowią naruszenie przepisów Prawa o zgromadzeniach jak i Prawa o ruchu drogowym. Nie są również, bo nie mogą być traktowane jako imprezy masowe w rozumieniu Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, choć ich nazwa sugeruje podleganie tej ustawie.

Moje spotkanie z „masą krytyczną” w Łodzi miało miejsce kilkanaście lat temu… I zadecydowało o moim negatywnym stosunku do tego typu imprez. Jadąc dwupasmową arterią ruszyłem na skrzyżowaniu mając zielone światło i ku mojemu zaskoczeniu z przecznicy, zza stojącego przed skrzyżowaniem tramwaju „wyskoczyło” kilkadziesiąt rowerów, zajmując w kilka sekund całą szerokość trzypasmowej jezdni… Z trudem udało mi się przed nimi zahamować… Przez uchylone okno dobiegł głos „z tuby”: „- … śmiało, śmiało… to nie my mamy się ich bać… to oni muszą obawiać się nas…”. Później dowiedziałem się, że to była właśnie ta „masa krytyczna”… Od tamtego czasu śledzę informacje o ich organizowaniu, by nie narazić siebie na spotkanie ze swawolącymi cyklistami… a można się narazić średnio raz w miesiącu…

Dość często zdarza się, że początkowo słuszna idea, jak propagowanie transportu rowerowego i konieczności budowy ścieżek rowerowych z czasem nadużywana staje się źródłem uprzykrzeń dla osób, którym ten środek lokomocji jest obojętny… Większość miast, dostrzegając potrzeby cyklistów, weszła w fazę budowy ścieżek rowerowych i imprezy w rodzaju „masy krytycznej” są już zbędne… Prócz zwykłej uciążliwości dla mieszkańców w związku z odbywającymi się „masami krytycznymi” dochodzi do spowodowania wypadków drogowych, których ofiarami bywają także piesi.

Śledząc portale „masiarzy” dochodzę do wniosku, że podstawą do odbywania się tych „eventów” jest albo zawiadomienie o zgromadzeniu, albo też zapewnienie policji o niewyciąganiu konsekwencji prawnych wobec uczestników masowego przejazdu…

Przejazd ten odbywa się drogami publicznymi w sposób sprzeczny z wymogami jazdy rowerem określonymi w Prawie o ruchu drogowym. Ustawa ta określa dozwolony sposób poruszania się rowerzystów… Powszechnie wiadomo, że rowerzyści powinni jeździć „gęsiego”, zaś obok siebie mogą poruszać się tylko wyjątkowo… Zgodnie z art. 33 ust 3 ustawy dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego. Powie ktoś, że „masa krytyczna” tego przepisu nie narusza albowiem w ogóle wyklucza ona poruszanie się po jezdni innych uczestników ruchu. Ja twierdzę, że ten przepis jest naruszany, albowiem „odbywanie się” masy krytycznej nie powinna odbywać się w sposób ani utrudniający, ani tym bardziej uniemożliwiający poruszanie się czy to pieszym, czy też pojazdom mechanicznym.

Liderzy „mas krytycznych” twierdzą, że prawo jest po ich stronie, albowiem poruszają się oni w zorganizowanej kolumnie i jako taka powinni mieć status pojazdu uprzywilejowanego. Istotnie kolumna pojazdów może być traktowana jako pojazd uprzywilejowany ( art. 2 pkt. 38 ustawy) jeżeli na jej początku i na końcu znajdują się pojazdy uprzywilejowane wysyłające dodatkowo sygnały świetlne w postaci czerwonego światła błyskowego. Czy tak jest w poszczególnych przypadkach, mam wątpliwości, a poza tym wątpliwe, czy „masa krytyczna” zachowuje warunki kolumny pojazdów. Zgodnie z art. 32 ust. 1 pkt. 2) ustawy liczba rowerów w zorganizowanej kolumnie nie może przekraczać 15(!) (słownie: piętnastu). Zorganizowanych kolumn rowerów może być wiele, z tym że odległość pomiędzy nimi nie może być mniejsza niż 200 m. Obawiam się, że żadna z odbywających się w polskich miastach „mas krytycznych” tych warunków zorganizowanej kolumny rowerów nie spełnia… Jeżeli odbywają się, to za jakimś przyzwoleniem, a raczej przymykaniem oczu przez policję, „patrzeniem przez palce” na tabun cyklistów naruszających wszelkie możliwe przepisy o ruchu drogowym.

Nie inaczej jest z zakwalifikowaniem „mas krytycznych” jako zgromadzenia.  Jak wiadomo, zgromadzeniem jest zgrupowanie co najmniej 15 osób, zwołane w celu wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska. Trudno uznać, masowe „kręcenie pedałami” za obrady albo za sposób wyrażania wspólnego stanowiska. Tym niemniej władze miasta uznają „masy krytyczne” za zgromadzenia w świetle przepisów prawa o zgromadzeniach. Dokonują przy tym wykładni rozszerzającej, uznając przejazd kolumny pojazdów za jednoznaczny z „przejściem” (w domyśle) osób. Padają wypowiedzi ze strony rzeczników włodarzy miast, jakoby ustawodawca nie przewidział, że współcześnie zgromadzenie może odbywać się w formie przejazdu pojazdów i oni tę lukę własną wykładnią zmuszeni są uzupełnić… Otóż, gdyby ustawodawca chciał, to by tę lukę sam uzupełnił, np. podając definicję ustawową jakoby w rozumieniu ustawy przejściem był także przejazd pojazdów… Skoro tego nie czyni, nie uznał tego za właściwe, a może nawet za niebezpieczne, gdyby wprowadzono do ustawy, a ta weszła by w życie… Kto zgłasza „masę krytyczną” jako zgromadzenie publiczne, ten od władz miasta  powinien na podstawie art. 8 Prawa o zgromadzeniach otrzymać zakaz jej odbycia, albowiem zarówno cel jak i samo jej odbywanie sprzeczne jest z ustawą, a i nie trudno uznać, że może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi. Jeżeli władze miasta tego nie czynią, to mamy już drugą instytucję, która na zjawisko „mas krytycznych” patrzy przez palce raczej, niż stosuje wobec niego przepisy prawa, które ma obowiązek stosować.    

Odbywanie się „mas krytycznych” w polskich miastach działa trochę na zasadzie: „masa daje siłę, a siła stawia ponad prawem”…

 

PS. „Rzeczpospolita” mnie już nie drukuje… ciekawe, kto do nich zadzwonił...

Jakelo
O mnie Jakelo

Prawnik

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka