Bekart Bekart
511
BLOG

Szczym do ( i na) ludzi

Bekart Bekart Polityka Obserwuj notkę 5

Coraz częściej, prowadząc lekcje WOS, czuje się jak Wojciech Mann w Szansie na Sukces. To znaczy, że mam ochotę zapytać czy uczniowie życzą sobie taśmę profesjonalną czy amatorską. Dla nieznających programu: taśma amatorska to taka, w której linia melodyczna zanzaczona była w podkładzie efektownymi piknięciami midi, ułatwiającymi śpiewakowi pozostanie w tonacji.

 

 

Oczywiście, w Szansie na Sukces taśmę amatorską wybierano rzadko, gdyż zasadniczo wykluczała to, co najważniejsze w tym programie, czyli szansę na sukces. W edukacji jest jednak inaczej, tu bandy przekaziorów i upraszczaczy prowadzą młodzież przez rzeczywistość, jak przez podkład karaoke, harmonijnie, bezbłędnie i bez fajerwerków. Taśmę amatorską wybierają autorzy programów, podręczników, a w efekcie nauczyciele, kierujący się zasadą, że czegoś trzeba nauczyć, bo z czegoś musi być sprawdzian, a poza tym młodzież niegotowa i gdyby ją o rzeczywistości, takiej jaka jest, uczyć, to byłby szoking i konfuzja.

 

 

Najsmutniesze w tym wszystkim jest to, że większość z nas propagandę, czyli naginanie wizji rzeczywistości, zgodnie z interesem rządzących, jest w stanie rozpoznać na poziomie podstawowym, czyli chamskim i brutalnym. W historii na przykład, ktoś pozmienia daty, nazwie najeźdźcę wyzwolicielem, to wiadomo: szoking i protesty. Druga kwestia: nasze postrzeganie polityki propagandowej jest propagandowo uproszczone: wyobrażamy sobie Goebbelsa trzymającego za kark rysownika i krzyczącego do niego: „mówiłem tyle razy, żyd ma mieć gębę krzywą”! Rzeczywistość jest jednak inna: niech za przykład posłużą tabuny artystów, którzy wywąchawszy zbliżający się strumień euro-grantów, zapałali szczerą miłością do UE. Nikt ich nie zmuszał, żeby pisali projekty, starali się o dofinansowania, oni i tak nie mieli żadnego pomysłu, więc im nawet na rękę to, że genaralna linia narzucona jest z góry. ( Jeden z kolegów dopytywał mnie kiedyś: jak by tu podpiąć jego spektakl o nieszczęśliwej miłości pod walkę z uzależnieniami.)

 

 

Jeden z moich ulubionych zapisów z podstawy programowej do Gimnazjum brzmi „Uczeń podaje argumenty przemawiające za uczestnictwem w wyborach”. Ktoś powie: no! I dobrze, i niech podaje. Przecież się mówi, że Polacy nic demokracji nie rozumieją, że frekwencja za mała, że jak jest, to nie tam gdzie powinna itd. Tu właśnie wchodzimy w sferę subtelności, bo niby głosowanie jest fantastyczne i człowiek się może poczuć wtedy ważny. Problem pojawia się wtedy, gdy ten pojedynczy zapis wyświetlimy sobie w szerszym kontekście. Przede wszystkim jeśli zrozumiemy, jakie miejsce współczesna technologia władzy pozostawia obywatelowi.

 

 Na tego rodzaju mgliste zapisy większość nauczycieli ma jedno lekarstwo: praca w grupach. Daje się szary papier, mazaki i jedziemy, każda grupa tworzy plakat, wymyśla hasło, mające zachęcić ciemnych obywateli do głosowania. Widziałem już setki takich plakatów i hasło „Głosuj albo giń” należy do tych bardziej eufemistycznych.

 

 Takie podejście jest odbiciem kształtu współczesnej demokracji, w której demos ma z góry wyznaczone zadanie tzn. chce żyć normalnie, chce spokoju, robi grilla i frekwencję. Zasada „szczym do ludzi” wprowadzana jest dziś zarówno na szczeblu lokalnym jak i europejskim, gdzie organy o charakterze parlamentarnym, czyli oddającym jednak, poprzez swój pluralizm, ducha demokratycznego, są marginalizowane. Decyzje podejmuje się w wąskim gronie, rolą ciał ustawodawczych jest tylko przegłosowywanie tego, co już generalnie wiadomo.

 

 W takim układzie sił, nie może dziwić fakt, że kratoi dążyć będą do tego, żeby frekwencje były coraz wyższe. Z nich czerpią bowiem mandat do działań marginalizujących demos. Stary argument mówiący o tym, że ci, którzy nie głosowali sami się wykluczają ze wspólnoty, tracą prawo do krytyki itd., należałoby odwrócić. Prawo do wpływu na rzeczywistość, a ponad wszystko na rządzących, tracą przede wszystkim ci, którzy głosowali. Bo jak mówił ostatnio Wałęsa demokracja demokracjom, ale jak się już władzę wybierze, to trzeba ją szanować.

 

 Wizja rzeczywistości społecznej sprzedawana przez przedmiot, który w nazwie ma być wiedzą o tej rzeczywistości, jest fałszywa, jest wiedzą o rzeczywistości deklaratywnej, czyli takiej, której nie ma, a która powinna być, lub wszyscy udajemy, że jest. Unia Europejska jest jednością w wielości na zasadach równości. W Polsce mamy wolny rynek, liczy się pomysłowość i przedsiębiorczość: wygrywają najlepiej zorganizowani i racjonalni gracze. Przed nadużyciami władzy chronią obywateli wolne media i organizacje pozarządowe (finansowane przez władze).

 

 Ktoś może zauważyć oczywiście, że taki stan rzeczy jest naturalny, że w przypadku każdego przedmiotu mamy do czynienia z uproszczeniami, szczególnie na poziomie gimnazjum, że nikt nie zaczyna nauczania fizyki od teorii Heisenberga itd. Takie myślenie jest jednak mylne, po pierwsze: właściwa analogia to nie porównanie nauczania WOS-u do uczenia fizyki newtonowskiej, zamiast teorii Einsteina. Tu mamy do czynienia z teoriami, które rzeczywistość zaczarowują, czynią magiczną, właściwsze porównanie to teoria flogistonu czy arystotelejskiego miejsca idealnego. Te teorie są po prostu fałszywe, a ich jedyną zaletą jest prostota.

 

Skończmy anegdotą. Puszczam uczniom film animowany o zakładaniu działalności gospodarczej. Bohaterka chce założyć kwiaciarnię, Pan Pieniążek (taki doradca) mówi jej, że trzeba wykonać pięć prostych kroków, udać się do GUS, ZUS-u itd. Bohaterka mówi „Boże, ale tego”, Pan Pieniążek mówi: „póki co, niestety, tyle tego”. Zatrzymuje film. Dzieci notują w zeszycie pięć kroków, ktoś mówi: „Proszę pana, przecież to jest bez sensu, bo się człowiekowi odechciewa cokolwiek robić”, pada pytanie : „Dlaczego tak jest?”. W tym momencie pozostaje mi tylko zapytać: „A chcesz taśmę profesjonalną czy amatorską?”  

Bekart
O mnie Bekart

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka