E. Zagrodzka
E. Zagrodzka
Elżbieta Zagrodzka Elżbieta Zagrodzka
248
BLOG

... Jak husaria pędzą, ten ma mydło, ten powidło, a ten tylko jęzor..."

Elżbieta Zagrodzka Elżbieta Zagrodzka Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2
Film może być zaczątkiem owocnej dyskusji. Film o donosicielach tym bardziej prowokuje nas do dyskusji. Czy warto odkrywać się przed sąsiadami. Czy należy wybaczyć donosicielowi, co mieszka obok nas? A może się mścić? Przeczytajcie i... zastanówcie się nad tym!

W bardzo popularnym nakręconym za Komuny serialu kryminalnym pt. " Zero siedem zgłoś się!" bohater por. milicji Borewicz  - człowiek cynicznie podchodzący do życia ustami grającego go sympatycznego Bronisława Cieślaka powiedział: Nasi rodacy oprócz bezinteresownego podkładania świni lubią czasami coś donieść na milicję. I nie pomylił się!  Peerelowska bezpieka oplotła każdego z nas siecią agentów, szpicli i donosicieli. Za Komuny człowiek musiał uważać, co mówi, kiedy spotkał sąsiada po wyjściu z domu, bo nie było wiadomo, czy sąsiad nie donosi do SB. Po odtajnieniu esbeckich teczek w latach dziewięćdziesiątych ludzie przeglądali swoje teczki i ze żdziwieniem czytali donosy, że... uprawiali w domu głośno seks i konkluzje, że... mieli kogoś na boku, bo to się działo jak żona wyjechała do sanatorium. O tym opowiada niemiecki film pt. " Jedenaste, znaj sąsiada swego!"

Bohaterem filmu : Jedenaste, znaj sąsiada swego!" jest niemiecki celebryta, znany i sławny aktor Daniel. Jest to człowiek sukcesu, ma elegancki apartament, kochającą żonę, dzieci, jednym słowem szczęśliwą rodzinę. Film zaczyna przedstawieniem jego twarzy, jak uczy się roli i mówi, że zło istnieje i czym jest zło. Potem zleca niani opiekę nad dziećmi, żegna się ze śpiącą żoną i z walizką wychodzi z domu. Ma lecieć do Londynu na casting do filmu o superbohaterze. Pretenduje do głównej roli. Po drodze zachodzi do berlińskiego baru, by napić się kawy. Nie wie jeszcze, że nie poleci już do Londynu, a wizyta w tym barze wpłynie na całe jego życie. W barze siedzi i pije piwo starszy mężczyzna. Zagaduje go. Mówi o jego sukcesach, przechodzą do filmu, w którym Daniel grał oficera Stasi. Mężczyzna mówi, że film był kiepski, a on grał oficera Stasi niewiarygodnie. I... dowiadujemy się, że ten mężczyzna jest byłym oficerem enerdowskiej Stasi, mieszka w tym samym domu, co nasz bohater, a nasz bohater zajmuje mieszkanie, które kiedyś należało do jego ojca. Osiem lat temu opuściła tego mężczyznę żona. Okazało się, że to spotkanie nie jest przypadkowe i że on tu przychodził codziennie i czekał na naszego bohatera. Zaczyna opowiadać o jego życiu. I sugeruje, że żona go zdradza z jego bohaterem.  Podaje nawet dowody, wydruki z jej smsów. Daniel ucieka do toalety, tam płucze twarz zimną wodą i mówi do lustra: Nie pokonasz mnie, agencie! Wraca, a tamten mówi mu o jego korespondencji internetowej z panią z agencji towarzyskiej. Daniel ucieka, idzie na samolot, ale się zastanawia i wraca. Mówi: oddaj mi ten laptop! Agent mówi: Nie mam. dałem posłańcowi, a ten zaniósł go twojej żonie. Daniel próbuje ratować sytuację i dzwoni do biura żony. Ta jednak staje w drzwiach pubu z laptopem. Mówi: Nie mam ci za złe, że pisałeś z prostytutką, ale to co o mnie pisałeś. Potem podaje mu rękę i oboje wychodzą. Na ulicy go jednak puszcza i wraca sama. Daniel biegnie do knajpy i bije swojego rozmówcę. Film kończy się, jak obaj siedzą w milczeniu przy barze i piją wódkę postawioną przez Daniela. Po napisach końcowych jest jeszcze scena: Puste mieszkanie, nowa lokatorka czyta list od ukochanego, stoi w oknie. Rzut kamery na sąsiednie okna. Koniec.

Film był reklamowany jako komediowy thriller. Film był przereklamowany, bo ani thriller, ani komedia. Film mi się osobiście nie podobał i mocno przynudzał. To bowiem tzw. film teatralny, a ja nie lubię tego typu filmów. Był przegadany, bo cała akcja działa się w jednym lokalu i polegała na rozmowie dwóch aktorów. Pewnym urozmaiceniem była scena kulminacyjna, kiedy żona bohatera wpada do knajpy i razem wychodzą. To jednak kropla w morzu i... nie uratowało filmu. Film jest nudny, statyczny i przegadany. A szkoda, bo potencjał ma. Podejmuje bardzo ważną problematykę, której nawet u nas w Polsce, gdzie naród wiele wycierpiał od esbeckich świń i jest na tę problematykę czuły, się nie podejmuje. Nie wiadomo dlaczego? Może problematyka zbyt świeżą, wiele ludzi i to bardzo znanych było umoczonych w esbeckie teczki i niewygodne jest podejmowanie takich tematów. Było by to rozliczenie z samym sobą, swoim sumieniem. To zaś jest bardzo trudne i dla sumienia wielu niemożliwe. Film jest niemiecki, nawiązuje do bandyckiej Stasi i agenturalnej przeszłości wielu Niemców Wschodnich. To mnie pozytywnie zadziwiło, bo nie spodziewałam się, że Niemcy stać na rozliczenie z własną przeszłością. Niemcy mi się zawsze kojarzyły z krajem, którym bardzo dobitnie zastosowano politykę grubej kreski. Powiedziano, że trzeba myśleć o przyszłości, a nie żyć przeszłością i oceniać ludzi kim są, a nie kim byli. Czy to dobra taktyka? Film pokazuje, że taktyka rozliczeń boli także Niemców. Nawet dziś po trzydziestu latach od upadku Muru Berlińskiego żyją ludzie, którzy tworzyli bandycki system komunistycznych służb specjalnych. Czy zmądrzeli, stali się lepsi, chcą by im wybaczono? Czym skorupka za młodu nasiąknie... Film dobitnie pokazuje, że swołocz ze Stasi nigdy się nie zmieni, zawsze będzie swołoczą i zawsze będzie niszczyła ludzi tylko dla własnej przyjemności. To film bardzo ważny! Powinno się robić takie filmy, by coraz to nowym pokoleniom pokazywać ohydę donosicieli. By nowe pokolenia zrozumiały, jak złe jest donosicielstwo i przerost służb specjalnych w państwie. By Stasi, Securitate, SB, KGB już nigdy nie miało racji bytu! Tylko szkoda, że film był słaby i nudny i niewiele osób go miało ochotę zobaczyć!

Niedawno IPN wydał postanowienie o umorzeniu postępowania w sprawie tzw. teczek Kiszczaka dotyczących rzekomej agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy i orzekł, że akta dotyczące sprawy Wałęsy zostały spreparowane przez Służbę Bezpieczeństwa, a co zatem idzie oczyścił Wałęsę od podejrzeń o współpracę z SB. To postanowienie przeszło bez echa. Żadna telewizja o tym nie wspomniała. Ja dowiedziałam się o tym z twittera!. A szkoda! Człowieka bardzo łatwo jest zgnoić. Sprostowanie i przeprosiny już przez gardło nie przejdą! A może nikt nie miał w interesie, by pisać o oczyszczeniu Lecha Wałęsy? Kiedyś  Jerzy Stuhr w rozmowie z Olgą Lipińską omawiał swoją rolę w Wodzireju i i mówił, że Polak jest taki trochę z powyginanym kręgosłupem moralnym. I miał rację! Komuna wielu z nas powyginała kręgosłup moralny. Komuna to był eon naszego życia, trzeba było funkcjonować, pracować, robić kariery, jeśli Bozia nam ku temu dała talent. A żeby funkcjonować za Komuny trzeba było iść na wiele kompromisów i czasami zaprzeć się siebie, swoich poglądów. Rzecz była w tym, by nie dać się zgnoić i zawsze zachować twarz. Wałęsa nie zaprzecza, by ratować swoją rodzinę podpisał lojalkę z SB, może nawet napisał parę donosów. Ale współpracę szybko zerwał i nikomu krzywdy nie zrobił, bo ... pisał donosy na samego siebie. Z tego co robił rozliczy się przed Bogiem i... własnym sumieniem! A to najbardziej srodzy sędziowie...

Kiedyś znajoma zapytała mnie, dlaczego SB wiedziała jak ma urządzone mieszkanie, przecież nie współpracowała ze służbami, a donoszczyków omijała szerokim łukiem. Zapytałam jej: A przyjmowałaś księdza po kolędzie? Ona powiedziała, tak. A ja jej na to: To właśnie dlatego. SB za Komuny otoczyła nas siecią agentów. Można rzecz, że donosił co trzeci obywatel. Donosiciele byli w każdym środowisku. Wszyscy o tym wiedzieli i ludzie... nauczyli się tak mówić, by nie odpowiadać. Donosiciele byli różni. Byli tacy, których SB zmusiło szantażem albo grożbą. Wystarczyło, że powiedzieli, że córka się na studia nie dostanie. Innych zmusili do podpisania lojalki, kiedy starali się o paszport. Było też sporo osób co dobrowolnie donosili, bo... donoszenie mieli we krwi. Było też trochę bohaterów, którzy do służb specjalnych byli wstawieni przez Solidarność i działali jako agent Hans Kloss. Ci zwykle pisali donosy na samego siebie albo jakieś wyssane z palca bzdury. To dlaczego donosiliśmy, niech dziś się każdy rozlicza z własnym sumieniem! A jest z czego. W latach dziewięćdziesiątych w Kabarecie Olgi Lipińskiej padło bardzo mądre zdanie: Wszyscy jesteśmy ubekami, tylko jeszcze o tym nie wiemy! Potem... udostępniono obywatelom teczki i... niejeden się mocno zadziwił tym, co tam przeczytał.

SB nie ma już od trzydziestu trzech lat. Jednak problem donosicielstwa nie przestał istnieć. Ludzie donoszą na policję, do prokuratury, do ABW. A największe dossier z donosów ma ... Urząd Skarbowy. Bo jak powiedział porucznik Borewicz: " Nasi rodacy oprócz bezinteresownego podkładania świni, lubią czasami jeszcze coś donieść." Ile prawdy jest w tym powiedzeniu? Zastanówmy się nad nami! I w Tym Czasie Zmartwychwstania pomyślmy czy jako Naród mamy szansę Zmartwychwstać i... stać się Narodem Wybranym przez Boga! A jesteśmy Narodem Wybranym?

Podchodzę życzliwie do wszystkich, co mają coś mądrego do powiedzenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo