Wczoraj nasza kadra narodowa zremisowała w Seulu z Koreą Południową 2:2. To niezły wynik, Korea jest znacznie wyżej w rankingu FIFA. W pamięci mamy też porażkę z Koreańczykami 0:2 na mundialu w 2002 roku. Minęły już dawno czasy, kiedy drużyny z Azji były "chłopcami do bicia" w meczach z zespołami z Europy. Remis z Koreą na wyjeździe należy więc uznać za sukces, no może "sukcesik" kadry Smudy.
Zwłaszcza ze zabrakło kilku etatowych reprezentantów Polski, którzy zgłosili kontuzje, w tym Wojtek Szczęsny (Arsenal), Ludovic Obraniak czy Arkadiusz Głowacki. Ten ostatni i tak chyba nie mógłby wystąpić ze względu na czerwoną kartkę w meczu z Niemcami. Wysyp kontuzji przed meczem z Koreą przepowiadał wcześniej nie kto inny, jak Szczęsny. W ramach swoich ironicznych wypowiedzi na Twitterze. No i proszę, sam padł ofiarą swojego "żartu".
Wielu krytykowało pomysł gry w Seulu. Daleka i męcząca podróż, zmiana strefy czasowej. Poza tym za rok gramy przecież w mistrzostwach Europy u siebie, a ten mecz stanowił kolejny element przygotowań do tej imprezy. W zasadzie powinniśmy się już teraz ogrywać wyłącznie na stadionach zbudowanych na Euro 2012.
Mecz z Koreą był mimo wszystko bardzo wartościowym sprawdzianem naszej kadry. Na tle wymagającego rywala Polska wypadła więcej niż przywoicie. Pochwalić można zwłaszcza kapitana drużyny Kubę Błaszczykowskiego. Stał się liderem z prawdziwego zdarzenia. Obydwa gole to głównie jego zasługa. Może być prawdziwą gwiazdą Euro 2012. Co prawda, w Borussi Dortmund jest niedoceniany. Wchodzi tylko na zmiany. Ostatnio zaczął nawet w związku z tym mówić o zmianie klubu, w przerwie zimowej. Ale to też dobrze świadczy o jego ambicji sportowej. Nie zadowala się rolą rezerwowego w drużynie mistrza Niemiec.
Do podstawowego składu Borussi przebił się za to Robert Lewandowski. I ma tam coraz mocniejszą pozycję. Jest w formie, co pokazuje także w meczach reprezentacji. Gol z Niemcami, gol z Koreą. Tego wymaga się od klasowego napastnika. Ma instynkt strzelecki. Poszedł za akcją po strzale Błaszczykowskiego, dzięki czemu wyprzedził obrońców koreańskich, zdobywając gola z dobitki.
W bramce zagrał tym razem, po długiej przerwie, Łukasz Fabiański. Rezerwowy bramkarz Arsenalu, gdzie przegrał rywalizację z młodszym, ale bardziej niezawodnym i pewnym siebie (także na boisku) Wojtkiem Szczęsnym. Występ Fabiańskiego stanowił niewiadomą. Zagrał jednak dobrze, nie popełnił zadnego rażącego błędu. Z obsadą pozycji bramkarza zaczyna być kłopot. Czołowi nasi golkiperzy są w zagranicznych klubach zawodnikami rezerwowymi, a to nie sprzyja stabilizacji formy. Bramkarz powinien grać, same treningi to za mało.
W związku z kontuzją Szczęsnego, w trybie awaryjnym powołanie do kadry otrzymał były bramkarz Jagiellonii Grzegorz Sandomierski. Po transferze do mistrza Belgii Genk słuch o nim zaginął. Nie przebił się do składu drużyny, grającej w Lidze Mistrzów. Wygląda na to, że ten transfer nie był dobrym pomysłem i wyjdzie Sandomierskiemu bokiem. Był wcześniej regularnie powoływany do reprezentacji, teraz selekcjoner Smuda już o nim "zapomniał". Odkurzył Fabiańskiego. Poniekąd chyba słusznie. Bo jednak bycie rezerwowym w Arsenalu znaczy dużo więcej niż bycie rezerwowym w Genk, klubie dość jednak prowincjonalnym.
Sandomierski traci w ten sposób powoli szansę powołania do kadry na Euro 2012. Po prawdzie, i tak byłby tam tylko bramkarzem nr 3. Bliżej do kadry miałby chyba jednak z Jagiellonii. Z wyjazdem za granicę powinien poczekać przynajmniej jeszcze rok. Był jednak niejako "wypychany na siłę" (jak wcześniej Grosicki), bo klub chciał na nim zarobić. Mimo, że Jagiellonia nie miała żadnego innego bramkarza, zaprawionego w bojach ligowych. I teraz zbiera gorzkie "owoce" tego pochopnego transferu - porażki 1:4 z Lechem, 1:3 z Ruchem Zdzieszowice czy 2:4 z Widzewem. Tragedia. A prezes Kulesza mówił, że celem klubu jest jakoby znowu walka o tytuł mistrzowski. Tere, fere, kuku...
http://what-a-goal.com/2011/10/korea-poludniowa-polska-2-2-skrot-meczu-wideo/
Inne tematy w dziale Rozmaitości
