Po otrzęsinach w Lubinie – kilka refleksji.
Co to są otrzęsiny, to wie, kto czytał powieść o Janie z Czarnolasu – tam chyba opisano otrzęsiny na Akademii Krakowskiej – jak one drzewiej urządzano i jakimi przyjemnościami raczono beanów.
Współcześnie są jeszcze uczelnie, na których taka impreza jest urządzana. Ja przechodziłem otrzęsiny... co bardzo mile wspominam, a zwłaszcza metody jakie stosował kolega... dziś także kolega z branży... Później sam organizowałem otrzęsiny i wiem, ze nie łatwo jest wykazać się pomysłowością i inwencją... bywa, że sam organizator przechodzi katusze nie mniejsze niż taki bean...
W wielu placówkach edukacyjnych organizowane są oficjalne otrzęsiny, które mają na celu polepszyć integrację wewnątrzszkolną. W zamierzeniu dążą także do wykluczenia nieoficjalnego kocenia. To bardzo ważny aspekt tej imprezy, zwłaszcza, gdy nagle spotykają się ludzie (dzieci lub młodzież) z różnych dzielnic miasta lub nawet regionów kraju.
Przypadek lubiński wskazuje, że oto znalazł się jeden taki, co przeprowadził oficjalne otrzęsiny - no i z tego powodu nieźle go przeczołgali...
Najczęstsze metody nieoficjalnych otrzęsin w szkole mają na celu wyłącznie naruszenie godności osobistej ofiary poprzez malowanie pisakiem twarzy, zmuszanie do pompek, mierzenia zapałką, bicie (pasy), wkładanie głowy do sedesu połączone zazwyczaj ze spuszczaniem wody (płukanko, spłuczka, wodnik szuwarek) oraz płacenie haraczu...
Trudno znaleźć, organizując oficjalne otrzęsiny wymyślić takie metody, które dostarczałyby uczestnikom zabawy, ale jednocześnie nie naruszały aż tak godności osobistej jak te otrzęsiny nieoficjalne.
Wiki nie wymienia lubińskiej metody otrzęsin, co zrozumiałe, bo była ona niezwykle nowatorska ale myślę, że ona to nic w porównaniu z tymi nieoficjalnymi metodami. Z wyrazu twarzy uczestników lubińskich otrzesin widać, że dzieci były rozbawione i zadowolone.
Otrzęsiny są bardzo fajną imprezą, przyjętą w środowiskach zamkniętych (np. koła zainteresowań, harcerstwo). Nikt co do ich organizowania nie na najmniejszego "ale"... Pamiętam jeszcze o tym piciu herbatki - a później okazało się, że to jest herbatka ze znoszonej skarpety "helanko"...
No i oto odbyły się otrzęsiny w lubińskim gimnazjum i tabuny smutasów bez wyczucia chwili rzuciły się na nauczyciela, który tę imprezę zorganizował. Agresja smutasów wzmocnił fakt, ze organizatorem tej udanej imprezy był ksiądz katolicki. Huzia na salezjanina rozległo się w całej Polsce we wszystkich mediach publicznych i prywatnych. Nagonce przyklaskują nie tylko liberalne media i środowiska antyklerykalne ale także z pewnością jacyś smutaśni nauczyciele, którzy zorganizowania takiej imprezy Boja się jak ognia... bo im inwencji brakuje.
Włączyły się w nią showmani środowisk antyklerykalnych.
W Łodzi jął małpować go pewien czubek znany ze znieważania uroczystości religijnych. Tym razem przebrał się za księdza i na Pietrynie małpował numer wykonywany przez księdza na otrzęsinach w Lubinie. Pewnie czubek nie zdaje sobie sprawy, że za publiczne noszenie stroju do którego nie ma prawa grozi grzywna do 1000.- zł lub nagana. Zdarzenie to widzieli przechodnie i z pewnością było wyłapane przez monitoring uliczny. Nasuwa się pytanie: gdzie była Straż Miejska? Nie było jej, a powinna być i dać po łbie temu głupkowi, a że to Pan Kluska potrafi, w to nie wątpię, bo widziałem go jak interweniował skutecznie w Wielki Piątek podczas drogi krzyżowej. Koleżce "motyla" zachciało się wtedy pruć ryło jak świnia...
Nagonka na księdza lubińskiego i w ogóle na wszelkie pozytywne aspekty działalnosci duchownych przez kabotynów medialnych z różnych -stacji takie zachowania stymuluje.
Inne tematy w dziale Polityka