W drugiej połowie XIX wieku powstał ruch kulturalno - literacki o nazwie pozytywizm. Jednym z czołowych haseł pozytywizmu była praca u podstaw, a jednym z głównych założeń pracy u podstaw była praca pośród najbiedniejszych warstw polskiego społeczeństwa, a najczęściej przejawianą cechą było niesienie oświaty wśród ludu i krzewienie czytelnictwa. Ideą była tzw. tania książka, czyli zejście książki pod strzechy. Najwcześniej praca u podstaw zagościła w Wielkopolsce i była odpowiedzią polskiego społeczeństwa na germanizację i rugowanie języka polskiego ze szkół i życia publicznego. W Poznaniu w 1880r zostało założone Towarzystwo Czytelni Ludowych - polska organizacja oświatowa. Z czasem rozrosła się na całe Państwo Pruskie i objęła swoim działaniem Wielkopolskę. Pomorze, Warmię i Mazury, Górny i Dolny Śląsk. Organizację założyli i wchodzili w skład jej zarządu: H. Berendes, Hrabia Zygmunt Czarnecki, doktor Stanisław Jerzykowski, doktor medycyny Bolesław Kapuściński, sędzia Ignacy Łyskowski. Od 1910r sekretarzem generalnym Towarzystwa był ksiądz Antoni Ludwiczak. Towarzystwo Czytelni Ludowych działało przez całe dwudziestolecie międzywojenne i krzewiło czytelnictwo w Polsce. Hasło : książka dla ludu podchwycił też PRL. W PRL książka była tania i dostosowana do kieszeni każdego obywatela, ale tylko ta, którą jako odpowiednie dla swojego społeczeństwa uznała komunistyczna władza i cenzura. Wiele wartościowych książek pisarzy polskich i zagranicznych czytaliśmy w PRLu w tzw. drugim obiegu. Społeczeństwo w PRL czytało książki i było głodne wiedzy. Z czasów wielkiego kryzysu 1981 i póżniej pamiętam horrendalne kolejki w księgarniach, bo książka jak baleron stała się towarem deficytowym. Potem przyszło zwycięstwo 4 czerwca 1989r, zniesienie cenzury i wprowadzenie wolności słowa. Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku to zalew taniej, szmirowatej powieści zachodniej / powstanie w Polsce agendy Harlequina/ i prawie całkowite przestanie wydawania książek polskich autorów, nie mówiąc o debiutach. Czy w demokratycznej Polsce nadal przyświeca nam hasło: książka pod strzechy!
Lata dziewięćdziesiąte miały jednak swój promyczek na niwie literatury polskiej. To Nobel dla Wisławy Szymborskiej, choć wielu twierdzi, że to była decyzja polityczna, a nie docenienie walorów poezji Szymborskiej. Są nawet głosy, że walory literackie poezji Szymborskiej są żadne. Lata dziewięćdziesiątej to wypłynięcie takich nazwisk jak Olga Tokarczuk, Jerzy Pilch, Manuela Gretkowska. Katarzyna Grochola. Ostatnio Olga Tokarczuk została w świecie doceniona. W zeszłym roku Komitet Noblowski przyznał jej Nagrodę Nobla. Dla wielu to też kontrowersyjna decyzja. Mój psychiatra bardzo mnie zachęcał do czytania książek Olgi Tokarczuk. Powiedział, że pisze bardzo dobrze, tylko szkoda, że zaangażowała się politycznie. Właśnie, czy pisarz powinien angażować się po jakiejś stronie w politykę?
Kiedyś w czasach realnego socjalizmu Gomułka wymyślił hasło: pisarze do piór! I niestety i dzisiaj jest ono popularne. Władza nie lubi, jak ludzie kultury ich krytykują. A niestety jest tak, że większość najbardziej znanych pisarzy, reżyserów, malarzy czy muzyków jest w opozycji do dzisiejszej władzy w Polsce, czyli Prawa i Sprawiedliwości i nie szczędzi rządzącej partii słów krytyki.
Siła pióra jest olbrzymia! Nie na darmo ukuto powiedzenie, że znany, utalentowany pisarz ma za sobą rząd dusz. Bo pisarz w książkach tworzy inny świat. Ludzie czytają, zagłębiają się w niego i żyją w tym świecie i co za tym idzie tworzą swoje spojrzenie na rzeczywistość jak ich ulubiony pisarz. Ma to szczególne znaczenie, jak książka trafia pod strzechy. Prosty , nieuczony człowiek jest szczególnie podatny na oddziaływanie książki. Wykorzystywali to dziewiętnastowieczni społecznicy, kiedy książka uczyła patriotyzmu i krzepiła serca do narodowych zrywów, by zrzucić kajdany niewoli. Wykorzystywali to dysydenci w czasach realnego socjalizmu, by pokazywać ludowi prawdziwe oblicze Komuny i przygotować ich do życia w demokracji i wolności słowa. Dzisiaj sławni pisarze jak np. Olga Tokarczuk wykorzystują swój autorytet, by walczyć z ksenofobią społeczną i wykluczaniem ze społeczeństwa ludzi innych. Dziś tymi innymi są tzw. obywatele LBGT. Olga Tokarczuk wzywa do tolerancji i poszanowania ludzi o innej orientacji seksualnej. Czy jednak w tym nie idzie za daleko? Czy przy tym wolno pluć jej na Polskę - swoją ojczyznę, dzięki której jako pisarka zaszła tak wysoko i to w wywiadach w obcych państwach? Znani pisarze jak najbardziej powinni udzielać się politycznie i nawet, a zwłaszcza krytykować władzę jak ta żle rządzi. Ich autorytet i głos jest szeroko słyszalny i nad taką krytyką władza nie powinna przejść do porządku dziennego. I przy okazji obrażać się na ludzi kultury jak niegdyś Szurkowski na Szozdę. Krytyka boli, prawda, ale warto się zastanowić i sprawdzić, czy może krytykujący nie mają racji. Jest takie powiedzenie brydżystów: Jak ci trzy osoby mówią, że jesteś pijany, to nie dyskutuj, ale bierz kapotę i idż spać! Rząd Prawa i Sprawiedliwości postępuje jednak w myśl zasady: My jesteśmy zdrowi, cały świat zwariował!!!
Wraz z demokracją do Polski weszła zachodnia literatura popularna. Obecnie także coraz więcej polskich literatów po nią sięga. Czy Harlequin to literatura godna pogardy?
Kiedyś mówiono, że " Trędowata" Heleny Mniszkówny ma swoją rację bytu, bo służące też muszą coś czytać. Dziś rolę Trędowatej zajmują książki dla emerytek, gospodyń domowych i... są potrzebne. Bez dwóch zdań można powiedzieć, że zawód gospodyni domowej i matki to nie lekka praca. To praca na dzień i nockę, to ciężka harówka. Gospodyni domowa i matka kilkorga dzieci nie ma czasu na pracę, a po urodzeniu sześciorga dzieci i dziesięcioletniej przerwie nie ma już żadnych szans na podjęcie pracy i realizację się zawodowo. Nie ma czasu na teatr , kino. Dla niej tzw. romans historyczny dla kobiet to spotkanie z kulturą, to ucieczka w inny świat i oddech od codziennego kieratu. Zapracowanej matce sześciorga dzieci nie polecę " W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, która dodatkowo wali w łeb. Ale " Pięćdziesiąt twarzy Greya to dobra lektura na chwilę zapomnienia. Dobra i lekka. Książka powinna być dostosowana do poziomu intelektualnego każdego człowieka i to nie wstyd , że czyta się romans historyczny Catherine Coulter. Sama chętnie lubię się tak odmóżdżyć między jedną naukową książką a drugą.
Henryk Sienkiewicz zarządzał kiedyś w Krakowie Fundacji ufundowanej przez jego żonę Marię z Szetkiewiczów w testamencie, która udzielała stypendiów młodym, utalentowanym poetom i pisarzom. Kiedyś do Sienkiewicza przyszedł po zapomogę Stanisław Wyspiański, wielki Noblista odmówił, bo powiedział, że Wyspiański tyle dostał za Wesele, że stypendium zapomogowe mu się nie należy i że... to nie wina Sienkiewicza, że Wyspiański wszystko przepija. Od tej pory datował się konflikt między Wyspiańskim a Sienkiewiczem.
Fundacja Marii Szetkiewiczówny Sienkiewiczowej istniała do 1939r. Dzisiaj warto by ją było reaktywować, bo jest sporo młodych , zdolnych pisarzy i poetów w Polsce, których talent rozbija się o... wydanie książki własnym sumptem, bo nie mają na to pieniędzy. Czy przyszłością polskiej literatury jest książka popularna? To materiał do przemyślenia dla polskiej noblistki Olgi Tokarczuk! Czy nie lepiej zainwestować w młodych, zdolnych, ubogich kolegów po fachu niż angażować się w politykę? I szacunek w społeczeństwie z tego Nobla byłby większy i zniknąłby hejt...
Inne tematy w dziale Kultura