Bekart Bekart
443
BLOG

O moherowej arystokracji.

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 0

 

Kwiecień 2012 to, w kategoriach polityczno-publicystycznej ruchawki, już epoka lodowcowa. W kwietniu Piotr Pałka opublikował na portalu Rebelya.pl tekst „Zbyt dobry humor Napoleonów” (http://rebelya.pl/post/1576/paka-zbyt-dobry-humor-napoleonow ). Po lekturze chciałem się odnieść do tego tekstu od razu, powstrzymało mnie jednak lenistwo. Po drugie, powstrzymało mnie, konserwatywne chyba w duchu, przekonanie, że myślom trzeba najpierw dać się wyszumieć i odłożenie refleksji na jutro, pojutrze, zawsze zasadniczo przynosi korzyści.

 

 Tak wydaje się być w tym przypadku. Początkowo bowiem zgadzałem się z diagnozą Pałki. Zawsze denerwował mnie tryumfalizm prawicowych czy konserwatywnych środowisk. Zawsze też denerwowało mnie lekceważenie lewicy, zarówno jeśli chodzi o potencjał organizacyjny jak i intelektualny. Zgadzam się z tym, że przekonanie, że po drugiej stronie są ludzie z założenia zaprzedani, którym wystarczy wytłumaczyć istotę podstawowych kwestii, by przejrzeli na oczy, jest ogromnym błędem. Błędem z ogromną, wywodzącą się jeszcze od Piłsudskiego, tradycją.

 

 Teraz też się zasadniczo ze wszystkim zgadzam. Istnieje jednak jedno kluczowe zastrzeżenie. Otóż: by przyjąć wszystkie krytyczne argumenty Pałki, kierowane w stronę środowisk prawicowych, trzeba narzucić sobie myślenie związane, w gruncie rzeczy, z mentalnością lewicowo-progresywistyczną. Oznaczać to będzie, że pod uwagę powinniśmy brać tylko tych, o których stara się KP ( i zawsze starali się wszelkiej maśći komuniści), czyli młodych, dynamicznych, chcących zmieniać świat. Kilkudziesięciotysięczne marsze w obronie Radia Maryja nie mają znaczenia, nie mają znaczenia kluby Gazety Polskiej. Tam bowiem są same stare dziady, a tymczasem setka, spośród kwiatu młodzieży, siedzi w świetlicy KP i słucha Żiżka.

 

 To podejście jest jednak wyjątkowo denerwujące. Ciągle się słyszy pytania: jak PIS trafi do młodych, bo starzy i tak swoje wiedzą, że trzeba młodym składać oferty atrakcyjne, zgodne z duchem czasów itd. Wystarczy się przyjrzeć poniższym zdaniom by stwierdzić, że z mysleniem konserwatywnym mają one wspólnego niewiele. Co więcej, jednym z istotnych rysów mentalności( a nie ideologii) konserwatywnej powinna być zasadnicza nieufność względem młodości. Jest to nieufność wobec niestabilności, przewrażliwienia na punkcie swojego ego i , zrozumiałego w końcu wśród ludzi młodych, dążenia do wywalczenia, dla siebie przede wszystkim, miejsca w świecie.

 

 Droga polityczna takich postaci jak Ziobro, Kowal czy Bielan, w sposób dobitny pokazuje jakie konsekwencje wynikać mogą ze stawiania na młodych, dynamicznych. Ktoś ich nie docenił, oni tak ciężko pracowali, żadnych oklasków, więc oni się obrazili. Sam mam 30 lat i wiem, że ciężko czasem przejść do porządku dziennego nad własną, osobniczą krzywdą. Fundamenty naszej (młodych) pozycji w świecie są jeszcze na tyle słabe, że czujemy imperatyw nieustannego tej pozycji umacniania. Ten stan jest naturalny. Inne jednak będą konsekwencje umacniania pozycji w społeczeństwie, gdzie zabiega się o uznanie całe życie, by doczekać go na starość, a inne, w społeczeństwie, które uznanie i przywileje przyznaje na kredyt, na bazie potenjału i na poczet przyszłych zasług.

 

W tym momencie nie polemizuje już z Pałką, to jest tylko pretekst do tych refleksji. Polemizuje z podejściem, które choć nie jest często werbalizowane, wydaje się być powszechne. Otóż uznaje się, w środowisku prawicowej inteligencji, Radio Maryja, kluby GP, za zło konieczne. Potrzebny jest bowiem ów mityczny „żelazny elektorat”, że jak Rydzyk powie to babcie zagłosują i bez tego nie mielibyśmy nawet tych 30%. To jest bez sensu, to jest uleganie mitowi inteligencji, jakiejś przekoszonej elitarności. W takim rozumieniu bliżej nam do salonowych, lewicowych intelektualistów, bo to z nimi tworzymy dyskusyjne „bractwo szaliczka”. Jest dyskusja, szacuneczek i nie ma zamieniania spotkań towarzyskich w wiece poparcia.

 

 Nikt nie zadaje kluczowych pytań. Dlaczego, na przykład, to właśnie starsi ludzie, skupieni wokół Radia Maryja, oparli się, jako jedno z niewielu środowisk, propagandowej kanonadzie lat 90-tych, nie uznali, wraz z przeważającą większością społeczeństwa, że nadszedł czas przewartościowań i chociażby słowo „honor”, nie jest już na tyle cenne, by nie szastać nim na lewo i prawo. Odpowiedź prosta, ale wynikająca z lenistwa, jest taka, że wszyscy oni są rydzy-botami i zasadniczo myślą co im się każe. Bezsens takiej opini objawi nam się wtedy, gdy zastanowimy się nie dlaczego rydzy-boty robią co robią, ale dlaczego w ogóle stali się rydzy-botami właśnie. Przecież oferta była szeroka, można było bez problemu stać się GW-botem, czy (trochę później) love-botem, produkcji irlandzkiej.

 

Wyjaśnienie tej drugiej kwestii, które chciałbym zaproponować, jest, w moim rozumieniu, w duchu konserwatywne. Odpowiedzialne myślenie o sprawach ogółu, jak określa to Burke, polaga na tym, że jako równe strony dialogu traktujemy, obok nas samych, pokolenia przyszłe i pokolenia minione. Staramy się działać tak, by z jednej strony nie wymyślać na nowo tego co już jest dobre, i by, z drugiej strony, nie pozostawić po sobie tylko papierków po chipsach. Nie jest chyba zbytnim intelektualnym wyczynem stwierdzenie, że do takiej myślowej cnoty, szczególnie predystynowane są  osoby w podeszłym wieku. Po pierwsze: bieżączka nie pochłania ich na tyle, by zasłaniać jakąkolwiek perspektywę, po drugie: znajdując się u kresu życia, takie osoby są bardziej skłonne myśleć o swoich wnukach, dzieciach, słowem: przedkładać interes ogółu ponad swój własny.

 

To jest klucz do zrozumienia mojego wyjaśnienia. Być może jest tak, że starsi ludzie, okrywający głowy moherem, nie poszli na żaden układ z III RP, bo, przeżywszy już dziesiątki lat, okrzepli na tyle, że nazywanie ich oszołomami czy ciemnogrodem, nie wywoła w ich przypadku istotnych światopoglądowych tąpnieć. Myślę że, dla wielu z nich, wobec ich życiowych doświadczeń, obelgi Stefana czy szczyny Dominika nie są czymś szczególnie przerażającym. Tym różnią się od młodych intelektualistów, dla których deptanie ich osobistej godności jest nie do wytrzymania. To oni nie wytrzymują, chcąc się, jak pisał Lisiewisz, ogrzać w salonowym przedpokoju.

 

Oczywiście, musimy pamiętać, że mówimy tu cały czas o tak zwanej „cnocie domniemanej”. Geniusz Burke’a polega, w moim rozumieniu, na stwierdzeniu, że w rzeczywistości społeczno-politycznej nie ma miejsca na założenia aksjomatyczne. Jest to sfera założeń domniemanych właśnie, czyli, w rozumieniu platońskim, bardziej doksy niż episteme. Nawet pisarstwa Burke’a, wobec tego, nie powinniśmy brać za pewnik, za uniwersalne przepisy na kształtowanie rzeczywistości.

 

Kontekst i historia odgrywają tu istotną rolę. Wystarczy spojrzeć na wzór starca, który serwuje maspapa-generała Jaruzelskiego. Pozbawienie kogoś odpowiedzialności za własne słowa, wskazywanie na zniedołężnienie jako kres człowieczych wymagań względem podmiotu. Starość jest w tym przypadku nie cnotą, ale okolicznością łagodzącą. Po drugie: Jaruzelski pokazuje też, że można być starym, a ciągle zabiegać przede wszystkim o uznanie dla siebie, o własny interes, połączony z interesem własnej kliki. Kluczowe, jak zwykle, jest tu życiowe doświadczenie. Bezsensowne porzekadło mówi: kto za młodu nie był socjalistą, na starość będzie świnią. Jego rozsądne uzupełnienie to :kto za młodu był kutasem, na starość będzie starym kutasem.

 

To, że mamy w Polsce istotną grupę starców, będących beneficjentami i spadkobiercami PRL, pragnących utrzymać układ pookrągostołowy, nie osłabia wcale głównej myśli, którą tu przepycham. Wiąże się bowiem z zaczarowywaniem i etykietkowaniem istotnej części populacji. Dla lemingów starsi ludzie, to wszystko rydzy-boty( „Zabierz babci dowód!”), dla młodej prawicy, słowo „dziad” oznacza starca będącego beneficjentem postpeerelowskiej sitwy-kliki.

 

Rzeczywistość zapewne jest, jak zwykle inna. Nie znam odpowiednich badań, ale rozsądnym wydaje mi się następujące założenie: bycie idiotą, jeśli jest w jakikolwiek skorelowane z wiekiem, to, jak rzeżączka, dotykać będzie częściej ludzi młodych. Drugie założenie, także rozsądne, jest takie, że głupota jest jednym z niewielu zasobów, których raczej nam nie zabraknie, a jego pokłady zdają się być zasadniczo nieograniczone. Wniosek jest taki, że , wobec powyższych, przekierowywanie oszołomstwa w kierunku jednej tylko grupy wiekowej, nie jest opisywaniem rzeczywistości, ale jej zakłamywaniem.

 

 

Kiedy ja coś tworzę: piszę, nagrywam, publikuję, zawsze jest ze mną to kluczowe pytanie, które często zadają mi znajomi: kto za to zapłaci? Czy będą z tego pieniądze? Czy będzie z tego seks? Staram się oczywiście nie brać tych motywów pod uwagę, ale jako osoba, która uczestniczyła w spotkaniach społeczności wegetariańsko-performerskiej, tylko dlatego, że za wielce stosowne uważała to moja ówczesna partnerka, nie mogę nic obiecać. To jest właśnie młodość ( albo, zgadzam się z Ziemkiewiczem, wiek średni strojący się w żakowskie gatki)!

 

Pytanie: na kogo byście mnie chcieli? Ministra kultury – tu owszem znam się trochę, ale, jak mówiłem, nic nie mogę obiecać, może ministra sprawiedliwości – srogi będę, no chyba, że mnie ktoś wzruszy, w ten czy inny sposób. Że się nie nadaję? Potenjał jednak mam i energię! Pochodzenie także, akuratne, bo nierobotnicze i nieziemiańskie, takie, zwykłe, przeciętne. Mogę obiecać, że uczył się będę pilnie( bo energię mam!) i jak się nie znam, to się poznam. (Chyba, że akurat, kłopoty sercowe, to wiadomo, nic obiecać nie mogę).

 

Tu jest istota myślenia o cnocie domniemanej. Nie mamy gwarancji żadnych, że np. Kaczyński nie stanie się nagle salonowym pieskiem. Z drugiej strony, możemy domniemywać, że jest mniejsze prawdopodobieństwo, że stanie się to w jego przypadku, niż w przypadku Ziobry czy Bielana. To jest mentalność konserwatywna. Mentalnością komunistyczną jest natomiast szukanie cnoty tam gdzie zakładamy( zgodnie ze słuszną ideologią), że powinna być. Niech młodzi idą, niech zmieniają! Niech robotnik z dwoma klasami fabryką kieruje! Gwoli równości, sprawiedliwości, parytetom gwoli! Oczywiście, rzeczywistość jest zmienna i może być tak, że ów robotnik okarze się genialnym organizatorem. Rozsądek nakazuje jednak domniemywać inaczej. Możemy stawiać na młodych komsomolców, a i tak, na koniec będziemy musieli pościągać starych kułaków, żeby ten kołchoz uporządkować.

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka