Dzieje ludzkości pokazują, że gdy coś budujemy, to lepiej by podstawy były twarde, może nawet betonowe. Mimo tego wciąż pojawiają się mędrcy, którzy sądzą, że najlepszym fundamentem budowli będzie ich kanapa.
Akademie i "małe oddziały"
Dyskurs polityczny, narracja za pomocą której staramy się zrozumieć bieżące wydarzenia, zbudowany jest odwrotnie proporcjonalnie do społeczeństwa. Za większość słów, interpretacji i ideowych konstrukcji odpowiada w sumie niewielka grupa ludzi. To są intelektualiści, jak mówił amerykański ekonomista Thomas Sowell - ludzie, których głównym życiowym zadaniem jest produkcja idei. Sam ten fakt jest oczywisty i nie ma w nim nic dziwnego, zawsze jakaś mniejszość wytwarzała idee. Dzisiejszy problem polega jednak na tym, że intelektualiści zajmują się tylko wytwarzaniem idei i właściwie tylko w tym świecie się obracają, co ma swoje konsekwencje.
Spójrzmy na najnowszą historię. Gdyby nie to, że pamięć tych wydarzeń w społeczeństwie jest jeszcze żywa, to opierając się na świadectwach intelektualistów, jednym z najważniejszych wydarzeń prowadzących do fenomenu Solidarności było powstanie Klubów Krzywego Koła i to, że jakiś student pożyczył innemu O wolności J.S. Milla. Motywacje tłumu nie są łatwo poznawalne i zwykle intelektualiści oferują nam dwie interpretacje - albo społeczeństwo jest mądre, bo ideowe ( czyli słucha się intelektualistów) albo złe, bo kieruje się brzuchem, jest więc irracjonalne i podatne na manipulacje ( tzn. nie słucha się intelektualistów).
Warto jednak uświadomić sobie to, co próbował wytłumaczyć rewolucyjnym intelektualistom Edmund Burke. Społeczeństwo składa się z “małych oddziałów” i to w ramach tych oddziałów kształtują się motywacje, wartości, zwyczaje, rytuały i praktyki. Nie można ich sprowadzić do jakiejś “koncepcji społeczeństwa”, bo rodzą się poprzez ocieranie ramion, oglądanie tego samego krajobrazu, reakcje na te same wydarzenia i wspólne przedsięwzięcia. Intelektualista nie potrafi zrozumieć o ile głębsza jest wiara prostego człowieka, dla którego oczywiste jest, że do kościoła zakłada się najlepsze ubranie, od intelektualnej wiary wielbiciela Maritaina i Tillicha. Ta pierwsza wzmacnia się z każdym zaciśnięciem krawata, odbija w wyglansowanych butach, potwierdza podczas każdego uklęknięcia.
Praksis i ukochane centrum
Dla intelektualistów, pogardzających betonem, najważniejszy jest elektorat centrowy, umiarkowany, a więc najczęściej ten, który zwykle wypłukany jest z “małych oddziałów”, zapisuje się do grup na podstawie intelektualnej słuszności, słowem - jest najbardziej podatny na oddziaływanie intelektualistów. Beton jest irracjonalny i niełatwo jest trafić do niego za pomocą kilku efektownych felietonów.
W moim przekonaniu jednak, wbrew temu co sądzą intelektualiści, to beton często jest bliżej rzeczywistości niż jej światli interpretatorzy. Intelektualiści zwykli mówić, że jak dla nich to potrzebna jest partia chadecka, konserwatywna ale bardziej liberalno - wolnorynkowa, albo liberalno - wolnorynkowo - friedmanowska, albo jednak ordoliberalna. Mądrość intelektualisty jest naiwna, abstrakcyjna i życzeniowa, intelektualista chce by świat dostosował się do jego gustów.
Nie jest to mądrość albo roztropność, o której mówili grecy, a więc cnota wyłaniająca się poprzez mądre i roztropne postępowanie. W naszym życiu politycznym jest odwrotnie za najmądrzejszych uznawani są, ci których działania są skrajnie nieroztropne i niemądre, a do tego nieskuteczne. Choć zachowaliśmy w sobie część mądrości mówiącej, że komentatorzy sportowi nie są zbyt sprawni, a krytycy muzyczni nie umieją grać na trąbie, to jednocześnie w jakiś sposób uważamy, że komentatorzy polityczni są jak dżentelmeni, z definicji Rybińskiego, to znaczy, że umieją grać na trąbie, ale aktualnie im się nie chce.
Dlaczego beton jest bliżej rzeczywistości? Tryb życia intelektualistów lewicowych i prawicowych właściwie się pomiędzy sobą nie różni. Książki( internet), klawiatura, kawa, herbata. Dlatego obstawiając konie w politycznym wyścigu uczestniczą w pewnej wysublimowanej grze, której celem jest pokonanie grupy intelektualistów co grają białymi. W przypadku betonu jednak, życie może się radykalnie zmienić jeśli do władzy dojdzie ta albo inna grupa. Intelektualiści nie rozumieją tych poruszeń duszy betonu, pragnienia podmiotowości, wiary, zachowania sposobu życia itd.
I tym, w starożytnym rozumieniu, jest właśnie polityka, dążeniem do dobrego życia we wspólnocie, troską. Ludzie nie żyją w określony sposób bo ktoś ich przekonał, żeby tak żyć, po prostu, tak się żyje.
Polityka i lojalość
“Dlaczego nie rządzą nami ludzie wykształceni, z wizją, prawdziwi fachowcy?” - zadający takie pytanie zwykle widzą problem w betonie, który wybiera ludzi niemerytorycznie i irracjonalnie, przez co najbardziej mądrzy mają mniejsze szanse. Nie bierze się pod uwagę, że ci bardzo inteligentni ludzi, są zwykle naiwnie dziecinni, zadufani w sobie i obrażalscy, zrywający więzy lojalnościowe za każdym razem gdy tylko poczują, że grupa, w której skład wchodzą może nadszarpnąć ich intelektualną renomę.
Lojalność, cecha pogardzana przez intelektualistów, charakterystyczna dla betonu jest wręcz wadą, oznacza bowiem niesamodzielność intelektualną i myślenie stadne. Bez lojalności jednak polityka byłaby niemożliwa, zresztą jak każde właściwie działanie, którego celem jest konkret, a nie seria liter zakończonych kropką. Betonowość bardzo łatwo skrytykować na niwie intelektualnej, bo nie ma ona pretensji by na niej panować. Co nie zmienia faktu, że jest ona niezbędna.
W każdej firmie, instytucji istnieją ludzie będący odpowiednikami intelektualistów w życiu politycznym. Wiem, bo sam taką pozycję często zajmowałem. To, ci którzy na każdej przerwie na papierosa brylują, analizując absurdy firmowych procedur i wytykając bezsensowne decyzje kierownictwa. Ale ich monolog się kończy, wraz ze zgaszeniem ostatniego peta. Trzeba wracać do roboty.
Inne tematy w dziale Polityka