Bekart Bekart
601
BLOG

Wieczny powrót rewizjonizmu.

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 4

 

 

Zmiana warty

 

Kiedy obserwowałem ostatnie zmagania, które media i blogosfera toczą z dotychczasowymi rządcami dusz w III RP, nasunęło mi się kilka myśli. Po pierwsze, byłem zaskoczony tak powszechną i jednoznaczną reakcją na akcję Orzeł Może. Pojawiały się setki tekstów, mówiące zasadniczo to samo, pastwiące się nad martwym guźcem salonu. Każdy niemal bloger, z niżej podpisanym włącznie, czuł imperatyw, że tej sprawy odpuścić się nie da, że trzeba sięgnąć po najgłębsze pokłady vis comica i martwego guźca ostatecznie dobić.

 

Wniosek mój nie był jednak optymistyczny. Nie pomyślałem: „o wreszcie ludzie przestali się bać, wreszcie mówią, co myślą”. Pomyślałem raczej, że mamy tu do czynienia z wypełnianiem się pewnego etapu procesu dziejowego, guziec umarł raczej ze starości i od życia na krawędzi, niż w wyniku naszego blogowego pierdzenia. Myśl komunistyczna, jako rewolucyjna, chwaląca nowość, burzenie, brawurę i chodzenie po całości, w sposób niezwykle precyzyjny i nieunikniony zabija kolejne pokolenia swoich wyznawców. Gomułkowcy, moczarowcy i w końcu michnikowco-kuroniowcy, wszyscy mieli kiedyś w oku ogień, i wszyscy w końcu zamienili się w beton. Radykalizm i duży stan posiadania nie idą bowiem w parze, nie można wiecznie szturmować bastylii, szczególnie jeśli zdobyło się do niej klucze.

 

Moja teza jest prosta. Choć tzw. salon trzyma ciągle w garści dużą część „twardych” argumentów( media, służby, kapitał), to dominacja w sferze argumentów „miękkich” przechodzi stopniowo do zupełnie innej sfery, często bardziej antysalonowej niż najgorsza konserwa. Choć na krótką metę argumenty „twarde” zapewniają dominację, to ten, który trzyma w ręku „miękki” arsenał, ostatecznie jest skazany na zwycięstwo. Do roli nowej miękkiej zbrojowni zdecydowanie pretenduje Krytyka Polityczna, środowisko posiadające wszelkie cechy wcześnijszych ruchów heretyckich w łonie międzynarodowego bolszewizmu, jest młode, tworzy kulturę, ma młodych zwolenników i dopiero zdobywa wpływy.

 

Lekceważenie tego środowiska przez prawicowych myślicieli, traktowanie go jak kanapowo-kawiarnianą anomalię, jest tylko kolejnym argumentem potwierdzającym prawidłowość, o której mówię. Myślę, że współtwórcy Solidarności lekceważyli komunistyczny etos Michnika, uznając, że antysystemowość jest wystarczającym warunkiem zawarcia sojuszu. Podobnie zachowują się dzisiaj różni prawicowi dziennikarze, zapraszający do studia „młodą lewicę”, którą uznają za „tą sensowniejszę”, z którą można dyskutować.

 

 

 

Materiał poglądowy na początek

 

Debata Kaczyński-Michnik(1993)

http://www.youtube.com/watch?v=ftVT6Efmz8U

 

Debata Ziemkiewicz- Sierakowski

http://www.youtube.com/watch?v=M9Eu1YznVwI

 

 

Wybrałem te dwa filmiki, bo podobieństwo pomiędzy nimi jest dla mnie niezwykle uderzające. Jeśli dodać by tu jakiekolwiek aktualne wystąpienia Michnika, mielibyśmy pełny obraz nieuniknionej rotacji, która następuje w łonie bolszewizmu. Michnik z 1993 jest uroczy, charzmatyczny i uwodzicielski, słucha, argumentuje, często na końcu zdań stawia znak zapytania, a nie jak dzisiaj wykrzyknik, podkreślony czerwieniejącym obliczem. Ten dawny Michnik robi przede wszystkim coś, co sprawia, że każdemu wychowanemu w okolicach ponowoczesnych intelektualiście, zaczyna bić mocniej serduszko: nie zgadza się sam ze sobą, wskazuje na swoje błędy itd. Intelektualista myśli: „Takiemu można zaufać, on nigdy nie stanie się doktrynerem!”, w rzeczywistości prawa dialektyki są nieubłagane. Młody Michnik, dopiero budujący swoje imperium, był skazany na rolę sympatycznego jąkały, który jednak ma coś do powiedzenia. Stary Michnik jest skazany na rolę pałkarza, gdyby bowiem spróbował podjąć próbę z reaktywacji starego ja, zrobiłby sobie sam krzywdę, ktoś mógłby pomyśleć, że oto Adam zamierza oddać swoje wpływy, bo zaczął dyskutować, dopuszczać pluralizm itd.

 

Druga, bardziej współczesna debata, napełniła mnie grozą. Przede wszystkim przez głupotę Ziemkiewicza. Myślał on bowiem zapewne, że wystarczy lektura Hayeka, kilka starych UPR-owskich sztuczek, a już zapewni sobie kolejny filmik pt. „Ziemkiewicz miażdży lewaka”, którymi tak upajają się libertariańskie młodzieżówki. Oj, miażdżą tych lewaków strasznie. Sierakowski okazuje się jednak po stokroć sprytniejszy, nie stawia w istocie żadnej twardej tezy, umie bronić Marksa, nie rozmawiając o Marksie, wziąga RAZ-a na terytoria, w których znacznie przewyższa go erudycją. Ostatecznie Ziemkiewicz wychodzi na idiotę, kiedy młody komunista mówi do niego, że „ szanuje Pana, bo z Panem można rozmawiać”, stosując starą sztuczkę „wy jesteście sensowni, z wami się jakoś dogadamy”. Sierakowski jest gotowy na wszystkie argumenty Ziemkiewicza, RAZ wszystkie argumenty Sierakowskiego przyjmuje przewracając oczami, jakby liczył, że przecież widzowie sami zrozumieją, że to są głupoty. Jeśli widzowie sami mają zrozumieć, to po co podejmuje Pan debatę Panie Rafale?

 

Ostatecznie Sierakowski jest jak młody Michnik, bo dopiero zdobywa wpływy poltyczne( choć jeśli chodzi o kulturę, to wpływ na nią środowisk KP jest absolutnie realny i zauważalny). Może krytykować na lewo i prawo, bo nie zawarł jeszcze żadnych twardych sojuszy. Ziemkiewicz idzie w szkodę, ale nie będzie mu przeszkadzało w następnej książce wyśmiewać się z pseudointelektualizmu i pretensjonalności Krytyki Politycznej, jak to czynił w Zgredzie. Nazywanie Michalskiego Czarusiem z pewnością leczy urażoną ambicję, choć nie jestem przekonany, że pomaga komukolwiek oprócz samego autora. Szczególnie, że  Ziemkiewicz sam siebie definiuje jako spadkobierca chłopskich tradycji rodzinnych. Chciałby jednak być też ceniony jako intelektualista-erudyta. Tak się nie da, bo albo po chłopsku odrzucamy myśl szatana, nie wnikając w jej meandry, albo zaczynamy czytać i jesteśmy gotowi do walki na terytorium wroga.

 

 

 „To są wszystko jedne kumunisty.”

 

Jestem chyba najgorszym typem konserwatysty. To konserwatysta, który ma jednocześnie ambicje bycia szanowanym za swą błyskotliwość, intelekt i erudycję. Historia myśli reakcyjnej i kontrrewolucyjnej wypełniona jest mnogością przykładów, w których najświatlejsi okazują się najgłupsi. Intelektualista pada ofiarą swojej pasji debaty, analizy, rozczłonkowywania, rozróżniania nurtów i zawieszenia sądu do czasu przeprowadzenia ostatecznej kwerendy bibliotecznej. Ostatecznie wydaje się, że często mądrość rydzykowo-moherowej babci, która całe to lewicowe tałatajstwo wkłada do jednego worka z napisem „to są wszystko jedne kumunisty”, okazuje się być najlepszym lekarstwem na wszelkie mądrości etapu i przełożenia wajchy.

 

 

Najbardziej przenikliwa książka o taktyce rewolucjji bolszewickiej nosi tytuł Zwycięstwo prowokacji. Prowokacja, taktyczne oddawanie pola, nie zdradzanie się ze swoimi intencjami to podstawowe taktyki oddziaływania komunistów. Celem tych gier nie jest klasa robotnicza, dla niej jest przaśna rozrywka i proste hasła, ale inteligencja. Błędem jest sądzić, że brak sublimacji myślowej predestynuje do roli użytecznego idioty, wręcz przeciwnie, proszę pomyśleć jaki wysiłek intelektualny trzeba było poczynić, żeby będąc katolikiem, jak Stomma czy Mazowiecki, stwierdzić, że polski interes jest równoznaczny z interesem Kraju Rad. Tu potrzebna tęga głowa, nie jakaś babcia o „niskich kompetencjach poznawczych”, jak ją lubi przezywać Krytyka Polityczna.

 

Oczywiście intelektualista, nawet konserwatywny, nie lubi często Mackiewicza. Nikt bowiem, a szczególnie ktoś, kto życie swoje poświęcił autonomicznej myśli, nie lubi być nazywany użytecznym idiotą, narzędziem w rękach kogoś, kto, niekoniecznie jest inteligentniejszy, ale lepiej opanował lisi spryt. To odróżnia z pewnością współczesnego intelektualistę od starożytnego mędrca. Starożytni wiedzieli doskonale, że oprócz cnót klasycznych istnieją też zręczności „euboliczne”, nastawione nie naprawdę, ale na zwycięstwo. Ironia sokratejska była swoistym pancerzem, który pozwalał nie stawać na ubitej ziemi przeciwko Gorgiaszom, Protagorasom i innym mistrzom śliskiej gadki.

 

Taktyka rewizjonizmu i co się będzie działo.

 

To, że ostatecznie realna władza spocznie w rękach tych, którzy dzisiaj dzierżą władzę nad duszami( wystarczy posłuchać ile dwudziestoparolatków zaangażowanych politycznie mówi dzisiaj Gazetą Wyborczą a ilu Krytyką Polityczną), jest pewne. Przewidywanie jednak jakie będą konsekwencje tego przekrętu, jest jednak już działalnością wróżbiarską. Świetnie ten stan rzeczy oddał Lech Jęczmyk( którego zbiór felietonów Nowe Średniowiecze serdecznie Państwu polecam): …żyjemy jakby w okresie, kiedy piasek z górnej części klepsydry czasu prawie w całości przesypał się do dolnej(…)Możemy z dość dużym prawdopodobienstwem przewidywać proces przesypywania się resztek piadku(…)nie potrafimy natomiast powiedzieć nic na temat tego, co się będzie działo za wielkim „przekrętem” historii dalej Jęczmyk stwierdza Wiadomo tylko, że zwycięzcą w nowym świecie okaże się ktoś, kto był lekceważony w świecie poprzednim.

 

Nie możemy mieć pewności, że władzę przejmie Krytyka Polityczna, nurt może się rozpaść pokawałkować itd. Kiedy popatrzymy na historię poprzednich rewizjonizmów, to zobaczymy bardzo wiele podobieństw:

 

1)W początkowej fazie należy się skupić przede wszystkim na krytyce rzeczywistości, serwując minimum haseł programowych. Tu KP idealnie powtarza modus operandi Po prostu, gazety wyłomu, gazety interwencyjnej, a nie propagoandowo-doktrynerskiej. Ludziom o wiele łatwiej będzie się zidentyfikować z przykładami prawdziwego cierpienia i niesprawiedliwości, niż z mało nośnymi hasłami ideologicznymi.

 

2) Pluralizm. Na początku nie można ideologicznie się zbytnio zamykać. Można dopuścić myślenie liberalne, umiarkowanie prawicowe nawet. Chcąc pozyskać zwolenników, należy stworzyć jak najszersze forum, aby każdy czuł się mile widziany i mógł znaleźć własny kącik. W odpowiednim momencie cugle się ściągnie, zewrze szeregi itd. ( proszę zwrócić uwagę na wpis Bartosia, pod tym tekstem Kingi Dunin : http://www.krytykapolityczna.pl/felietony/20130522/czy-jas-kapela-uwewnetrznil-szmate).

Ostatecznie Michalski i Bielik-Robson, mogą oburzeni rzucić legitymacje, a do gry wejdzie, powiedzmy, pałkarz-Piątek. Zresztą ci intelektualiści i tak nie będą nikomu potrzebni, gdy się będzie miało prawdziwą władzę.

 

3) Heretyzm. Należy sprzedać prawdziwą konsekwencję myślową, a nie doktrynerstwo i dogmatyzm. W ten sposób uwiedzie się intelektualistów. Świadczy o tym choćby wybór patrona stowarzyszenia KP – Stanisława Brzozowskiego, myśliciela w pewnych elementach inspirującego także dla prawicy, absolutnie niedogmatycznego.

 

4) Krytyka wewnętrzna. Powrót do źródeł. Każdy rewizjonizm jest w istocie próbą zwalczenia aktualnie obowiązującej interpretacji komunizmu. Służyć ma temu reinterpretacja tekstów źródłowych, która ma pokazać, że to nowa, a nie stara lewica zrozumiała ich właściwy sens. Widać to choćby w tekście „Sens ideowy pojęcia lewicy” z rewizjonistycznego okresu Kołakowskiego. Kołakowski zwalcza prymitywną epistemologię Lenina ( teoria odbicia) odwołując się do właściwego rozumienia tego pojęcią u Marksa (poznanie jest funkcją praxis). W innych tekstach z tego okresu Kołakowski krytykuje starych marksistów za sekciarstwo, mówiąc, że z błaznów-filozofów, którzy podważają wszystko co oczywiste dla innych, zmieniają się w kapłanów jedynej słusznej religii.

 

5) Antropocentryzm. Tak jak w interpretacji Marksa poczynionej przez Kołakowskiego, główny nacisk położony jest na antropologię filozoficzną, która komunizm rozumie jako narzędzie do samorealziacji się jednostki, tak dzisiaj stawia się na wątki emancypacyjne, które mają pokazać jednostce drogę do wypełnienia swojego potencjału. Pomija się natomiast wątki związane z przemocą, poświęceniem jednostek na drodze ku ostatecznemu wyzwoleniu.

 

6). Docenienie roli intelektualistów i kultury. O wiele łatwiej jest wpuścić w społeczny krwiobieg określone idee, posługując się ludźmi, którzy mają przeświadczenie, że głoszą własne i autonomiczne poglądy, niż za pomocą tępej propagandy. Sprawdzony przepis rozchodzenia się idei działa według schematu: duży intelektualista-intelektualista popularyzator-artysta-masy. Co więcej, jak pokazują to archiwa służb specjalnych, pozyskanie intelektualistów do współpracy jest dużo łatwiejsze niż pozyskanie konserwatywnie nastawionych mas. Wystarczy stara, sprawdzona kombinacja pieniądze/przywileje plus łechtanie ego. Intelektualista nie cierpi bowiem mieć poczucia, że ma do czynienia z prymitywami. Dlatego na takie spotkania wysyłamy najlepszych, najbardziej oczytanych i o najdelikatniejszych dłoniach. Wystarczy zobaczyć jak kulturalnie zachowuje się Hartman w TV Republika, by zrozumieć sens tej taktyki.

 

7) Głupota prawicy. Nie jest wyłączną zasługą lewicy, ale ta wykorzystuje ją jak dar niebios, od czasów Lenina i jego trustu. Lewica wie, że jechać po bandzie można wśród swoich, wśród obcych trzeba być correct, prawica, która swoje poglądy traktuje poważnie, po bandzie jedzie niezależnie od okoliczności. Nie to jest jednak główną cechą prawicowej głupoty. Głównym jej elementem jest pycha, przeświadczenie, że ja już to wszystko wiem, nie dam się zadyskutować, a po drugie: moje argumenty są takie mordercze, że wszyscy zmienią zdanie. Oczywiście, jak pokazuje filmik z Sierakowskim, lewica nie chodzi na debaty żeby dyskutować, a już na pewno nie chodzi na nie, żeby powioedzieć co naprawdę myśli. Już nie mówię o arcygłupocie tych redaktorów, którym się wydaje, że są demiurgami przestrzeni publicznej i będą zapraszać młodą lewicę, żeby wykorzystać ją jako narzędzie, przeciwko lewicy starej. Możemy im pogratulować tylko, że wypromowali choćby Krzysia Pacewicza, jako sprawiedliwego i mądrego lewicowca.

 

Tym z Państwa, których tekst ten razi, bo wrzuca wszystko do worka, generalizuje, tworzy jednorodną wizję rzeczywistości, jest teorią spiskową, polecam zapoznanie się z Mackiewiczem, najnowszą historią miejsca, w którym żyjemy i podstawowymi podręcznikami walki politycznej, stworzonymi przez lewicę.

 

Z drugiej strony, chyba właśnie tego nie polecam. Dużo większe zaufanie i pewność budzi bowiem we mnie ta babcia, której wystarczy krótka przerwa między częściami różańca, by rzucić, „To są wszystki jedna kumunisty”, niż autor tego tekstu, który na wyłożenie swoich wstrząsających koncepcji potrzebował pięciu stron bitego tekstu. Proszę ufać babci!

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka