Już w czwartek mecz Jagiellonia - Irtysz Pawłodar w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europy (transmisja: Polsat Sport Extra). Rywal dość egzotyczny, ale łatwo chyba nie będzie. Jaga jest niby faworytem jako zespół rozstawiony. Irtysz to jednak drużyna zbliżonej klasy i wynik jest sprawą otwartą. Przydałoby się efektowne zwycięstwo w Białymstoku, aby rewanż był już tylko formalnością.
Czekając na mecz z Irtyszem, przypominam debiut Jagiellonii w europejskich rozgrywkach pucharowych. A jest to wydarzenie bardzo świeżej daty. Jaga debiutowała bowiem w pucharach rok temu, dzięki zdobyciu Pucharu Polski. Dało to jej od razu miejsce w III rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europy. Gdzie trafiła na znacznie bardziej wymagającego rywala - Aris Saloniki. Mecze sparringowe napawały optymizmem. Jagiellonia wygrywała z mocnymi przeciwnikami, z dość silnych lig zagranicznych. Zmierzyła się też nawet z późniejszym półfinalistą Ligi Mistrzów Schalke 04 Gelsenkirchen, przegrywając minimalnie 0:1.
Zespół był więc świetnie przygotowany do sezonu, co potwierdziły wyniki w lidze (mistrzostwo rundy jesiennej). Niestety, mecz z Arisem zupełnie nam nie wyszedł. Już po siedmiu minutach było 2:0 dla Greków, co praktycznie przesądziło losy rywalizacji. W obydwu przypadkach fatalne błędy popełnił Igor Lewczuk, którego trener Probierz zdjąl z boiska już w 23 minucie meczu. Pytanie tylko, dlaczego go w ogóle wystawił w tak ważnym meczu... Już w finale Pucharu Polski Lewczuk wyraźnie odstawał poziomem od kolegów z drużyny. Jego koszmarnych błędów nie potrafili wtedy jednak wykorzystać piłkarze II-ligowej Pogoni Szczecin. Trzeba było dopiero blamażu z Arisem, aby trener Probierz stracił przekonanie do Lewczuka. Piłkarz ten zagrał potem jeszcze chyba tylko dwa razy w podstawowym składzie, a następnie został wypożyczony (w poszukiwaniu utraconej formy) do II-ligowego Piasta Gliwice.
Szkoda zmarnowanej szansy, bo Jaga była wtedy naprawdę w wielkiej formie. Mogła zajść daleko w rozgrywkach. Na plus można zapisać bramkę Rafała Grzyba. Zapisał się w ten sposób w kronikach klubowych Jagiellonii jako zdobywca pierwszego gola w europejskich pucharach. Piękną asystą popisał się zaś Kamil Grosicki. W meczach z Arisem zaprezentował się znakomicie. Do tego stopnia, że Grecy byli zainteresowani sprowadzeniem go do Salonik. Pisano już o tym nawet w prasie w kategoriach faktu dokonanego. Ostatecznie Kamil został w Białymstoku, bo kluby nie doszły do porozumienia w kwestiach finansowych.
29 lipca 2010 r.
Jagiellonia Białystok - Aris Saloniki 1:2 (1:2)
0:1 - Calvo [3, rzut karny]
0:2 - Calvo [7]
1:2- Grzyb [24]
Jagiellonia Białystok:Sandomierski - Lewczuk (23. Hermes), Skerla, Cionek, Norambuena - Kupisz, Kašćelan, R. Grzyb, Lato (60. M. Burkhardt), Grosicki, Frankowski (82. Makuszewski).
Aris Saloniki:Sifakis - Neto, Guiaro, Lazaridis, Pereira - Nafti (79. Prittas), Vega, Calvo (64. Cesnauskis), Javito - Cesarek, Koke (70. Kaznaferis).
Żółte kartki:Cesarek, Calvo, Neto (Aris).
Sędzia: Espen Berntsen (Norwegia).
Widzów:5.120 (gości: 330).
Inne tematy w dziale Rozmaitości