Kiedyś, gdy mieszkałem jeszcze z rodzicami, w moim domu często rozlegały się anielskie dźwięki rozgłośni TOK FM. Moi rodzice mieli zwyczaj włączania radia, podczas wykonywania wszystkich prac domowych. TOK FM lubiła moja mama, gdyż duża ilość mowy, jak twierdziła, działa na nią uspokajająco. Podczas jednej z takich sesji pół-świadomego słuchania, zaczęła do mnie docierać dyskusja o tym, czy należy skazywać gen. Jaruzelskiego. Jeden z rozmówców wypowiedział zdanie, które potem słyszałem jeszcze wielokrotnie: „Generał Jaruzelski jest dla mnie przede wszystkim postacią, w głębokim sensie, hamletyczną”.
Przyznam się, że refleksja nad tymi słowami, uczyniła istotną wyrwę, w zwartym dotychczas, pancerzu ignorancji. Studiowałem wtedy już filozofię i uderzyło mnie, że prowadzący dyskusję światły dziennikarz, pozwala na tak jawną kpinę z wszelkich zasad prowadzenia sporu. Oto bowiem jednen z dyskutantów, do dyskusji o moralności w istocie, wprowadza kategorie literackie. Brakuje tylko tego, myślałem wtedy, by zaprosić jakiegoś specjalistę od wizerunku, który opowie z jakim smakiem generał dobiera swoje pingle.
Teraz, po latach, odsłaniają się dla mnie powoli kolejne warstwy komizmu. Niech ci nieurodzeni wczoraj, nie obrażają się na mnie, że tłumaczę tu rzeczy oczywiste. Potraktujcie to jak tekst satyryczny. Jako inspiracja służy mi tu etiuda filmowa o młodym lamparcie, którą widziałem ostatnio na National Geographic, jej tytuł brzmiał: „Zabawa martwym guźcem”.
Bawmy się! Niech guziec zatańczy w naszych faszystowkskich zębach!
Postać hamletyczna. By nie przestraszyć czytelnika, posłużmy się najpierw internetowym brykiem (http://hamlet.klp.pl/a-7703.html ) „Na zamku w Elsynorze, na dworze duńskiego króla, pojawia się duch dawnego władcy, starego króla-Hamleta. Nowy władca Danii, Klaudiusz, to brat zmarłego, który poślubił wdowę, królową Gertrudę. Młodego Hamleta nie przekonuje wiadomość o ukąszeniu króla-ojca przez węża. Poza tym ma żal do matki, że zbyt szybko wyszła ponownie za mąż. Kiedy duch wyjawia Hamletowi prawdę o śmierci jego ojca, Hamlet postanawia się zemścić na stryju. Okazuje się, że stary Hamlet został otruty przez brata, który podczas snu wlał mu truciznę do ucha.” Mamy tu więc mord polityczny, poprzez wlanie trucizny do ucha (!). Matka, a zarazem żona zamordowanego, jak mówi dzisiaj młodzież, wafluje się z mordercą, przyklepując niejako jego zbrodnię, zamykając jednocześnie usta wszystkim, którzy chcieliby prawdy o zabitym królu. Zasadniczo chyba wszyscy znają dalszy przebieg wydarzaeń, przejdźmy więc do finału, posługując się jeszcze raz brykiem „Hamlet umiera, draśnięty wcześniej zatrutą szpadą. Prosi Horacego o pamięć historii życia duńskiego królewicza i ujawnienie wszystkim prawdy.”
Przepraszam! Jeśli komuś w tym momencie coś nie pasuje w porównaniu Hamlet-Jaruzelski, to proszę bardzo podnieść rękę. Oczywiście zostaniecie wysłuchani.
Podobieństwo jest widoczne także po przybyciu Rozenkranca i Gildernsterna. „Oni to ściągają do Elsynoru trupę teatralną, którą Hamletlubił, kiedy był w stolicy.” Komendianci mają więc zastąpić dążenie do prawdy .Co to to nie! Mówi Hamlet. Co to to nie! Mówi pan w kulturalnych okularach. Chociaż, aktorzy są rzeczywiście świetni, jak zachwala ich Poloniusz.
Są to aktorowie najlepsi w świecie, zdatni do wszelkiego rodzaju przedstawień: tragicznych, komicznych, historyczno-sielankowych, tragiczno-historycznych, tragiczno-komiczno-historyczno-sielankowych: czy to w scenach ciągłych, czy to w luźnym poemacie. Seneka nie jest dla nich za ciężki ani Plaut za lekki. Tak w recytowaniu, jak w improwizowaniu nie mają sobie równych.
Jeśli komuś się coś kojarzy to proszę podnieść rękę, zostaniecie Państwo wysłuchani.
Taki sam charakter ma tekst który, jeśli pozostajemy przy hamletycznym kluczu Jaruzelskiego, musi mieć w istocie charakter auto-ironiczny.
Bóg z wami! Otóż nareszcie sam jestem.
O, jakiż ze mnie głąb, jaki ciemięga!
Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor,
Niby w wzruszeniu, w parodii uczucia,
Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszę
Do swoich pojęć, że za jej zrządzeniem
Twarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły,
Oblicze jego, głos, ruch, cała postać
Zastosowała się do jego myśli?
Rzeczywiście jest to zgroza. Warto przytoczyć większe fragmenty słynnego monologu Hamleta, zaczynającego się od słów „być albo nie być”, by jeszcze głębiej ukazał nam się tragizm losu generała.
O, kał mej zbrodni cuchnie aż w niebiosa!
Najstarsza klątwa na niej ciąży, stygmat
Bratniego mordu! Nie mogę się modlić,
Chociaż pragnienie dorównywa chęci;
Moc winy mojej kruszy moc mej woli;
I jako człowiek rozdwojeń w działaniu,
Stoję wahając się, co mam wprzód zacząć,
I nic nie czynię. Jak to? choćby nawet
Ta dłoń przeklęta była od krwi bratniej
Dwakroć tak brudna, czyliż miłosierne
Nieba nie mają dżdżu do jej obmycia,
Aby zbielała jak śnieg? Na cóż łaska,
Jeśli nie na to, by przebaczać winnym
Czymże są modły, jeżeli nie ową
Podwójną siłą, zdolną nas podeprzeć,
Gdy mamy upaść, lub podnieść na nowo,
Kiedy upadniem? Wzniosę przeto oczy;
Błąd mój już minął. Lecz, ach! jaki rodzaj
Modlitwy może być dla mnie pomocny?
Przebacz mi moje ohydne morderstwo!
[Errata: uświadomiłem sobie, już po opublikowaniu tekstu, że zamiast monologu Hamleta umieściłem tu, zupełnie omyłkowo, monolog Klaudiusza. Za pomyłkę swoją przepraszam, nie mogę jej już jednak naprawić, niech ocenią ją niezależni historycy.]
No dobrze, Państwo się śmieją! Być może hamletyczną nie, ale tragiczną to już na pewno. Tak stwierdzał u Lisa towarzysz Rodzynek z Ruchu Palikota. Czym innym jest bowiem wybór pomiędzy zniewoleniem własnego narodu a gniewem zagranicznych mocodawców, jak nie typowym przykładem konfliktu tragicznego. Posłużmy się raz jeszcze brykiem (http://www.sciaga.pl/tekst/43-1-pojecie_konfliktu_tragicznego_i_tragizmu_na_przykladzie_antygony) „Konflikt tragiczny bohatera starożytnego polegał na postawieniu go w obliczu dwóch równorzędnych racji, pomiędzy którymi musiał on dokonać wyboru.”
Tu chyba, my prawicowcy, nie rozumiemy głębi myślenia kolegów salonowców. Generał Jaruzelski miał do wyboru dwie, równorzędne racje, polską racje stanu i rację bolszewicko-internacjonalistyczną. Tu jest właśnie głębia pogrzebana, albowiem każdy wybór między dobrem a złem, tego uczy nas Rodzynek, jest w istocie wyborem tragicznym. Zrobimy źle, to wiadomo, psy będą wieszać, konto na fejsbuku zablokować trzeba, no nagonka, ale zrobimy dobrze, to też nas koledzy znielubią, bo oni by inaczej. Nie da rady. Tragizm jak ta lala.
Czy można do takich rozważań podchodzić poważnie. Nie wydaje mnie się. Istnieje bowiem wiele hipotez wyjaśniających, ale wszystkie są śmieszne, zasadniczo w równym stopniu. Weźmy na warsztat kilka.1) Pan Rodzynek czytał innego Hamleta, bo jak wiadomo uczył się u Urbana 2) Pan Rodzynek, czytając Hamleta, myślał, że postacią hamletyczną nie jest Hamlet, tylko Klaudiusz 3) Pan Rodzynek czytał i wie kto to jest Hamlet, ale po prostu jest cyniczną szują 4) Połączmy wszystkie poprzednie hipotezy ( to mi się najbardziej podoba). Pan Rodzynek nie czytał, nie wie który to Hamlet, a oprócz tego jest cyniczną szują.
Państwo podnoszą ręce? Nie, nie ma nagród za właściwą odpowiedź.
Temat nie jest być może świeży niezwykle i interesujący. Ma jednak w sobie istotny walor. Pokazuje charakter dyskursu III RP. Charakter ten, najgłębiej wyrażony przez Adama w bon mocie, mówiącym o tym, że w demokracji prawda i oszustwo uzyskują równorzędną rangę, (co jest oczywiście awansem ducha względem komunizmu), sprowadza się do problemu, który w historii myśli, mieli wszyscy spadkobiercy sofistów. Myśl salonu, im większą zyskuje intensywność, na im większe intelektualne głębie nas zabiera, tym bardziej staje się zaprzeczeniem samej siebie, sama siebie znosi. Sytuacja przypomina rzut młotem. Im bardziej się młotowy napnie, im bardziej szaleńczy będzie jego spin, tym większe prawdopodobieństwo, że ostatecznie młot trafi w jego własne czoło. Każdy komunista musi ostatecznie powiedzieć prawdę, usłyszałem wczoraj. Trzeba się tylko dobrze wsłuchać.
Jest to perwersja, pisałem już o tym, ale ja kolekcjonuje momenty salonowej auto-demistyfikacji. Mają one dla mnie charakter katarktyczny, poza tym są nad wyraz zabawne. Wszystkie je należy zapamiętać. Są to sytuacje, w których, mówiąc po dresiarsku, mędrcy sami zawijają się w papier i wskakują do kibla. Wysiłek intelektualny świadomego słuchacza lub czytelnika, sprowadza się wyłącznie do spuszczenia wody i zgaszenia światła.
Inne tematy w dziale Kultura