Dobiegają końca mistrzostwa świata w lekkiej atletyce w koreańskim Daegu. Mistrzostwa dla nas nieudane, pełne rozczarowań. Zawiedli najwięksi faworyci do medali, na których najbardziej liczono. Na szczęście honor polskiej lekkiej atletyki uratował debiutant na imprezie tej rangi. Paweł Wojciechowski, młody tyczkarz z Bydgoszczy (ur. 6.06.1989), do niedawna mało znany. Zdobywał medale tylko w zawodach juniorów. W tym roku osiągnął jednak wielką formę. Tuż przed mistrzostwami świata pobił rekord Polski. Rekord "z brodą", należący od 1988 roku do Mirosława Chmary (5,90 m). Podczas nocnego mityngu tyczkarzy w Szczecinie 15 sierpnia Wojciechowski skoczył 5,91 m. Wcześniej ustanowił także halowy rekord Polski - wynik 5,86 m. Sukces w Daegu nie był więc wcale przypadkowy. Wyrósł nam wielki sportowiec, godny następca mistrzów olimpijskich (Tadeusz Ślusarski - 1976, Władysław Kozakiewicz - 1980). Za rok igrzyska olimpijskie w Londynie. Może znów usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego. Zwłaszcza, że do czołówki światowej należy także dwóch innych polskich tyczkarzy, którzy doskonale spisali się w Daegu, poprawiając rekordy życiowe i zajmując wysokie lokaty w mistrzostwach świata: 4. Łukasz Michalski - 5,85 m 7. Mateusz Didenkow - 5,75 m. Wróciły dobre czasy polskiego tyczkarstwa.
Skoki medalistów. Komentarz w języku czeskim
Dekoracja medalistów i Mazurek Dąbrowskiego
Złoty skok i dekoracja Pawła Wojciechowskiego. Komentarz Eurosportu
Wywiad dla TVP po dekoracji medalistów MŚ w Daegu
Mistrz olimpijski z Moskwy (1980) Władysław Kozakiewicz o swoim godnym następcy
Droga do tytułu mistrza świata. Wspomina dziadek Alojzy, jeden z ojców sukcesu
Inne tematy w dziale Rozmaitości