Skoro musimy dostosować układ toalet do osób, które są przeświadczone, że są trzecią albo jedenastą płcią, to zupełnie możliwe jest to, że będziemy zmieniać władze w Polsce, ba nawet zmieniać układ instytucji i struktury społecznej, aż Krystyna Janda odetchnie z ulgą i oświadczy nam, że już nie czuje, że ktoś na nią sra.
Od zawsze fascynują mnie sposoby argumentacji obecne w naszej debacie publicznej. Niektóre z nich są tak kompletnie bezsensowne, że jako były nauczyciel wstydziłbym się tę bezsensowność tłumaczyć uczniom powyżej szóstej klasy szkoły podstawowej. To dlaczego takie nawyki się utrzymują jest jednak bardziej ćwiczeniem z psychologii i wiedzy o ludzkiej duszy niż z logiki. Sokrates się mylił, bo sama wiedza o tym, że coś jest złe nie wystarcza by zaprzestać robienia tej rzeczy. Nawyki myślowe są jak używki. Wbrew tym, którzy sądzą, że żeby np.przestać palić musimy naprawdę wiedzieć ( czytając wielkie nadruki i oglądając zgniłe zęby i martwe noworodki) to ważniejsze jest, że musimy naprawdę chcieć.
Nie można oczekiwać od życia politycznego, że każda wypowiedziana myśl słuszna będzie zarazem powodowała automatyczne zniknięcie wszystkich sprzecznych z nią bezsensów i nieprawd. Ci którzy takie oczekiwania mają kończą jako frustraci, szwędający się na wietrze w podziurawionym płaszczu, sarkający pod nosem na świat, który nie jest w stanie pojąć, że socjalizm się nie sprawdza albo, że w Polsce nigdy nie było lustracji itd.
Polityka nie jest poszukiwaniem właściwego rozwiązania. W mniejszym stopniu przypomina logikę czy matematykę, a w większym stopniu naukę o rozprzestrzenianiu się epidemii. Zarażone tą czy inną myślową chorobą masy ludzkie naciskają wzajemnie na siebie, a napięcia powstałe między nimi starają się opisać i wyzyskać lekarze dusz czyli dziennikarze, publicyści a na końcu politycy.
Słowo lekarz należy tu traktować z przymrużeniem oka, bo większość proponowanych terapii zakłada zarażenie chorego półpaścem albo ospą, często grypę leczy się amputacją nogi, a awitaminozę operacją na otwartym sercu. Istnieje nawet przekonanie, że gdyby choć na chwilę zaniechać prób uleczenia rzeczywistości, to zdrowie naszego świata uległoby znacznej poprawie.
Istotne jest to, że zdobywając się na maksimum życzliwości, możemy powiedzieć, że politycy i publicyści co najmniej w równym stopniu przyczyniają się do wyrugowania co rozpowszechniania politycznych chorób i myślowych bezsensów. Dwa takie zjawiska rozprzestrzeniane w ostatnim czasie z niezwykłym entuzjazmem chciałbym dzisiaj opisać. Jedno z nich roboczo nazwałem Informacyjną Agencją Paranoja ( IAP), drugie schorzenie nazywam onitotamtegoizmem.
IAP
Dziś opiszę tylko jedno z nich, mianowicie IAP. Informacyjna Agencja Paranoja działa zdecydowanie globalnie. Jest tym rodzajem sieci społecznej, w której każda nowa osoba, która złapie się za ręcę z osobami już będącymi w sieci, powoduje zarazem wzmocnienie wszystkich pozostałych uścisków. Im nas jest więcej tym jesteśmy bardziej pewni swego im krzyczymy razem głośniej, tym sympatyczniej krzyczy się każdemu z osobna.
Działanie IAPu jest dosyć proste, a można je wytłumaczyć posiłkując się tzw. koherencyjną teorią prawdy. W przeciwieństwie do klasycznej teorii, w której o prawdziwości zdania decyduje jego stosunek do rzeczywiści i odpowiadanie zaistniałemu w niej stanowi faktycznemu, w teorii koherencyjnej zdanie jest prawdziwe wtedy, kiedy nie stoi w sprzeczności z innymi zdaniami funkcjonującymi w danym systemie.
Mówiąc prościej jeśl wystarczająca ilość zdań mówi o jakimś zjawisku, to to zjawisko staje się prawdziwe ( bo potwierdzają je inne zdania). W IAPie większość opisywanych zjawisk mieści się we wnętrzu głów autorów i choć często nie mają one związku z rzeczywistością, są możliwe do utrzymania, ponieważ wzmacniają je inne zdania obecne w IAPowskiej sieci.
Najprostszy przykład zdań z IAPu to taki typ, który bierze się całkowicie z głowy autora. Np. “Czuję się jakby ktoś na mnie srał” Krystyny Jandy ( przy zaznaczeniu, że jest to odpowiedź na pytanie o sytuację polityczną, a nie preferowany sposób spędzania weekendu). Inny przykład “Panie Maciarewicz odpieprz się Pan od Polaków” ( wypowiadane w leśnym zagajniku gdzie nie dość, że nie ma ministra Macierewicza, to nie ma też zbyt wielu Polaków). Do tej kategorii zaliczają się też wszystkie te sytuacje, gdy na pytanie o to “Co się dzieje?” ktoś odpowiada, że coś właśnie myśli np. “myślę o emigracji”, “myślę o moich dzieciach”, “myślę co powiedziałby profesor Bartoszewski”, “myślę jak daleko to zajdzie”,
Przykłady można mnożyć, ale warto odnotować tę komplementarność. Im bardziej coś brzęczy redaktorowi Piątkowi, tym bardziej ktoś się zastanawia co by powiedział profesor Bartoszewski. Im bardziej Jurek Owsiak czuje, że się Macierewicz do niego przypieprza, tym bardziej Krystyna Janda czuje, że ktoś na nią sra. Słowem, coraz więcej prawdy w IAPie.
Drugi sposób kreowania prawdy w IAPie jest bardziej wysublimowany, łączy bowiem jeden fakt, który rzeczywiście miał miejsce z całym zespołem zdań z wnętrza głowy albo z wnętrza IAPu. Np. ktoś myśli cały czas o tym jak PiS wprowadza dyktaturę, jak zagląda kobietom w łono, małżeństwom pod kołderkę, hodowcom do norek, jak buduje państwo policyjne. Wtedy nagle taka osoba słyszy łomotanie do drzwi. Kto łomocze? Wiadomo, państwo PiS, bojówki Szyszkodnika albo Mariusza. Fakt, że mogą to być kominiarze sprawdzający wentylację nie ma znaczenia, bo autor wnioskowania tak zagracił swój umysł myśleniem o pisowskiej dyktaturze, że nie miał czasu myśleć o kominiarzach i wentylacji. Tak jak Mateusz Kijowski tyle myślał o tym skąd bierze się ta straszna żądza władzy w PiSie, że zapomniał pomyśleć skąd biorą się pieniądze.
A już zupełnie topowym, absolutnie dla mnie topowym sposobem kreacji prawdy w IAPie jest absolutne uniknięcie pytania prawdziwości wypowiadanego zdania przez umieszczenie omawianego zdarzenia w przyszłości. Mój faworyt w tej kategorii: “Jeśli Trump będzie chciał użyć broni nuklearnej nikt go nie powstrzyma”. Zauważmy niesamowity spryt autora tego prasowego tytułu. Ma on postać implikacji czyli wnioskowania, jeśli stanie się coś to nastąpi coś innego. Jego genialność polega na tym, że nigdy nie dowiemy się czy to wnioskowanie jest prawdziwe. Po pierwsze, najpierw Trump musiałby chcieć użyć broni nuklearnej, na co się nie zapowiada. Po drugie, jeśli jej użyje i implikacja okaże się prawdziwa, to i tak się nie dowiemy, bo nastąpi gwarantowane wzajemne zniszczenie. Okazuje się więc, że jedyny racjonalny sposób działania to powstrzymać Trumpa już teraz! W ten sposób dochodzimy do absolutnie pewnego imperatywu na podstawie kompletnie zmyślonego zdania.
IAP zapuszcza swoje macki coraz głębiej, także dlatego, że współczesna kultura generalnie wzmacnia u ludzi poczucie, że to co się dzieje w mojej głowie musi być uszanowane i być brane pod uwagę. No bo skoro uznajemy, że obraza następuje wtedy, kiedy ktoś poczuje się urażony( u mnie na podwórku mówiło się faul jest wtedy kiedy kogoś boli), skoro musimy dostosować układ toalet do osób, które są przeświadczone, że są trzecią albo jedenastą płcią, to zupełnie możliwe jest to, że będziemy zmieniać władze w Polsce, ba nawet zmieniać układ instytucji i struktury społecznej, aż Krystyna Janda odetchnie z ulgą i oświadczy nam, że już nie czuje, że ktoś na nią sra.
Skąd to wiem? Przeczytałem w IAPie!
Niedługo o onitotamtegoizmie i wtedy już nie będę miły. Tu albo na @Bekartsmekart można proponować definicję onitotamtegoizmu i podawać przykłady
Inne tematy w dziale Polityka