Bekart Bekart
1210
BLOG

Skąd się biorą szmaty?

Bekart Bekart Kultura Obserwuj notkę 4

Gospodynie domowe miałyby pewnie prostą odpowiedź na tak postawione pytanie. Są dwa podstawowe źródła szmat: pierwsze: na szmaty przeznaczamy te ubrania, które wcześniej zeszmacił już proces użytkowania, i dalsze ich noszenie spotykałoby się tylko z kpiną. To są szmaty z historią, czasem gdy je się porządnie wyżmie, porządnie wypłucze w kuble z wodą, gdzieniegdzie pojawi się prześwit dawnej tożsamości. Tu urwany napis „…lein”, na gaciach męża, tam logo nikomu nieznanej drużyny hokejowej, na starym koszulku, jeszcze z darów UNRRY. Oczywiście, nawet po gruntownym wypłukaniu, gospodynie domowe nie krzyczą do mężów: „Stasiek! Ty byś mógł te gacie nosić jeszcze, całkiem dobre są”. To byłaby ze strony gospodyni domowej niekonsekwencja, to ona bowiem, w pierwszym rzędzie, wyrwała mężowi sprute gaciory, chroniąc go przed zaliczeniem do grona obwiesiów i społecznym wykluczeniem.

 

Drugi rodzaj szmat spotykany jest rzadziej w gospodarstwach domowych. Zaopatrują się w nie najczęściej różnego rodzaju instytucje, które po pierwsze: nie mają stałego źródła starych gaci( nie będą przecież ich ściągać z pracowników), po drugie: w mniejszym stopniu, niż gospodynie domowe, liczą się z groszem. Za te szmaty trzeba bowiem płacić. Są to szmaty fabryczne, które wyprodukowane zostały z jedną myślą i jednym celem użytkowym: bycia szmatą. Te szmaty nie mają historii, jakiejś wcześniejszej tożsamości, są szmatami, szarymi szmatami. Wykonują swoje zadanie oczoczo i bez resentymentu, są tanie, ale nie są za darmo. Czasem nawet śmieją się ze szmat pierwszego rodzaju, że tamte bez sensu wspominają swoją mityczną, nieszmacianą przeszłość. „Kiedyś byłam koszulą do garnituru, chodziłam na wiele rautów, widziłam wielu sławnych ludzi, a teraz….”, „A teraz jesteś szmatą”. Chichrają się szmaty szare.

 

Istnieją niesprawdzone pogłoski, że pomysł na produkcję szarych szmat, narodził się w racjonalizatorskich umysłach naukowców radzieckich. Podobno gdzieś, w rosyjskim interiorze, istniała nawet Wielka Centarlna Fabryka Szmat. Nawet jeśli te pogłoski są prawdziwe, to pomysł naukowców radzieckich został bardzo szybko ukradziony i szare szmaty poczęto produkować w wielu innych krajach.

 

 Mimo tego, że sprawa wydaje się prosta, ja mam ciągle istotny problem na odcinku szmat. Obracają się koła historii, wszystko panie panta rei, a ja ciągle nie mam szmaty, kiedy jest mi potrzebna. Jeśli chodzi o szmaty pierwszego rodzaju, to cechuje mnie jakaś głupia, naiwna i ślepa wiara. Nie przyjmuje do wiadomości, że dana sztuka garderoby już się nie nadaje do niczego, że tylko na szmatę można jej użyć, przechowuje te krótkie spodenki z dziurą na tyłku, te podkoszulki, noszone jeszcze w podstawówce. Czasem nawet próbuje takie zeszmacone ubranie wskrzesić, nie zważam na jego ażurową strukturę, ubieram i cóż, śmiech mnie spotyka, niezrozumienie.

 

 Szmaty fabryczne też mi jakoś nie leżą. Jakoś nie trafia do mnie koncept, że mam zapłacić za coś, by za chwilę cisnąć to na podłogę, prosto w syf, szczyny suki kundla, czy cokolwiek co akurat szmatą należałoby usunąć. Będąc w sklepie AGD wybieram rzeczy, które, być może są mniej użyteczne, ale za to posiadają jakąś, przypisaną im, godność. Są mikserami, maszynkami do golenia, chcą służyć człowiekowi, ale wymagają także szacunku z jego strony.

 

To moje podejście okazuje się jednak arcynaiwne. Ludzkość bowiem produkuje coraz więcej syfu, i pragmatycznym wydaje się posiadanie przynajmniej kilku szmat na podorędziu. Szmat nie trzeba serwisować, czyścić, karmić. Siedzą sobie w blaszanym kuble, czekając tylko, by wskoczyć prosto w smrodliwe efekty naszego postępowania.

 

Szmaty są potrzebne. Szczególnie dziś.

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura